CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

sobota, 28 maja 2011

Rehabilitacja (5)

Dzisiaj jest dyskoteka!
Dziewczyny z 7 ubierały się w sukienki. Dodatkowo robiły sobie fryzury i makijaż. Wyglądały ślicznie.
Usłyszały pukanie.
-CHWILA! - krzyknęły.
Gdy każda z nich była gotowa, pozwoliły wejść gościowi.
-Wow... - jęknął Szymon.
Pola poczuła, jak pieką ją policzki, a serce bije jak oszalałe. Podszedł do niej i dał jej buziaka w usta. Magda i Ola znacząco na siebie spojrzały, po czym poklepały go po plecach.
Przechodząc przy izbie, zaczepiła ich Grzybek.
-Wy na dyskotekę? - spytała.
-Tak. - odpowiedzieli chórkiem.
-Nie za elegancko?
-Nie! - odpowiedzieli chórkiem.
-Ehh... idźcie.
Więc poszli.
Będąc na parterze, idąc korytarzem, który prowadzi do sal lekcyjnych, to coraz bardziej było słychać muzykę.
-DISCO! - wydarła się Szyszka.
Skromna salka, skromne ozdoby, skromny sprzęt, zaś mini parkiet wypełniał się młodzieżą.
Najpierw grała muzyka rozrywkowa, do rozruszania ciała. Szymek na zmianę tańczył z Magdą, to z Szyszą i z Myszą. Aż tu nagle wszedł niespodziewany gość.
-Bendzi! - krzyknęła, a on złapał Madzię w pasie i pocałował.
-Wszedłeś tym razem oknem czy kominkiem? - Szyszka spytała z przekąsem.
-Nie... przyleciał Błękitny 24 i ja po lince spuściłem się na ziemię i przyszedłem do Madzię.
Zaczęli się śmiać.
-Mój Bond! - uśmiechnęła się Magda.
Zakochani tańczyli od tamtej pory tylko ze sobą.
Szysza wolała solo.
Zaś Myszka i Szczurek razem.
Nagle, pojawił się Damianek z białej koszuli na guziki, jeansach i oczywiście włosy ulizane żelem.
Początkowo tańczył sam, a wielbicielki go podziwiały. Następnie wyciągał je do tańca i wyglądało to bardziej na dirty dancing.
A Pola i Szymek byli w siebie zapatrzeni.
Damian musiał im to przerwać, więc podszedł do nich i odepchnął Szymona i zaczął tańczyć z nią. Szczur z miną przegranego odszedł, co wywołało złość u Oli. Myszka nie chciała tańczyć z Damiankiem.
-Nigdy mi się tak fajnie nie tańczyło, szanowna koleżanko.
-To nie ładne, że odbiłeś mi chłopaka.
-Chłopaka? Czyżby coś więcej?
-A nawet jeśli, to co?
-To, że to Ty powinnaś być moja.
-Nie zamierzam być.
-A jak Ci powiem, że cię kocham?
-Nie zmieni to nic.
Szysza wzięła za kołnierz Szymka.
-Będziesz jak ta ciota stał i na to patrzył?!
-Ale odbił mi ją i tańczą.
-Kur... idź tam i ją odbij! Kochasz ją?!
-Tak.
-To idź w cholerę tam!!
Szymon zebrał w sobie siłę i to on odepchnął tym razem Damiana. Lecz konkurencja nie była na to obojętna, zaczęła się szarpanina. Muzyka grała, a większość stała i komuś kibicowała. Pola stała z boku i nie wiedziała co robić. Chciała, by się to skończyło.
-Nie, niech pokaże, że z niego facet. - powiedziała do niej Szyszka.
Do salki wparowali Grzyb i kilka pielęgniarek. Nakrzyczeli, by muzyka przestała grać, a panowie przestali się bić.
-Do izby, marsz!! - krzyknęła im doktor Paździochowa. - No, wy bawcie się dalej.
Myszka bała się, że karzą Szymkowi opuścić szpital. Chociaż w przypadku Szyszki wezwali tylko rodziców na rozmowę i tyle. I oczywiście ma być poprawa w jej zachowaniu. Jednak młoda zapowiedziała, że jeśli trzeba, to zrobi znowu taką akcję jak z doniczkami.
Mysza wyszła z dyskoteki i idąc korytarzem zobaczyła, że drzwiczki obok są otwarte. Prowadziły one do wyjścia z budynku na ogród. Zdziwiła się, że w ogóle przy szpitalu może być jakiś ogród. Co prawda nie był jakiś super imponujący, jednak dziewczynie i tak się spodobało. Oprócz roślinności można było zobaczyć stoliczek na środku i krzesła do niego. Ktoś tam siedział i grał w karty. Postanowiła iść ścieżką i dowiedzieć się, dokąd ona prowadzi. Im dalej szła, tym więcej było drzew. Po raz pierwszy mogła powiedzieć coś dobrego o tym miejscu. Dalej idąc widziała już bloki, w których jak się okazało, mieszkały pielęgniarki. Stanęła na górce i zobaczyła również boisko do piłki nożnej i chłopców, którzy tam grali, a w dali był plac zabaw dla tych najmłodszych. Nie chcąc stać już dłużej, powoli wracała tam, skąd przybyła. Idąc między drzewkami, ktoś szepnął jej pseudonim. Odwróciła się i zaczęła wzrokiem szukać tego, kto to powiedział. Krzaki się poruszyły i wyszedł z nich Szymon. Wymówiła jego imię i nie wiedziała, skąd on się tam wziął.
-Po cicho wyszedłem, mam nadzieje, że nikt nie zauważy mojej nieobecności.
-Ty łobuzie! - zaśmiała się.
Usłyszała jakąś muzykę. On wskazał jej na odtwarzacz.
-Powinniśmy dokończyć to, co przerwaliśmy. - powiedział i poprosił ją do tańca.
Wtuliła się w niego, muzyka zagrała głośnej. Była to piosenką Perfectu – Kołysanka Dla Nieznajomej.
-Gdy nie bawi cię już
Świat zabawek mechanicznych
Kiedy dręczy cię ból nie fizyczny
Zamiast słuchać bzdur
Głupich telefonicznych wróżek zza siedmiu mórz
Spytaj siebie czego pragniesz
Dlaczego kłamiesz, że miałaś wszystko
Gdy udając że śpisz
W głowie tropisz bajki z gazet
Kiedy nie chcesz już śnić
Cudzych marzeń
Bosa do mnie przyjdź
I od progu bezwstydnie powiedz mi
Czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją
Co ludzie myślą - to nieistotne

Kochaj mnie
Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień
Jak sucha studnia wodę
Kochaj mnie namiętnie tak
Jakby świat się skończyć miał

Swoje miejsce znajdź
I nie pytaj czy taki układ ma jakiś sens
Słuchaj co twe ciało mówi
W miłosnej studni już nie utoniesz

Kochaj mnie
Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień
Jak sucha studnia wodę
Kochaj mnie
Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak księżyc w oknie śmiej się i płacz
Na linie nad przepaścią tańcz
Aż w jedną krótką chwilę
Pojmiesz po co żyjesz...

-Nie wiem, co się z nami potem stanie, ale chciałem Ci powiedzieć, że jestem w Tobie zakochany. - wyznał jej, gdy skończył się utwór.
-Ja też... kocham cię tak bardzo...
Pocałowali się.
-Żyjmy teraźniejszością, jeszcze... - powiedział trzymając dłoń na jej włosach.
-Póki nic nas nie rozdzieli... - dokończyła.

Gdy nadszedł dzień wyjść na przepustkę, Szymek, Magda, Ola i Pola ubłagali rodziców, by najpierw cała czwórka + Beny, który później do nich dojdzie mogli iść do lodziarni. Na szczęście się zgodzili, więc mogli spokojnie zjeść lody, a nawet wypić kawę. Pogadali, pośmiali się... i musieli na weekend pożegnać. Ale obiecali się kontaktować telefonicznie i przez internet.

W poniedziałek rano wszyscy wrócili z przepustek. Oczywiście gorące powitanie itd. A potem znowu cały tydzień to samo: śniadania, łazienka, ćwiczenia, obiad, lekcje, kolacja, spanie. Następnie znowu przepustki na weekend i powrót.
W międzyczasie miłość Szymka i Poli kwitła, tak samo Madzi i Benia, a Ola tęskniła za Alanem. Wszyscy razem zżyli się ze sobą. Zaplanowali, że w wakacje muszą się spotkać, a najlepiej na zlocie fanów Depeche Mode.

Nadszedł pewien dzień: Magda musiała opuścić szpital. W pewnym momencie Ola i Pola przestały ukrywać łzy, więc ona sama zaczęła płakać.
-Ale... chlip... przecież się jeszcze spotkamy. - zapewniała.
-Kochamy cię. - wtuliły się w nią.
-I ja was.
Szymek też ze smutną miną pożegnał Karmel.
-Dziękuje Ci za Polę. - szepnął jej.
-Dziękować, to możesz samemu sobie. - mrugnęła.
Beny czekał już.
-Też mi będzie brakować was. - powiedział.
-I tych włamań przez okno do łóżka. - dodała Szyszka, po czym się zaśmiała.
-Pamiętajcie: Depeche Mode to nie muzyka, to religia i miłość.
-AMEN!
Dziewczyny z Szymonem odprowadzili ich do wyjścia. Bendzi przyjechał swoim samochodem, więc rzeczy ukochanej schował do bagażnika, a ona usiadła na miejsce pasażera. Gdy zapalił silnik i odjeżdżali, machali sobie. Gdy auto zniknęło, Ola objęła się z Myszką, a Szymon objął ją.
-Nas też to czeka... niedługo.

Na miejsce Madzi przyszła jakaś dziewczyna, miła, ale to nie była Madzia. Nie było tej magi, jaką ona miała. Nie było trio rozpierduchy...

Przyszła kolej na Szyszkę. Pożegnanie było podobne jak przy Karmel. Jednak, Pola i Szysza coś uzgodnił. Ponieważ mieszkały siebie najbliżej, to mogły się spotykać często. Zatem, ustaliły, że...
-Depa będzie w pierwsza sobotę czerwca. - mówiła Ola. - Będzie na niej Alan. To moja jedyna szansa, inaczej go stracę.
-Dlatego pójdę tam z Tobą. - powiedziała Mysza.
-Dzięki! Na pewno mi to pomoże. Będzie mnie miał kto po dupie kopać, jak schrzanię sprawę.
-Oj tam! Będzie gucio!
Dlatego powiedziały sobie „Do usłyszenia Depeche Mode”.

Szymek i Pola mieli opuścić szpital tego samego dnia. Całowali się, przytulali, rozmawiali, patrzyli, żegnali tak, jakby widzieli się ostatni raz w życiu.
-Będzie razem, zobaczysz. - zapewniał.
-Wierzę w to, kochanie.
-Ty jesteś moją jedyną, nie chcę już innej.
-Będę tęsknić.
Gdy wsiadła do auta, długo go żegnała wzrokiem.

Na Gadu-Gadu przyszła wiadomość od Madzi i Benia.
-Wbijajcie 18 lipca do stolicy! Ja i Benio pobieramy się!
To wywołało wielką radość.

Dziś miała być depa. Szyszka i Myszka tak się wyściskały, że odejść od siebie nie mogły. Będąc w środku i tańcząc i pijąc Szysza dostrzegła znajomą sylwetkę.
-To on... - wyglądała, jakby ją piorun poraził.
Wstydziła się podejść, więc Pola wpadła na pomysł.
-Ja do niego zagadam i was sobie przedstawię.
-Uda się?
-Musi! Zostań tu! - wskazała na stolik, więc Ola usiadła.
Myszka bez strachu i tremy podeszła do wysokiego chłopaka z fryzurą jak u Dave'a Gahana.
-Przepraszam, Ty jesteś Alan? - spytała go.
-Tak, to ja.
-O, to siema! - wyciągnęła dłoń, uścisnął ją. - Pola jestem, miło mi. Widziałam jak tańczyłeś, to było boskie! Myślę, że Dave byłby zachwycony.
-Hehe, dziękuje.
-Napijesz się czegoś z nami? Jestem tu z przyjaciółką.
-A chętnie.
Szysza widząc ich idących razem poczuła, że zaraz z wrażenia zemdleje. A Alan usiadł akurat obok niej i się z nią przywitał. Temu akurat dała radę. Myszka spytała co chcą do picia, a tych dwoje jednocześnie powiedziało „Cola”, co Mysza uznała za znak. Zostawiła ich więc samych i w dali dostrzegła, że byli zajęci rozmową. Ucieszyła się, że jej plan się powiódł. Gdy przyniosła picie, oni powiedzieli.
-Polu... bo my chcemy tańczyć... - zaczęła Ola.
-No, to idźcie!
Alan porwał ją do tańca, a ona była nim zachwycona. Pokazywała Poli znaki „Dziękuje, jest zajebiście!”.
Do końca imprezy nie odstępowali siebie na krok.

Na ślub Magdy Benia Ola przyszła już ze swoim chłopakiem Alanem, Pola z Szymkiem oraz rodzina państwa młodych i najbliżsi przyjaciele. Ceremonia co prawda skromna, była piękna i pełna radości, a co najważniejsze: mnóstwo w niej było miłości, ponieważ Ci młodzi bardzo się kochali, a Karmel miała łzy w oczach. Z dumą zaczęła nosić nazwisko męża dodając, że będzie trochę tęsknić za swoim panieńskim. Ale za to jakie wesele było bombowe! Co prawda sprawka tutaj alkoholu, ale dobra muzyka i atmosfera tylko potwierdziły, że wesele może być udane. Okazało się, że Bendzi będzie mieszkać z Magdą niedaleko w sumie Poli! Wszystkich to ucieszyło.
-To teraz pamiątkowe zdjęcie!
Alan, Ola, Szymek, Pola, Magda i Beny ustawili się do zdjęcia.
-UŚMIECH! - krzyknął fotograf, po czym strzelił fotkę.
I tak wszyscy zapamiętali ich jak z tego zdjęcia – uśmiechniętych i nierozłącznych.

0 komentarze: