CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

sobota, 28 maja 2011

Glitch City (4)

Zeszli do piwnicy i po schodach, a potem korytarzem. Szli objęci, szczęśliwi, zakochani. W duchu nuciła piosenkę, którą zaraz zaśpiewa przed grupą. Jednak zobaczyli, że na końcu korytarza drzwi są otwarte. To wydało im się trochę podejrzane, ale i tak nic nie podejrzewali. Dopiero, gdy przeszli przez nie. Grupka czarnoskórych ludzi demolowała krzesła i scenę, niektórzy bili się z grupką teatralną. Wydało im się to niemożliwe, że ich piękne miejsce jest niszczone przez wandali. Michael zostawił Faith biegnąc do swojej grupki, chcąc uratować przyjaciela. Jednak dostał takiego ciosa, że upadł, że ukochana szybko podbiegła do niego i objęła go.
-Znowu ta białaska! - powiedział ten, który go uderzył.
Nad nimi stanęła czarnoskóra grupka.
-To Mickey! - pokazał się jego brat, Eddie.
-I ta jego białaska!
-Masakra!
-Jak tu się dostaliście?! - krzyknęła do nich Faith.
Wtedy jeden z nich z grupki teatralnej wyciągnął na siłę kogoś i rzucił go na ziemię. Gdy go również siłą podniósł, dostrzegła, że to...
-Damon?!
Był obolały, lecz zdołał podnieść na nią swój smutny wzrok.
-Fajnego masz przyjaciela, białasko. Potrafił nas na Ciebie nakierować. Wcale taki głupi nie jest.
Wciąż patrzyła na Damona, a on spuścił wzrok.
-Damon... powiedź mi, o czym oni mówią...
-Ja... - nadal nie pokazywał jej swojej twarzy. - Ja cię tylko zacząłem śledzić... odkryłem twoją kryjówkę... a oni się do mnie przyczepili...
-I daliśmy mu plik kasy, by nas zaprowadził. - dokończył chłopak z bandy „białych”.
-Damon! - nie wierzyła w ich słowa. - Zaprzecz temu, błagam!
-Nie... znaczy ja nie... nie chciałem kasy... ale ich potrzebowałem, bo chciałem kupić bilety dla nas na koncert Bon Jovi, bo ich lubisz... Ja nie chciałem wyrządzić nikomu krzywdy... - wytłumaczył.
Steve strzelił go w policzek.
-Nie będziesz już musiała tego robić, bo cię wyręczyłem. - mrugnął do niej.
Czuła, że ma łzy w oczach.
Banda na siłę postawia na nogi Michaela, a Faith chcąc wyrwać go z ich rąk, została pchnięta na podłogę. Poczuła, jak ktoś chce się do niej dobrać.
-Steve!! - wydarł się ktoś.
Zszedł z niej zdzierając jedynie bluzę z niej. Była tak oszołomiona tym wszystkim, że leżała na tej podłodze. Nie wiedziała, gdzie zniknął Michael z bandą. Usłyszała nagłą ciszę, a potem usłyszała kolegów a teatrzyku nad nią. Podniosła powoli głowę, a ktoś przytrzymywał ją, by nie upadła. Spojrzała w bok, Damon się powoli podnosił, ale wciąż był obolały. Ich spojrzenia zetknęły się. Dziewczyna z pomocą wstała i jeszcze raz na niego spojrzała. Odwróciła wzrok i wybiegła stąd.
Wyszła na zewnątrz i łzy zbierały jej się do oczu, ale z całych sił je powstrzymywała, obiecała sobie po pogrzebie ojca nigdy więcej nie płakać. Damon biegł za nią i znaleźli się z tyłu bloku, ale ona zdecydowanie się obróciła i zaczęła iść.
-Proszę, zaczekaj. - powiedział.
Nie posłuchała go.
Podbiegł tak blisko, że ją obrócił ku sobie.
-Zostaw mnie... - mruknęła.
Odsunęła się, poczuła za sobą ścianę, więc nie mogła uciec mu. Nie chciała patrzeć mu w oczy, w te niebieskie oczy, które do tej pory na nią działały.
-Kocham cię. - wyznał jej.
Nadal nie patrzyła na niego.
-Nic to dla mnie nie znaczy. - odpowiedziała.
-Jestem w Tobie zakochany od pierwszego dnia.
Nadal w bok patrzyła.
-Nawet nie wiesz, co chłopak może zrobić dla dziewczyny, którą kocha.
-I tak bym cię nie pokochała. Kocham Michaela.
Westchnął spuszczając głowę, po czym znowu na nią patrzył, a ona wciąż w inną stronę.
-Czy nigdy... nigdy... ehh... tylko jego kochasz?
-Nigdy Ciebie nie kochałam. - w głębi serca ją samą te wyznania raniły.
Spuścił wzrok.
-Skoro tak... usunę się z twoje życia... na zawsze... życzę Ci najlepiej z Michaelem... ale... pozwól mi... choć raz... ostatni i pierwszy raz... pocałować cię w usta... i nigdy mnie już nie zobaczysz... już nigdy... przysięgam to Ci... już nigdy nikt cię nie oszuka... nikt cię nie zdradzi... będziesz tylko Ty i on... Tylko o to proszę...
Wtedy na niego spojrzała i przyznała sobie samej, że bardzo będzie jej brakować tych spojrzeń, mimo że zrobił jej i nie tylko jej świństwo.
-W takim razie pocałuj. - powiedziała.
Skinął głową, po czym nieśmiało i powoli zbliżył do niej twarz. Delikatnie wysunął wargi i nimi dotknął jej warg. Jego jedno z marzeń w tej chwili się spełniło – pocałował dziewczynę, którą tak skrycie kochał i jednocześnie w jednej chwili stracił. W tym pocałunku było coś magicznego, stwierdziła. Może dlatego, że to były usta mężczyzny, który był w niej zakochany, a może zupełnie coś innego. Może to też instynkt, że pozwoliła mu, żeby pocałował ją namiętniej i delikatnie objął jej talię. Uznała się za łaskawą, że pozwoliła mu na więcej przy całowaniu. W końcu był jej przyjacielem. To on pierwszy okazał jej sympatię w szkole, to on przecież znalazł jej pracę przy tym ułatwiając jej dostęp do Michaela. Gdyby tego nie zrobił... może by zapomniała o Michaelu, a związała się z Damonem...? Przecież też na nią działał, zwłaszcza tymi oczami. Albo gdyby pierwszego dnia nie zderzyła się z Michaelem... to może by ten miłosny amor kopnął ją w stronę Damona. Jednak... historia potoczyła się innymi ścieżkami. On zranił ją, ona jego... już było wiadome, że teraz wszystko by na nich destrukcyjnie wpływało. Muszą się rozstać.
Odsunął się od jej warg tak powoli, po czym pocałował jej czoło, a ona nadal miała zamknięte oczy.
-Żegnaj Faith... - powiedział po raz ostatni do niej.
Ona wciąż stała oparta o mur, a on znikał w dali, między blokami ze spuszczoną głową, z utykającą nogą. Teraz dopiero dała upust emocjom waląc w ścianę i płacząc jak bóbr.

Nie wiedziała, co się stało z Michaelem – nie było go już kilka dni w szkole, w pracy również, ani też w teatrzyku nikt go nie widział... Damon chodził do szkoły, lecz przecież się omijali. Ponownie zaczął się dla niej trudny czas. A przecież już zaczynało się tak pięknie robić.
Któregoś dnia wychodząc z pracy, ktoś ją porwał na zaplecze. Zaczęła się wyrywać z czyiś ramionach, lecz usłyszała.
-Ciii... to ja, kochanie.
Michael miał bliznę na policzku, wyglądał jakby był chory, lecz ratował go ten uśmiech i ciepłe spojrzenie, jakie kierował w stronę ukochanej. Nie powstrzymywała się przed wycałowaniem go i obejmowaniem, tak bardzo jej go brakowało.
-Niezależnie od tego, co się dzieje, to i tak cię kocham. - mówił jej.
Spotykali się rzadko, ale każde spotkanie było pełne tęsknoty, miłości i zawsze kończyło się wylądowaniem w łóżku.
Nawet jak Michael wrócił do szkoły, to pilnowali go bracia i nie tylko. Faith starała się nie włazić w drogę, ale potrafili nawet na stołówce przysiąść się do niej i zjeść jej porcję lub wyrzucić książki czy zeszyty. Damon tylko obserwował to z żalem i niemocą, że pomóc nie może jej. Nie chciała się tym przejmować, ale to i tak trudne było.

Faith znalazła się w okolicy, gdzie mieszkał Damon. Zdziwiła się, bo była jeszcze bardziej zaniedbana niż jej osiedle. Wszędzie były narkotyki, ludzie spali na ziemi. W bloku, w którym miał mieszkać Damon, nie było nawet drzwi, a klatka schodowa cuchnęła. Wchodząc po niej drzwi było albo uchylone, albo otwarte na oścież albo w ogóle ich nie było. Co dostrzegła to narkotyki, biedę, brud i prostytucję. To ją bardzo przeraziło, ale kroczyła schodami aż do mieszkania Damona. Tabliczka z nazwiskiem „Bradley” zwisała, a gdy zatrzymała się, spadła oddając hałas metalu uderzającego w ziemię. Butem otworzyła drzwi, ponieważ były wyraźnie zabrudzone czymś od brudnych odcisków palców. Po mieszkaniu chodziły mrówki, meble były poniszczone, wybite szyby w oknach. Zaczęła się rozglądać szukając Damona. Znalazła czyjeś ciało w pokoiku odziane brudną odzieżą jak i brudną czapeczką z wełny. Przyjrzała się bliżej.
-Damon?!
Wyglądał przerażająco, dodatkowo ten brudny zarost na twarzy. Nie reagował w ogóle. Wokół niego leżały strzykawki.
-Damon!! - przykucnęła i trzęsła nim chcąc go obudzić.
-Obudź się, obudź się!! - krzyczała.
Nadal nie reagował. Łzy ciekły jej po policzkach.
-Nie rób mi tego! Damon, proszę... - żal ściskał jej gardło.
Strzelała go po twarzy, ale bez skutku. Sprawdziła, czy ma puls. Niestety, nie miał.
-Nieeeee!!! - wydarła się tak, że straciła głos, nie mogła mówić. Ktoś wszedł do pokoju, to byli bracia Michaela. Wyciągnęli pistolety, a ona nie mogła nawet krzyknąć. Gdy mieli strzelić, gdy miała umrzeć, to wtedy się budziła. Ten koszmar śnił się jej dosyć często i wyglądał mniej więcej tak. Zawsze była zlana potem i przerażona do szpiku kości oraz cała była roztrzęsiona. Musiała więc iść do lodówki i wypić puszkę piwa – tylko tak była w stanie się uspokoić. Życie bez Damona było dla niej czymś nie do zniesienia. Zdecydowała, że musi do nich pójść, może uda się jeszcze coś naprawić.

W szkole wrzuciła mu przez kratki list do szafki. Podglądała go z ukrycia, czy przeczyta. Gdy to zrobił, coś powiedział do siebie, po czym wsadził kartkę do kieszeni w spodniach. Po lekcjach spotkali się w miejscu ustalonym przez nią.
-Ja już tak nie mogę, Damon. - wyznała mu.
Nic nie mówił, tylko słuchał. Opowiedziała mu swój koszmar.
-... i nagle się budzę i mam ochotę sobie strzelić w głowę... boję się o siebie... Zróbmy coś z tym, proszę...
Podrapał się po głowie.
-Ja wciąż cię kocham. - odezwał się wreszcie.
-Rozumiem... ale bądź wciąż moim przyjacielem, zależy mi na tym.
Popatrzyli sobie w oczy.
-A... to co się wydarzyło miesiąc temu? - spytał.
-Wybaczam Ci.
Po chwili ciszy.
-Dziękuje. - powiedział.
Wyciągnęła dłoń.
-Bądźmy tak jak kiedyś – przyjaciółmi. - zdobyła się na delikatny uśmiech.
Odwzajemnił oba gesty. Na koniec się przytulili. Od razu oboje poczuli ulgę, to był dla nich ciężar, a teraz spadł. Sprawy powoli zaczęły się układać. Jest szansa, że znów będzie dobrze.

Liderzy grupy „czarnych” i „białasów” wraz ze swoimi grupami spotkali się w tajnym miejscu.
-Stoczmy decydującą bójkę. - powiedział „czarny”.
-Na śmierć i życie. - powiedział „biały”.
-W sobotę o 22.30.
-Niech los zdecyduje, który jest przywódcą.
Obie bandy ze sobą przecież walczyły, teraz więc mieli podjąć ostateczną walkę: przywódca ten, co ginie, to wraz z nim grupa ma albo poddać się zwycięskiej grupie albo ma przestać istnieć. Zapowiada się w takim razie na najbardziej decydujący moment w życiu miasta Glitch City.

0 komentarze: