CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

niedziela, 22 lipca 2012

Pamiętnik (8)

Tata pozwolił mi i Alexowi spać w sypialni. Byłam już tak zmęczona, że od razu wskoczyłam do łóżka i usnęłam. Przez chwilę czułam jak ramiona ukochanego mnie obejmują. Mój ojciec spał na kanapie. Gdy rano się obudziłam, promienie słońca mocno przebijały się przez okno. Alex spał jeszcze, nie  obudził się jeszcze. Minęło kilka minut zanim wstałam i zeszłam na dół. Nikt nie leżał na kanapie. Dopiero z okna w kuchni dostrzegłam jak tata siedzi na schodach przed drzwiami i patrzy przed siebie. Zastanawiałam się, o czym tak myśli. Dzisiejsza noc musiała być dla mnie niego szokiem - poznał własną córkę i przypomniał sobie o swojej największej miłości... A mnie dalej korciło dlaczego moja matka umarła..i czy Damon to wie. Zjadłam słodką bułeczkę i zapatrzyłam 2 filiżanki herbaty - dla siebie i ojca. Wyszłam przed dom. Ojciec nie drgnął nawet. Usiadłam przy nim i podałam mu szklankę. Uśmiechnął się i od razu wypił łyk gorącego napoju.
-Ładny dziś dzień.  - powiedziałam.
Mruknął "uhm". Trochę dziwnie się czułam. Był moim tatą - ta sama krew.. a był mimo wszystko obcy. Przez 20 lat go nie widziałam, tylko jak miałam niecały roczek, ale nic nie pamiętam z tego okresu... W głębi serca czułam, że chcę być blisko niego i odbudować te zmarnowane lata przez rozłąkę.
-Tato.. - zaczęłam nieśmiało, tym bardziej, że zwróciłam się do niego w ten sposób. Widziałam po jego twarzy, że to dla niego też było coś nowego. - Czy....czy Ty wiesz... jak mama umarła? - wydusiłam z siebie, ale bardzo się denerwowałam.
-Wiem. - odpowiedział, a ja czułam, że trzęsę się coraz bardziej. Nie wiedziałam czy będę w stanie wysłuchać tej opowieści. - Lecz zanim Ci to opowiem, dokończymy to na czym stanęło wczoraj.  - dodał.
Kamień mi spadł z serca, ale nie do końca. Bo przecież prędzej czy później usłyszę co wydarzyło się w styczniu 1971 roku...

Minął rok odkąd zostałam żoną Damona - najwspanialszego człowieka na świecie. Nie miałam wątpliwości, że to on jest tym jedynym na całe życie. Musiałam to dalej ukrywać przez rodzicami - tyle lat już... Tak żałowałam, że nie mogę im się pochwalić, że mam męża, który mnie kocha... Nie... dla nich liczyła się tylko moja kariera, którą zaplanowali mi od dziecka... Tak samo małżeństwo.
-Mam dla Ciebie sukienkę. - powiedziała matka, wyjątkowo łagodnie do mnie nastawiona. Byłam zaskoczona jej zachowaniem i czułam, że coś się za tym kryje. Aż ciężko mi było uwierzyć, że nagle przeszła cudowną przemianę...
Sukienka była faktycznie śliczna i kobieca - czerwona, pokazująca dekolt, podkreślająca moją talię klepsydry. To był ładny podarunek i było mi miło, nie ukrywam. Pierwszy raz poczułam, że matka chce coś mi sprawić. Nawet tego dnia mój ojciec był zaskakakująco miły. Dalej miałam podejrzenia, ale prawie się przekonywałam, że w końcu mnie akceptują jako córke i pokazują swą rodzicielską miłość. Aż do chwili...
-Dzień dobry! - przedstawił się młody mężczyzna, którego przyprowadził ojciec.
-Znamy się? - spytałam, gdy na powitanie całował mnie w dłoń.
-Ależ oczywiście, pani Lauro. - uśmiechnął się. - Grałem z panią w filmie "Szmaragdowe oczy".
-Ahh... tak. - wymusiłam uśmiech. - Już pana pamiętam. - David Thompson, 27 lat, aktor, pochodzi z bardzo bogatej, znanej rodzinie. Jeden z najbogatszych ludzi w kraju. Tak, taki człowiek się podoba moim rodzicom. Na planie filmu nieudolnie próbował mnie adorować, ale nigdy nie poleciałam na jego "urok". Owszem, urody nie można było mu odmówić, ale nie pociągał mnie, ani tym bardziej nie byłam w nim zakochana. On zdaje się, że tak.
-To dobrze, bo ja pani nigdy nie zapomniałem. - znów się tak uśmiechał, że śmiałam się w myślach, że mu te śnieżnobiałe zęby wypadną.
Jedliśmy obiad w ogrodzie. Pogoda dopisywała, a ja uwielbiam zjeść coś dobrego na dworze. Po posiłku rodzice uciekli gdzieś, a David zaproponował spacer. Zgodziłam się. Spacerowaliśmy podobnymi drogami, jaki to ja z Damonem chodziłam. Nawet minęliśmy nasze drzewko. Naszą wycieczkę skończyliśmy przy balustradzie przy której z ukrycia ojciec Damona zrobił nam zdjęcie w dniu moich 20 urodzin.
-Ta pogoda jest piękna jak pani. - powiedział komplement.
Zaśmiałam się.
-Nie musi mnie pan tak komplementować.
Spojrzał na mnie tak jak na głodne zwierzę. Przybliżył się tak i musnął moje wargi. Nic nie poczułam. Tak jakbym całowała aktora z planu. Tylko z Damonem czułam tę magię i uczucie.
Na chwilę oderwał usta by spojrzeć na moją reakcję. Gdy zobaczył moją pokerową twarz, pocałował mnie namiętniej, ale się odsunęłam.
-Proszę przestać. - powiedziałam.
-Przecież pani będzie moją żoną. - powiedział to tak poważnie i pewnie, że zdziwiona na niego patrzyłam.
-To... pani nie wie? - spytał równie zaskoczony.
-Co mam wiedzieć? - złożyłam dłonie w całość.
-To, że pani rodzice oddali pani rękę mi... - znów powiedział to poważnie.
Stałam i zastanawiałam się czy zacząć się śmiać czy płakać. Uznałam, że cisza będzie lepsza. Słowa są zbędne w tej sytuacji.
-Myślałem, że pani powiedzieli... Bo... ja panią kocham. - mówił dalej.
-Moi rodzice lubią mnie zaskakiwać. - odpowiedziałam. - Ale muszę rozczarować ich i pana.
-Mogłem się chyba tego spodziewać... - mruknął. - Ale obawiam się, że pani rodzice są takimi osobami, że nie pozwolą pani na odmowę.
-Ma pan rację, ale muszą jakoś znieść prawdę, że od roku mam męża.
Prawie się zakrztusił.

-Pani żartuje czy mówi poważnie? - był zdziwiony.
-Z panem jestem tylko szczera. Proszę. - pokazałam mu obrączkę.
Poprawił muszkę, był spocony i zaczerwieniony na twarzy. Chyba nie spodziewał się takiego ciosu.
-Czy pani rodzice wiedzą cokolwiek o pani? - spytał nieśmiało, ale widać, że był mocno zgubiony.
-Nigdy nie wiedzieli. Całe życie tak było, jest i najpewniej będzie. - odpowiedziałam mając dalej pokerową twarz. A to fascynowało Thompsona. Zanim go dobiłam wiadomością o Damonie, już wcześniej czułam jak moja tajemniczość go pociągała.
A o wilku mowa. Rodzice nagle się zjawili, uśmiechnięci. Ojciec powiedział pewny siebie.
-Jak tam oświadczyny? Moja żona już zadzwoniła do orkiestry na wasz ślub. Wszystko wam załatwimy, nie musicie się martwić kosztami.
-Suknia już też jest w drodze! - dodała podekscytowana matka.
Wyjaśniła się ta nagła miłość moich rodziców do mnie. Chcieli bym zafascynowała Davida i zaplanowali sobie nasz ślub. Byli tak pewni w tym, że chyba nie spodziewali się tego, co zaraz usłyszą.
-Ślubu nie ma i nie będzie. - odpowiedziałam stanowczo.
Miny im się natychmiast zmieniły.

-Przecież Ci się oświadczył... - mruknął ojciec, którego humor powoli opadał.
-Nic z tych rzeczy. - powiedziałam. - Pan Thompson jest dżentelmenem i wie, że nie wolno oświadczać się zamężnej kobiecie...
-Co!? - teraz był naprawdę zły.
Tak jak Davidowi, pokazałam im obrączkę. Matka spuściła wzrok i odsunęła się, a ojciec wrzeszczał. Sam Thompson dziwnie się czuł widząc taką atmosferę.
-Pan pozwoli, że zostawimy pana teraz... - dodał ojciec, a jego wzrok mówił, że teraz mi się oberwie.
-Jak mogłaś tak zrobić?! - wrzeszczał, a matka siedziała cicho na fotelu. Zawsze tak było, że milczała. Nawet jeśli mnie popierała lub nie, milczała. Nigdy nie potrafiła się wtrącić do dyskusji. Bała się własnego męża...
-Jestem dorosła i decyduję sama o sobie! - mówiłam. Bez skutku.
-Decydujesz się na stracone życie. Robimy dla ciebie tak wiele, a Ty tak się odwdzięczasz!? - rzucił jakimiś dokumentami.
-Co? Kariera i bogaty mąż, którego nie kocham, w zamian za to, że nigdy mi nie okazaliście miłości?!
-Ty głupia dziewucho bez szacunku! - podszedł do mnie i strzelił w twarz. Bolało, łzy miałam w oczach, ale musiałam być silna.
-Na co wam mój szacunek, skoro jestem dla was tylko przedmiotem do zarabiania? Nie chcę tej sławy, nie chcę tej pieniędzy... Chce normalne życie, rozumiesz?! Nigdy go nie miałam, zawsze kamera i światła. Chciałam mieć koleżanki, normalne dzieciństwo, a w zamian zostałam tego pozbawiona jak i rodziców. A teraz chcecie mnie związać brew mojej woli z mężczyzną do którego nic nie czuję? Tego - pokazała obrączkę - którego poślubiłam, kocham całym sercem i chcę z nim być. Nie zabronicie mi tej miłości i normalnego życia.
-Co to za głupoty!! - wrzasnął. - Co Ty gówniaro wiesz o życiu?! Myślisz, że Ci ta miłość coś da? Na pewno to jakiś biedny chłopak, który nic nie osiągnął.
-Mylisz się..
-Nie, na pewno się nie mylę!
-Mylisz się!!! - wrzasnęłam ja. - I będę z nim czy tego chcesz czy nie i nie zabronisz mi tego!!! - wybiegłam z salonu. Udałam się do pokoju. Tam się rozpłakałam. Nie czekając jednak wzięłam walizkę i zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy. Nie było tego wiele, choć miałam wiele rzeczy. Zabrałam tylko te, które były dla mnie istotne i podstawowe przedmioty. Resztę sprawię sobie sama z Damonem. On tam czekał na mnie w naszym domku. Zamieszkał tam, a ja bywałam u niego codziennie. Teraz uznałam, że na dobre tam zamieszkam. Jak na razie byliśmy tam bezpieczni. Zawołałam panią Susan i poinformowałam ją o swoim zamiarze. Oczywiście jak zawsze była gotów mi pomóc w każdej chwili. Otworzyła mi tajne przejście do stajni. Wsiadłam na konia i ruszyłam przed siebie, w kierunku oddalonego lasu. Po niedługim czasie byłam pod domkiem Damona. Siedział na schodach  i ucieszył się widząc mnie, lecz po chwili zauważył moje oczy i walizkę. Nie musiałam mu mówić dokładnie wszystkiego. On wiedział. Przytulił mnie mocno i głaskał po główce. W domku przy herbacie opowiedziałam mu o całym zajściu. Kiwał tylko głową z kwaszoną miną. Nigdy nie rozumiał moich rodziców jak mogli być tak okrutni. Jego własny tata, pomimo trudu w samotnym wychowaniu syna, dał mu tyle miłości ile mógł. Damon nie wiedział co to znaczy być  "niekochanym dzieckiem". On znał tylko ból braku jednego z rodzica, braku matki. Ale i tak wyrósł na wspaniałego mężczyznę, którego pokochałam całym sercem... Nasza rozmowa przy herbacie jak zawsze znalazła finał w łóżku. Brakowało mi dotyku jego ciała. Przy nim nauczyłam się czym jest miłość fizyczna. Ma ona zapach i dotyk. Zapach ciała drugiej osoby i dotyk tej osoby. To drugie odczuwałam najlepiej. Dotyk ustami, dłońmi... A gdy miałam go w sobie... Czułam jak odpływam i cała rzeczywistość znika, jesteśmy tylko my i nasz intymny taniec miłości...
-Wiesz...  - zaczęłam pierwszą rozmowę po naszym seksie. - Myślę nad zakończeniem kariery.
-Teraz? - głaskał mnie po włosach.
-Tak. Jestem zmęczona, kochanie... - westchnęła. - Wolę być sprzątaczką...
-Wiesz, w fali największej popularności to dość ryzykowne posunięcie.
-Ale...
-Poczekaj. - przerwał mi. - Poczekał jeszcze... 2 lata chociaż. W tym czasie twoja kariera może stać w miejscu albo wcale. Albo sama możesz się trochę o to postarać.. - mrugnął okiem.
-Czyli...?
-Przyjmować mało ciekawe role, odmawiać...
-To dziwny plan, ale nie głupi.
-Ewentualnie przyćmi cię inna aktorka i nie będziesz musiała się martwić. Ewentualnie coś innego się wydarzy. Ale radzę Ci i tak poczekać. Zaufaj mi...
-Zawsze Ci ufam. - pocałował go w szyję, a on się uśmiechnął i przytulił mnie mocniej. Uwielbiałam jak jego silne ramię mnie obejmuje.


-Dzień dobry, nie przeszkadzam? - Alex wyszedł przed dom, a ja z tatą dalej siedziałam na schodach i słuchałam jego opowieści z pamiętnika.
-Nigdy. - uśmiechnęłam się. Wstałam i pocałowałam go. Wtuliłam się w jego mięciutki sweterek. Mój ojciec wyraźnie był zadowolony z takich widoków. Sam w końcu kochał kogoś i wie co to za uczucie. A do Alexa, jak i do mnie poczuł tą nić sympatii. Czuł, że mój chłopak nie chce mnie wykorzystać, ale być ze mną i kochać mnie.
-Opowiadałem mojej córce co było dalej w pamiętniku. - odezwał się Damon.
-Rozumiem. - powiedział Alex. - Czy już wiadomo...
-Nie. - przerwałam mu, bo wiedziałam o co chce spytać. Skinął tylko głową, a ja znów się  do niego przytuliłam.
-Wiecie dlaczego was polubiłem? - zaczął tata. - To jakbym miał na żywo przegląd własnego życia z przeszłości.
Uśmiechnęliśmy się i usiedliśmy razem i tata kontynuował opowieść z pamiętnika...