CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

sobota, 28 maja 2011

Glitch City (5)

Faith nie chodziła do szkoły, od kilku dni trzymały ją poranne mdłości oraz nudność. Damon przynosił jej zeszyty pożyczone od jej kolegów z klasy. Troszczył się o nią, matka przecież była zajęta, dziadek również, a z Michaelem rzadko się widywała. Nawet Damon postarał się o posiłek dla niej – jego mama gotowała zupy dla niej, a w garnuszku dobrze zapakowanym przynosił jej. Oprócz tego dostawała ciepłe bułeczki, rogaliki. Dawno w ustach nie miała tak pożywnego posiłku, więc od razu pochłaniała jedzenie. Oczywiście została zaproszona przez rodzinę Bradleyów do domu na obiadek, pod warunkiem, że wyzdrowieje.
-Dziękuje Ci za wszystko, co dla mnie robisz. - powiedziała leżąc pod kołdrą, a on przysiadł na łóżku i patrzył jej w oczy. Wyciągnęła dłoń, więc on podał jej swoją. Pogłaskała ją i przystawiła do swojego rozgrzanego policzka.
-Wiesz, kogo mi brak... - posmutniała jej twarz.
Skinął ze zrozumieniem. Już się oswajał z myślą, że ona kocha innego. Wciąż było to dla niego trudne, ale cieszył się, że może z nią blisko przebywać. Bał się, że kiedyś nie pohamuje się i rzuci się z tysiącami pocałunków w jej stronę. Za każdym razem starał się nie mieć twarzy blisko niej.
-Oby nic mu nie było... - mówiła.

Damon udał się do baru, gdzie pracuje Faith. Dziś ktoś inny ją zastępował, jakiś dzieciak. Gdy popijał zimną pepsi, barman dał mu kartkę mówiąc, że to do niego wiadomość. Po odczytaniu zawartości liściku, wstał z miejsca i poszedł za młodziakiem. Za zapleczu stał Michael.
-Przekaż to jej. - wręczył Damonowi list. - Niech uważa.
Skinął głową.
-Jak ona się czuje? - spytał Michael.
-Zdrowieje, jest lepiej.
Po chwili ciszy.
-Opiekuj się nią dobrze. - dodał Michael na koniec i zniknął.

Damon od razu poszedł do Faith i dał jej list. Przeczytała go.
-Boże... - jęknęła.
-Co się stało? - zapytał
-Będzie bitwa...
-Jaka bitwa?
-Między gangami – czarnymi a białymi.. .dokładnie między liderami i to na śmierć i życie. Michael tam będzie!
-Ostatnia taka bitwa miała miejsce prawie 20 lat temu. Biały zabił czarnego, od tej pory czarni starają się zwalczać białych jak tylko się da. Dlatego Ciebie nie tolerują.
-Coś jak Romeo i Julia...
-Dokładnie.
Po chwili dziewczyna gwałtownie wstała i poszła do łazienka. Wyszła po około 5 minutach. Była już ubrana i gotowa do wyjścia.
-Chyba nie chcesz tam iść!? - był zdumiony jej postawą.
-Nie pozwolę, by coś mu się stało.
Przytrzymał jej ramiona.
-Chcesz się zabić?!
Patrzyła mu w oczy.
-Nic mi nie będzie. Puść mnie.
-Nie... nie pozwolę Ci na to. On sobie poradzi. Przecież nie będzie walczył...
-To zobacz list...
Nie odrywał od niej oczu, lecz powoli zwalniał uścisk i nie pozwalał spuścić jej sobie z oka. Chwycił kartkę i machnął nim wzrokiem. Był fragment: „[...]To ja będę walczył z Stevem Jonesonem. Zostałem wybrany na lidera swojej grupy, a on wybrany na lidera jego grupy. Jeden z nas zginie... Cokolwiek się stanie... zawsze będę cię kochał Faith. Dziękuje, że pojawiłaś się w moim życiu. Jesteś najwspanialsza na świecie. Jestem szczęściarzem, że mnie pokochałaś[...]”.
Spojrzał na nią, a ona miała smutny wzrok.
-I tak nie możesz tam iść... to naprawdę niebezpieczne...
-To chociaż wyjdźmy na spacer...
-O tej porze?
-Potrzebuje powietrza, proszę.
Chwycił jej dłoń i wyszedł z nią przed blok. Była nawet ciepła noc. Ktoś tam jeszcze spacerował, ale niewiele osób. Było po 22.00 .
Na chwilę puścił jej rękę, ponieważ spodnie mu zaczęły spadać i chciał poprawić bluzę. Wtedy ona zaczęła się powoli odsuwać w cień, aż w końcu ruszyła w bieg. Od razu się zorientował, więc bardzo szybko się poprawił i ruszył za nią w bieg krzycząc jej imię. Ona musiała, po prostu musiała go zobaczyć, nie mogła pozwolić mu na krzywdę. Nikt nie może jej teraz powstrzymać. Poza tym czytając list zrozumiała jakby drugie przesłanie: wiesz, gdzie mnie szukać. Idź, znajdź mnie.
Wybierała różne drogi, byle zmylić Damona. Nie chciała mu robić kłopotów, ale nie wiedziała jak inaczej uciec.

Grupy w tym samy czasie przyszły na miejsce – było to między starymi garażami przy opuszczonych blokach. Latarnie świeciły, księżyc dodatkowo oświetlał okolicę. Liderzy patrzyli sobie bez wyrazu w oczy.
-Zaczynajmy. - powiedział Steve.
Liderzy ustawili się plecami do siebie wystawiając jedną rękę do góry. Zostały one im związane. Dostali ten noże. Bitwa polegała na tym, że muszą sobie wymierzyć ciosy.
-Giń! - krzyknął Michael jako start.
Obracali się, wymachiwali ostrzami, jeszcze żaden nie został zraniony.
Faith doszła na miejsce, z ukrycia obserwowała i ścisnęło jej żołądek z nerwów. Tak bardzo się bała... przecież tylko jeden z nich przeżyje. Nagle ktoś zatkał jej usta dłonią i podniósł do góry. Był to jeden z „goryli”.W ten sposób walka została przerwana, ponieważ mieli szpiega.
-Faith! - krzyknął Michael.
Goryl mocną ją trzymał. Podszedł do niej Jones.
-Przyszłaś pooglądać, nie? Niegrzeczna dziewczynka. A wiesz, jak się traktuje niegrzeczne dziewczynki?
Biali z czarnymi zaczęli się bić. Część zgromadziła się nad dziewczyną. Jeden z białych wyciągnął pistolet. Została pchnięta na ziemię i przygnieciona ciałem Jonesa. Przytrzymywali jej ręce, a Steve zaczął ją brutalnie rozbierać. Starała się krzyczeć, ale jej to skutecznie uniemożliwiano. Złapali też Michaela i zaczęli mu wymierzać ciosy pięścią. Niestety, nie było mowy nawet o uczciwej walce.
-Zostawcie ją! - krzyczał Michael poobijany.
Faith leciały łzy z oczu, zaraz zostanie zgwałcona, a nie miała jak się bronić.
Michael dostrzegł nóż na ziemi, więc starał się go chwycić. Gdy mu się udało, poranił ich i pobiegł w stronę grupy. Wbił nóż w plecy Jonesa. Ten od razu spadł z Faith, a ona została uratowana. Wykorzystując to, że nie była w centrum uwagi, podczołgała się trochę i ubrała się trochę. Jednak wszystko ją bolało, ponieważ Steve bił ją po twarzy i w inne miejsca. Z przerażeniem dostrzegła, że jeden z grupy idzie z nią z pistoletem. Zaczęła krzyczeć, a on podnosił lufę w jej kierunku. Wtedy wyskoczył Michael i jemu również wbił nóż w plecy. Gdy tamten upadł, szedł do niej. Strzał. Michael się zatrzymał. A zaraz potem zrobił dwa, małe i krzywe kroki do przodu, a następnie upadł. To Jones ostatkiem sił chwycił broń i wycelował w Michaela, a potem sam upadł i już nie żył. Faith ledwo doszła do Michaela, położyła jego głowę na kolana i trzęsącymi dłońmi zaczęła go głaskać.
-Michael... - płakała.
-Faith.. - ledwo powiedział. - Faith...
-Nie umieraj, proszę... nie możesz teraz odejść... ja.... jestem... w... ciąży... będziesz... tatą... naszego maleństwa...
-Ko...cham... cię....
-Michael.... Michael! - całowała jego usta.
-I... dziecko też...
Jego serce zabiło po raz ostatni. Faith krzyknęła z żalu i dawno tak bardzo nie płakała. Zrobiła się nagle cisza wokół niej. Nikt się już nie bił. Wszyscy patrzyli na nią i na nieżyjącego Michaela. Oboje przywódcy nie żyli. Grupy nie miały już swoich liderów. A część ludzi też nie żyła. To była najbardziej krwawa bitwa w historii miasta oraz gangów.
Nagle wyłoniła się policja i krzyczeli „ręce do góry”, „nie ruszać się”, „na ziemię”.
Do Faith już nic nie docierało. Ktoś coś do niej mówił, a ona nie kontaktowała. Zrobiło się jej czarno przed oczami.

Obudziła się kilkanaście godzin później w szpitalu. Przy jej łóżku stała matka, lekarz i Damon. Już wiedzieli o jej ciąży oraz o bijatyce.
-Czy Michael nie żyje? - spytała.
Wszyscy popatrzyli na siebie.
-Niestety tak, córeczko. - powiedziała matka.
Dziewczyna spojrzała w bok i milczała. Dostrzegli, że z jej jednego oka spłynęła łza.
Damon został przy łóżku Faith i głaskał jej dłoń. Doktor porozmawiał na osobności z jej matką.
-Nie może tu przebywać... wie pani... musi wyzdrowieć nie tylko fizycznie... poza tym jest w ciąży i lepiej by było, gdyby zmieniła środowisko.
Mama kiwała tylko głową.
-Ma pan rację... pojedzie do mojej rodziny... daleko stąd... na pewno jej to pomoże.

Kilka dni potem Faith wyszła ze szpitala, lecz nikomu się nie chciała pokazywać. Pojawiła się przez chwilę na pogrzebie Michaela, by go raz na zawsze pożegnać. Poza tym, tylko Damon przychodził do niej. Aż w końcu matka Faith powiedziała mu o dalszym losie jej córki.
-Musi wyjechać, nie ma innego wyjścia.
-Rozumiem proszę pani.
-Wiem, że jesteście przyjaciółmi... ale sam rozumiesz...
-Tak...
-Dam Ci jej adres, będziesz pisać listy...
-Dobrze, ale nie wiem, czy ona by tego chciała... może lepiej, jak zapomni o tym wszystkim... ona jest najważniejsza.
Zgodnie skinęła głową.
-Lepiej idź się teraz pożegnać.
Wszedł do jej pokoju. Siedziała na łóżku i beznamiętnie bawiła się jojo.
-Faith...
Nie patrzyła na niego, nie przerywała czynności
-Wyjeżdżasz niedługo... będzie mi Ciebie bardzo brakować... ale to konieczne... nawet jak o mnie zapomnisz, to ja będę cię pamiętał... Mam nadzieje, że kiedyś się znowu zobaczymy i zobaczę twój uśmiech... - pochylił się nad nią i delikatnie pocałował ją w czoło. - Żegnaj, kochanie...
Wyszedł i kiwnął głową widząc jej mamę.

Po stronie osiedla, gdzie mieszkali czarnoskórzy, na kilkunastu oknach, balkonach wisiały czarne wstęgi, oznaczające żałobę po Michaelu. Starała się na to nie patrzeć. Z relacji Damona wynikło, że w szkole panuje wielka żałoba, lekcje nie są prawie prowadzone, w szkole panuje cisza. Odwołano nawet bal trzecioklasistów. Życie w szkole zamarło.

Bagaże Faith zostały zapakowane już do bagażnika. Przyjechała po nią ciotka Stefania z wujkiem Charlesem, którzy dopiero teraz mogli się wykazać pomocą. Matka musiała zostać tutaj, z dziadkiem. Pożegnali ją ze łzami w oczach. Damon też przyszedł się jeszcze raz pożegnać. Objął ją po prostu mocno. Wsiadła do samochodu, wujek odpalił silnik.
-Będzie dobrze! - zapewniała ciotka.
I tak samochód zniknął z pola widzenia. Tak Faith opuściła Glitch City, a wraz z nim wszystko – matkę, dziadka, szkołę, Damona i Michaela... całe swoje życie... by zacząć nowe, podobno lepsze życie.

0 komentarze: