CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

czwartek, 28 kwietnia 2011

Rehabilitacja (4)

To były pewne – Szysza będzie mieć kłopoty.
Jej pobyt skrócony tutaj – to nie było już tak pewne, ale nie wiadomo było, jaka karą ją czeka.
-Ee tam! Jestem carycą i nic mi nie zrobią!
I wszystko jasne.
Ola i Pola dostrzegły przez okno, jak w ulicy Magda i Bendzi machają im, po czym on ją bierze na barana i razem pędzą prosto całkowicie znikając z pola widzenia. Szysza usiadła na łóżku i głęboko westchnęła.
-Farciarze... heh. - mruknęła.
Mysza usiadła koło niej.
-Wiesz... tam w Łodzi mam kogoś... to znaczy nie bardzo... ale ja go kocham... ale nie wiem czy on mnie... -Szyszka zaczęła opowiadać. -Była impreza, ja z rodzicami i kilkoma znajomymi. Nagle... widzę JEGO... gorze, on wyglądał jak Dave Gahan... i ten uśmiech i te ruchy jak tańczył...
-I cię kopnął miłosny prąd.
-Da... ale nie gadałam z nim, nie znam go w sumie... ale on się patrzył na mnie. I ma fajne imię – Alan.
-Hmm... nie mam jakiegoś doświadczenia w związkach, ale wydaje mi się, że on jest z takich typów: „Do każdej zagadam, ale do tej, która mi się najbardziej podoba nie”.
-Nie wiem... jak wyjdę ze szpitala, to co to będzie. On chyba nawet nie wie, że tu jestem.
-Spróbować z nim pogadać nie zaszkodzi.
-No tak... ale się wstydzę...
-Jak każdy... ale dasz radę. - przytuliły się.

Tymczasem u Magdy i Benia.
-Kocham cię, kwiatuszku. - dał jej malutkiego kwiatka, niezapominajkę.
-Teraz na pewno cię nie zapomnę. - pocałowała go.
-Nie mogę się doczekać, kiedy stąd już wyjdziesz i będziesz tylko moja.
-Ja też... ale jak ja wytrzymam z kolei bez Poli i Oli... tak bardzo się z nimi szybko zżyłam.
-Będzie się odwiedzać.
-Tak, ale nie codziennie, nie będziemy mieć wspólnego pokoju i te wygłupy...
-Myślę, że sobie poradzicie.
-Mam nadzieje...
-Na pewno spotkacie się na naszym ślubie.
-Hihi!
-Będziesz mieć piękna suknie!
-A Ty garniturek!
-Będzie na naszym weselu grać Depeche Mode.
-Jak i na moich urodzinach.
-Tylko skończysz te 18 lat, to cię zaciągnę pod ten ołtarz. - zaczął ją łaskotać.
-Hihi, kotku, hihi! Czyli za kilka miesięcy! Hihi!
-Za 2 miesiące , mamy kwiecień, zaraz czerwiec. - przestał ją łaskotać.
-Ja będę mieć 2 druhny w takim razie!
-Dobra, to ja jakiś dwóch ziomków wezmę! - uśmiechnął się szeroko.
-No i mamy remis.
-I miłość. - pocałował ją.
-Tak.... tyle już wycierpiałam...
-...By móc dotrzeć do mnie, bo i ja cierpiałem...
-Oboje musieliśmy cierpieć, by się odnaleźć w końcu. Oh, nie chcę już nikogo innego, chcę tylko Ciebie.
-A ja tylko Ciebie..
-Chcę byśmy byli na zawsze...
-Razem...
-Amen...
-Kochaj mnie...
Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień
Jak sucha studnia wodę
Kochaj mnie namiętnie tak
Jakby świat się skończyć miał...
(Perfect – Kołysanka dla nieznajomej)
. - zaśpiewał jej do ucha szeptem.

Pożegnali się czule, ona gdy weszła do budynku, wzięła kawę z automatu.
Na palcach weszła po schodach i przeszła obok siedziby Grzybek, dalej przez korytarz aż do pokoju nr 7 .
-Boże, jak ja wam dziękuje! - mocno uściskała przyjaciółki i wycałowała.
-Czego się nie robi dla przyjaciół. - Myszka zrobiła minę... na chomika.
-Szyszko... ale co będzie, jak Ciebie...
-Nie bój! Ja sobie dam radę.
Magdzie telefon zaczął wibrować. Gdy rzuciła na niego, podeszła do okna i uśmiechnęła się. Beny stał i trzymał plakat z napisem. „Kocham cię Magdo, mam nadzieje, że zostaniesz moją żoną <3”.
Wychyliła się i krzyknęła „TAAAK!!!”.

Ktoś zapukał do nich.
-Witajcie szanowne koleżanki.
-A Ty czego tu szukasz? - spojrzała Szysza na niego krytycznie. - Zabawek? A może dziuń.
-Pani Paździochowa prosi Ciebie szanowna koleżanko do siebie.
Dziewczyny spojrzały do siebie, a Szyszka puściła im oczko. Wychodząc z pokoju, Damian do niej powiedział.
-Ponoć słyszałem, że masz kłopoty.
-Zamknij się. - odpowiedziała mu, po czym wyszła na korytarz, a docierając do izby, drzwi się za nią zamknęły.
Damianek nadal stał w progu.
-Nadal będziesz tu stał? - mruknęła do niego Madzia.
-Chciałem na was popatrzeć szanowne koleżanki.
-Prędzej mój chłopak skopię Ci tyłek.
-No wiesz... nie jesteś tu sama.
Pola na niego spojrzała. Podszedł do niej.
-Mam nadzieje, że będziemy ze sobą... tańczyć. - mrugnął do niej. Wychodząc. - Na razie Polciu....
Magda i Myszka spojrzały na siebie.
-Ale siebie na Ciebie uparł. - stwierdziła Karmel. - Ale jak to on, niedługo odpuści.
-Cóż... jest uroczy, ma ładne oczy.
-Nie zaprzeczę... ale to dupek, siostro.
-Skoro chce mieć każdą... to pewnie...
-Już nas podrywał i ja dziękuje! Ja i Szyszka go odrzuciłyśmy, jako jedyne, to od razu cała banda princess na nas naskoczyła.
-O ja cię!
-Cóż, nie rozumieją, że ja mam narzeczonego, a Szyszka kogoś kocha.
-Co za...
-Jeśli Ty go odrzucisz, to też po Tobie pojadą, o ile już tego nie robią, bo z nami jesteś, ale jesteś jeszcze nowa tu. Ja jestem tu tydzień jak nie więcej z Szyszką.
-A... Szymek? To znaczy... myślisz, że ze mną pójdzie na dyskotekę?
-Jak go do niego pójdziesz, to tak... on jest nieśmiały, ale na pewno go dowartościujesz tym, bo już to zrobiłaś rozmawiając z nim.
Mysza się uśmiechnęła.
-Tylko nie wiem, czy go kocham... kogokolwiek kocham...
-Nadejdzie taki moment, że Ty sama będziesz to wiedzieć.

Szysza wróciła do pokoju.
-Ale ten Grzyb wymyśla! - zaczęła z nutką pretensji w głosie - Ciekawe, jakim cudem zniszczyłam doniczki, jak teraz spokojnie stoją i nie są naruszone, hę?
-Ona szuka tylko okazji, by pojechać po kimś. - skomentowała Magda.
-Nom, a jeszcze mi Ojciec Dyrektor (czytaj główny ortopeda) dał mini ochrzan i bla bla bla. Rodzice mają jutro przyjechać.
-I?
-I nie wiem. Albo mnie zabiorą, albo Ojciec Dyrektor da im ochrzan za mnie.
Dziewczęta spojrzały na siebie.
-Nie przeżyję bez Szyszki. - powiedziała Myszka.
-Ani ja. - powiedziała Madzia.
Szysza westchnęła, po czym z uśmieszkiem dodała.
-Zawsze mogę wejść przez okno.
Zaśmiały się.
-Weź Benia przy okazji. - puściła jej oczko Karmel.
-Poza tym.. muszę przecież z Alanem... bo gadałam tu z Mysią o tym...
-Musisz z nim kontakt złapać i już! - powiedziała Mysia. -Bo... Ty Caryca jesteś!
-Da!
-A Caryca to silna kobieta! Nie poddaje się!
-Da!
-Musisz być jak.... bulterrier!
-DA!!
-Jak wściekłych byk!!
-DA!!
-Jak Tommy Lee Jones w ściganym!
-DA!!!

Pola zapukała do 1.
Zastała tam Szymka i dwóch chłopców.
-Poznaj Andrzeja. - przedstawiał jej Szymon współlokatorów.
Andrzej miał... laptopa i grał w Icy Tower. Nosił okulary i miał rudą czuprynkę.
-I Mariana.
Marian miał postawioną z włosów antenkę na głowie i grał w gameboya przezywając każdy ruch.
Mimo to, miło przywitali dziewczynę.
-Możemy się... przejść? - powiedziała do Szczurka.
-Pewnie.
Wyszli z pokoju, po czym zeszli po schodach i spacerowali na parterze po korytarzach. Znów pochłonęła ich rozmowa na różne tematy. Między innymi z dyskoteką.
-Raz poszedłem... to podpierałem ściany.
-Nikt nie chciał z Tobą tańczyć?
-Nikt... ja nawet chciałem, ale one nie chciały, to obiecałem sobie więcej już nie iść.
-A.... gdybym ja chciała, żebyś poszedł ze mną, zgodziłbyś się?
-Naprawdę chcesz ze mną iść? A... Damian?
-Damian, Damian... on woli każdą... nie wiem, czy będzie chciał ze mną tańczyć, ale chciałabym, żebyśmy razem poszli i tańczyli... ale jeśli nie chcesz, to spoko, zrozumiem to.
-Dobra... mogę iść. - nieśmiało się uśmiechnął.
-Wow, super! - podskoczyła.
Cieszyło go jej szczęście, lubił patrzeć jak się uśmiechała, robiły się jej takie słodkie dołeczki przy policzkach.
Wtedy ona spojrzała na niego znów, stanęła tak blisko i na palcach, by być wyższą. Objęła jego szyję i na wargach złożyła pocałunek.
On całkiem zaskoczony tym miłym gestem, zaczerwienił się, ale nie chciał ukrywać, że sprawiło mu to przyjemność.
Teraz spojrzeli sobie tak głęboko w oczy. Złapali się za ręce i wrócili na oddział 13.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Rehabilitacja (3)

Dokładnie o 6.00 rano weszła pielęgniarka. Pola wolała udawać, że śpi, natomiast dziewczyny pokazały, że nie śpią. Kobieta widząc „jeszcze śpiącą” Myszkę, dźgnęła ją termometrem w ramię.
-Hej Ty. - dodała.
Mysza wzięła ten termometr i pomyślała, że następnym razem obudzi się pierwsza, byle tylko nie była dźgana. A że nie chciało jej się wstrząsnąć przedmiotu, to na nim nadal widniała temperatura 36,6, zapewne po innej osobie, która kiedyś sobie tym termometrem temperaturę mierzyła. Wszystkie miały temperaturę 36,6 .
-Nic nas nie zniszczy! - powiedziała z dumą Szysza.
Pola nie mogła tego powiedzieć, bo ona miała zwykle tak słaby organizm, że nawet jak ktoś na nią kichnął, to od razu łapała jakieś chorubsko. Dlatego bała się, że z szpitala też coś załapie, tym bardziej, że na ścianie jest grzyb.
-Teraz znowu jest pora mycia i innych duperel. Tu jest wyjątek i chłopcy idą pierwsi, bo my wiadomo, makijażyk, puderek, zęby, włosy i tak dalej. - powiedziała Myszce Magda.
Weszły do łazienki. Mysza minęła się z Szymkiem. Powiedzieli sobie „cześć”.
-Lubi cię. - Karmel zrobiła jej kuksańca.
Dziewczyny załatwiły to, co miały i wróciły do pokoju. Nastąpiła zbiórka na śniadanie, zjadły z Szymkiem, po czym znowu wróciły do pokoju.
-Teraz jest gimnastyka. Zaraz znów nasza „kochana” Martusia nam to oznajmi. Tylko megafon jej dać. - Magda zakładała bluzkę z Depeche Mode.
-Dopiero potem śniadanie. Chcą nas zniszczyć!
-ZBIÓRKA!!!!
Wszystkie 3 poszły i oczywiście się ustawiły na zbiórce. Gdy Mysza spojrzała na Szymona, ten się uśmiechnął do niej, a jej serce mocniej zabiło.
-Damian!! Nauczyć się sprzątać pokój! - Marta oceniała porządek w pokojach.
-Ależ kobieto! Jest tak czysto, że w podłodze przejrzysz się jak w lustrze.
-Jak masz być moim mężem, to musisz zdać o porządek!
-Ależ ja już nim jestem.
Gdy wyszedł z pokoju i spojrzał na Polę, podszedł do niej.
-Dzień Dobry szanowna koleżanko. - po czym chwycił jej dłoń i ucałował.
Marta strzeliła go gazetą w głowę. Następnie zwróciła się do Poli.
-Gdzie twój kocyk?
-Nie mam....
Poszła zgłosić do Grzybek. Ta powiedziała.
-Nie może ćwiczyć. Można jej podarować, bo jest tu od wczoraj. Pola, wracaj do pokoju.
-Ja jej pożyczę swój kocyk! - powiedziała Magda.
-Nie wolno Magdaleno.
-Jestem Magda, proszę pani. Mnie rodzice nie nazwali Magdaleną, a imię Magda może samodzielnie istnieć.
Paździochowa jej już nie odpowiedziała.
-Przepraszam, dziewczyny. - powiedziała im Myszka.
-Nie szkodzi, jeszcze będziesz mieć okazję z nami ćwiczyć. Możesz wziąć moje gazety, książki itd.
-Nawet mój słownik od rosyjskiego i hiszpańskiego! - powiedziała Szyszka radosnym tonem.
Nie tylko Pola nie ćwiczyła, Szymek oraz jakiś mały chłopiec też.
Myszka wróciła do swojego pokoju, przebrała się i położyła na łóżku, uprzednio biorąc torebkę Magdy z książkami. Najbardziej dziewczynę zainteresowała książka o Depeche Mode. Zaczęła czytać, aż do momentu, gdy ktoś zapukał do jej pokoju. Gdy krzyknęła „proszę”, wszedł Szymek.
-Hej.
-Hej. - uśmiechnęła się i pomachała dłonią.
-Nie przeszkadzam?
-Nie, skądże. Siadaj gdzieś. Możesz nawet na moim łóżku.
Usiadł na jej łóżku.
-Zdejmij klapki, mamy godzinkę, dwie chyba.
Zdjął klapki i po turecku jak ona siedział na łóżku. Rozmawiali o muzyce, a potem zaczęli mówić o swoim życiu. Szymek rodzeństwa nie ma, ma dobre relacje z rodzicami. Tak jak ona, nie ma raczej nikogo w szkole. Zauważyła, że jest on jak jej pokrewna dusza. Nawet bez słów się rozumieli.
Tak właśnie szybko im czas zleciał, że Madzia z Olą wróciły i pozdrowiły gościa.
-Dawajcie teraz acapelę! - zaproponowała Magda.
-Depeche? - zapytał
-Da punk! - krzyknęła Pola.
-Punk? - uśmiechnęły się dziewczyny.
-To.. .takie moje powiedzonko... Da to po rosyjsku, a punk wiadomo.
-Wiesz co? - Szyszka położyła dłoń na jej ramieniu. - To jest ZAJEBISTE!
-Da punk! - potwierdziła Karmel.
-To dajemy z songiem!
Włączyli i zaśpiewali „Enjoy The Silence”.
Words like violence
Break the silence
Come crashing in
Into my little world
Painful to me
Pierce right through me
Can’t you understand
Oh my little girl

All I ever wanted
All I ever needed
Is here in my arms
Words are very unnecessary
They can only do harm

Vows are spoken
To be broken
Feelings are intense
Words are trivial
Pleasures remain
So does the pain
Words are meaningless
And forgettable

All I ever wanted
All I ever needed
Is here in my arms
Words are very unnecessary
They can only do harm

Enjoy the silence...


Usłyszeli, jak niektóre panny zaczęły marudzić, że śpiewają.
-Bo one tylko potrafią jęczeć „Bejbi, bejbi, beji oooo”! - powiedziała Szysza.
Pola wyjęła z torby... radio na baterię.
-Dużo jeszcze masz tych gadżetów? - Magda była mile zaskoczona.
Myszka włączyła urządzenie.
-Dawaj na RMF Depeche Mode! - rozkazała Szyszka.
-Jest RMF. - powiedział Szymek.
-Dawać Radio Zet. - powiedziała Madzia.
-Złote przeboje! - Pola się włączyła
-Vox FM! - Szczur też.
Zaczęli się „bić” i każdy próbował włączyć swoją stację.
Grzyb wparowała do pokoju.
-Proszę wyłączyć to radio. - rozkazała. - Inaczej wam zabiorę.
Wyłączyli z gniewna miną, a ona z kolei z satysfakcją odeszła.
To pokazali język, a ona się wróciła, więc nagle zrobili poważne miny.
-Będzie mieć kiedyś kłopoty. - zagroziła im.
Gdy znów odeszła, głucho się śmieli.
Szymek i Pola tak głęboko sobie spojrzeli w oczy, że ich twarze były tak blisko, lecz dostrzegli, że sami nie są, więc tylko się uśmiechnęli.
-ZBIÓRKA!!!
Zbiórka, sprawdzanie czystości, obiad...

Do 7 ktoś zapukał.
-Bendzi! - skoczyła na niego, a on nie potrafił nie całować jej.
-To dopiero z nich zakochane gołębie! - skomentowała Myszka.
-Taa... nawet w nocy Ci taki wejdzie. - dodała Szyszka. - A Ty nie wiesz, czy go zabić, czy przywitać.
-Porywam wam Madzię na godzinkę, dwie. - oznajmił, po czym wziął ukochaną na ramiona i wyszli.
-Ja idę po kawę do automatu. Idziesz?
-Nie. - odpowiedziała Mysza.

Niedługo potem znowu ktoś zapukał.
-Cześć szanowna koleżanko. - Damian znowu tak blisko usiadł obok niej na łóżku, przy czym zaczesywał włosy palcami do tyłu. - Co tam?
-A.. .czekam na przyjaciółki i na lekcje.
-Ja też. - chwycił kosmyk jej włosów. - Ale Ty masz piękne włosy.
-Dziękuje.
-Czy wiesz o dyskotece w czwartek?
-Dyskoteka? Gdzie? Tutaj?
-Tak, tutaj. W każdy czwartek robią dla naszego oddziału dyskoteki. Jest świetna zabawa, mam nadzieje, że przyjdziesz.
-Chętnie się wybiorę.
-To super! - klasnął w dłonie. - Ja będę na pewno. - mrugnął okiem.
-A ja mam nadzieje, że moje kumpele też.
-No, fajnie było. Ale ważne, jak Ty będziesz. - poruszał brwiami. - No, to ja lecę, ale wiesz gdzie jestem, prawda?
-W 1.
-Dokładnie. Do zobaczenia szanowna koleżanko. - pocałował ją w policzek.
Gdy wyszedł, stwierdziła że on ją podrywa, ale czemu akurat ją? Zresztą, te jego oczy w jakimś sposób ją czarowały i obraz jego twarzy nie mógł zejść jej z oczu.
W tym samym czasie weszła Szysza z kawą.
-Co przydupas chciał?
-Zaprosić mnie na dyskotekę.
-Idź, ale bez niego. Ja idę, Madzia wyciągnie Beniego, a Ty bierz Szczurka.
„Jeśli się zgodzi”.
Magda wróciła sama.
-Zróbcie coś, ona (Grzyb) wygania Benia!
Szyszce przyszedł do głowy iście szatański plan. Myszka pomyślała podobnie jak ona.

Chwilę później...
-Proszę Pani! - Pola wbiegła do izby.
-Co jest? - mruknęła ponuro.
-Ola, moja kumpela coś krzyczy, nie wiem. Niech pani przyjdzie!
Gdy doktor wstała z siedzenia, Szyszka biegała po korytarzu.
-Wiiiiiiidziaaaałaam ooooorłaaaaaa cieeeeeeń! - krzyczała.
-Dendrowka! Cicho bądź! - zwróciła jej uwagę Paździochowa.
-STAŃ POWIEDZ, NIE JESTEŚ SAM! A WSZYSTKO TOOOO, BO CIEBIE KOCHAM! - śpiewając to wzięła doniczki z parapetu i zaczęła z nimi biegać.
-Whiskas, do cholery! - Gzyb zaczęła już za nią biec.
Gdy znikły, Myszka dała znak Madzi, a ta pobiegła przez korytarz, a przy schodach stał już Benio. Madzia wycałowała Myszę, a Bendzi przytulił ją, po czym wziął ukochaną na ramiona i wbiegł z nią po schodach i wyszli na dwór.

Wszyscy mieli ubaw z tej całej sytuacji.
Nagle znowu pojawiła się Szyszka i odłożyła tańcząc przy tym doniczki i schowała się w pokoju. Niedługo potem doktor ledwo szła i przechodząc obok pokoju numer 7, wymamrotała.
-Whiskas, masz... masz kłopoty. - po czym poszła dalej, aż do izby.
Ola i Pola przybiły piątkę.

Rehabilitacja (2)

Wszyscy stanęli gęsiego w kolejce po żarcie.
-Uhuhu! Dziś mają zmutowane mięso i jak zawsze zupę ziemniaczaną. - oznajmiła Ola.
-Lepiej brać zupę, nie ma aż takiego ryzyka sensacji żołądkowych. - dodała Magda.
-Inaczej tak strzelasz z dupy jak CKM!
-Whiskas, cicho bądź. - ktoś powiedział w kolejce.
-Jak Ty się zwracasz do mnie, grzeszniku? Poczekaj, niedługo buty będziesz mi czyściła.
-Pacanki... - ktoś szepnął za nimi.
-Z pacankami to możesz sobie robić słit focie. Ryjek masz idealny.
-Ale Ty jesteś popieprzona.
-Ty natomiast jesteś tak słodka, że rząd przez Ciebie zbankrutuje wydając cukier.
Wyszło na to, że tak naprawdę Szyszka i Karmel nie są lubiane na oddziale.
-Współczuć tylko Poli. Z takimi kosmitkami mieszkać...
-Ty, ty, moherek różowy! Zostaw Myszkę w spokoju!
-Myszkę? Już je przechrzciłyście durnym nickiem?
-Nie... - odezwała się Myszka. - Mam ten pseudonim kilka lat i go lubię i nie uważam za durny.
Zapanowała cisza.
-No, wreszcie cisza tam! - doktor Paździochowa obserwowała kolejkę.
Dziewczyny z 7 wzięły zupy ziemniaczane i dwie z nich zaprosiły nową do swojego stałego miejsca przy stołówce.
-Sama widzisz, chamstwo się szerzy. - powiedziała do niej Szyszka.
-Dlaczego was nie lubią?
-Bo my zło wcielone. - mrugnęła do niej Magda. - Wiesz, my woli co innego niż inni, takie odmieńce z nas.
-Ale takie chcemy być! I widzę, że Ty z nami!
-Tak... bardzo was lubię...
Uścisnęły doń Myszki.
Ta odwróciła się i spojrzała na tego tajemniczego bruneta, który siedział sam przy stoliku jedząc zupę.
-Czyżbyś patrzyła na... - zaczęła Ola.
-Szymona..? - Magda spojrzała znacząco na Olę.
-Szymon? - spytała Myszka.
-Tak, Szymon. Też nasz typ, tylko dość nierozmowny, ale jak się my go coś spytamy, to nawet odpowie, bo innym nie. - powiedziała Karmel. -Jest taki tajemniczy...
-I tak piękny jak Brytyjczyk! Ale dziunie i tak wolą Damianka, blee...
-Możesz do niego zagadać!
-Weź, musimy ją najpierw mu przedstawić, bo może uznać ją za wroga czy Bóg wie kogo jeszcze.
Skończyły posiłek, po czym udały się schodami do swojego pokoju i teraz musiały czekać pewien czas aż zaczną się lekcje.
-Ja jestem od was o rok starsza, więc nie jestem w klasie z Szyszką. - mówiła Magda do Poli. - Ale Ty będziesz z nią. Hihi, zazdroszczę Ci.
-Ale przynajmniej będę miała z kim siedzieć! - Ola ruszała brwiami.
-Ja siedzę właśnie z Szymkiem. Po lekcjach przedstawię Cię jemu. - Karmel uśmiechnęła się do Myszki. - Znamy się dopiero kilka godzin, a już cię tak polubiłam!
-Ee tam, ja ją kocham już! - Szyszka przytuliła Myszę, więc i Karmelek się dołączyła.

Zeszły po schodach i idąc korytarzem znalazły się przy salach lekcyjnych. Stanęły przy salach, zaś inni krążyli nie wiadomo gdzie. Dostrzegły Szymona.
-Chodź. - Magda chwyciła dłoń Myszki.
-Ale miałyśmy po lekcjach..
-Zmiana planów.
Podeszły do niego.
-Hej Szymek! Myślę, że powinieneś poznać naszą nową, właściwie już przyjaciółkę Polę, zwaną też Myszką.
Wymienili uścisk dłoni oraz nieśmiało na siebie patrzyli.
-Spokojnie Szymek, ona jest jak ja, czy Szysza. Jej nie masz co się bać, wiem o tym. - mrugnęła do Poli.
Szymon był dość nieśmiały w stosunku do dziewczyn.
A Magda specjalnie odsunęła się daleko od nich, by mogli pogadać.
-Więc.. - zaczęła Pola. - Długo tu jesteś
-Niecałe 2 tygodnie...
-Aha... ja dopiero dziś tutaj przyszłam i będę miesiąc tu... ale poznałam dziewczyny, są bardzo fajne i przyjazne.
-One tak...
Widać, że z nikim oprócz nie ma kontaktu.
-Co słuchasz?
-... na pewno nie nowoczesnych knotów..
-Ja słucham Depeche Mode... The Cure...
-The Cure?
-Tak.
-Ja też...
-Wow, to super! - uśmiechnęła się tak, że i on nieśmiało też.
-Od urodzenia w sumie... mama mi puszczała...
-Ja dopiero od roku, ale znałam ich wcześniej! Podobnie Depeche Mode, ich słucham 2 lata, ale w dzieciństwie już ich słyszałam.
-Więc... i Ty nie słuchasz tego komercyjnego badziewia?
-Tak się złożyło.
-I dobrze.
Tymczasem jej kumpele tylko się cieszyły.
-Wreszcie ma z kim rozmawiać! - Szyszka poklepała po plecach Karmel.
-Myślę, że oni do siebie pasują... będą razem.
-Myślisz?
-Ja to wiem. - puściła jej oczko.

Zadzwonił dzwonek, więc wszyscy poszli na lekcje. Szysza Myszą robiły origami, ktoś rzucał papierkami... i tak 2 razy 45 minut.
Wróciły do pokoju. Teraz musiały poczekać na kolację.
-Tym razem dadzą Ci herbatę, którą wystygła 2 godziny temu, stare jajko, świeży chleb i kostkę masła, jak przy śniadaniu w sumie, ale wtedy zdarza się ciepła herbata. - powiedziała jej Ola odliczając do zbiórki.
I nagle krzyknęła przewodnicząca „Zbiórka”.
-No i masz. - mruknęła Szyszka. - Ja... ja po prostu wiem, co i kiedy! Tylko, że mnie do łóżka powinno się poddawać posiłek!
Ustawiły się na zbiórce, szybka inspekcja i zeszły do jadalni. Szymek znów sam siedział.
-Może go zaprosimy? - zaproponowała Myszka.
-A czemu nie! Idź po niego! - powiedziała Ola.
Mysza powoli wstała i szła do niego. Gdy stanęła przy nim, nieśmiało wymówiła.
-Przysiądziesz się do nas?
Spojrzał na nią.
-Byłoby... miło... - spuściła wzrok.
A on bez słowa wstał i wziął tacę ze swoim jedzeniem i usiadł obok niej przy stoliku.
-No i elegancko! - klasnęła w dłonie Szysza.
-Whiskas, jak się je, to się nie gada! - zwróciła jej uwagę Grzyb.
-Ale ja robię tu za wyjątek! Takie wszystkie są caryce!
-Nie zapominaj o wampirach! - odezwała się Magda.
-I myszkach! - Pola też.
-A Szymek kim jest?
-Ja... mogę być szczurem. - uśmiechnął się znów nieśmiało.
-Szysza, Mysza, Karmel i Szczur! Proszę państwa, mamy tu zajebisty kwartet!
Myszka i Szczur spojrzeli na siebie i znowu zobaczyła ten jego uśmieszek.
„Chyba się zakochałam”. - powiedziała w myślach i zaczęła sobie wyobrażać, że go całuje.

Przyszła pora mycia. I coś o czym Pola nie wiedziała...
-Otóż... cała łazienka nie ma podziału na dziewczynki i chłopców. - zaczęła wyjaśnia Magda. - Kible nie mają drzwi, tylko zasłonki jak do prysznica.
-Bo jest kryzys i rząd nie stać na kilka drzwi i Bóg tak chciał. - dodała Ola.
-Teraz jest pora o której myją się dziewczyny, potem chłopcy. Zawsze musi być kilka dziewczyn na warcie, bo panowie lubią podglądać.
-Szkoła przetrwania. Bear Grills powinien uścisnąć nam dłonie.
Dziewczęta się umyły, po czym powróciły do pokoi.

Wieczór.
Pola pogrzebała w torbie i wyjęła małe urządzenie.
-Co to? - spytała Szysza jedząc ciasteczka i czytając komiks.
-Mini telewizja.
-TELEWIZJA?! - krzyknęła z Magdą.
To sprowadziło do pokoju Martę.
-Co się drzecie? - spojrzała na nie, po czym na Myszę. - Co to jest?
-To... jest malutki telewizor...
Marcie oczy zabłysnęły.
-Dziewczyny!!! Chodźcie do 7!
Po chwili bandą dziewcząt znalazła się w pokoju.
-HURAA!!! Obejrzymy „Na wspólnej!”!
-Właczaj na TVN!
Pola ustawiła na serial. Dziewczyny siedziały na krzesłach lub podłodze, a Myszka pilnowała sygnału.
-Zebrały się jak gołębie tu jakieś. - powiedziała Szyszka. - Jak moherki na Rydzyka.
-Whiskas, cicho!
I wszystko jasne.

Po seansie dziewczęta pożegnały Myszę buziakiem w policzek.
-Kurczę, tyle buziaków w jeden seans. Normalnie Gahan oddziału 13! - Szyszka pokazała jej kciuka.
-To teraz co wieczór o godzinie 20.05 będziemy mieć towarzyszy obywateli!

Była już noc, światła dawno zgaszone, więc wszyscy spali.
Nagle, Polę obudził jakieś szuranie, jakby stukanie w szybę. Czuła, że strach ją zaraz zje i tylko jej się wydaję. Jednak odnosiła wrażenie, że ktoś próbuje włamać się do pokoju. Uznała, że nie będzie dawać znaków życia. Strach przybrał na siłę, gdy usłyszała dźwięk otwieranego okna. Nie wiedziała już, czy krzyczeć, czy dalej udawać. Wtedy włamywacz wskoczył na jej łóżko i on czując jej ciało, jęknął.
-Madzia?
Gdy zbliżał twarz do jej twarzy, a Myszka chciała coś powiedzieć, przyłożył palec do jej ust.
-Już spokojnie... jestem przy Tobie... jestem cały twój...
Wtedy zapaliło się światło, przez Szyszkę, a ona widząc kogoś przy Myszce krzyknęła, a Magda natychmiast się obudziła. Mężczyzna jak oparzony odskoczył od Poli.
-Bendzi?! - pisnęła Ola.
Karmel słysząc imię ukochanego, niczym ożywiona wstała i rzuciła się w jego ramiona. A on nie mógł pojąć, z kim chciał się kochać.
-To Pola, zwana Myszką. Nasza nowa kumpela.
-Hej, jestem Bendzi, przepraszam za to, ale... myślałem, że to moja Madzia.
-E, kochanki, trzeba się schować, bo Grzyb zrobi tu harakiri!
Postanowiły schować Bendziego do szafy.
-Ale...
-Nie protestuj! - jednocześnie powiedziały i zamknęły szafę.
Usłyszały kroki Paździochowiczowej, więc natymiast wróciły do łóżka.
-Dlaczego zakłócacie ciszę nocną?
-Bo...
-Miałam koszmar proszę pani. - powiedziała Pola, - Śniło mi się, że wszystkich zabija morderca i chciał zabić mnie... nie sądziłam, że drę się przez sen, ale koleżanki mnie opanowały. Najmocniej przepraszam, obiecuje, że już drugi raz tak nie będzie.
Doktor uwierzyła w tą bajeczkę, po czym zgasiła światło i wyszła.
Wsłuchiwały się w kroki, a gdy usłyszały, że Paździochowicz wróciła do swojej siedziby, wzięły latarki i wyciągnęły Benia.
-Pozwolicie, że przed 6 będę spać w Madziowym łóżku?
Ola i Pola skinęły głową.
Magda i Bendzi czule się pocałowali.
-To zamieńcie się ze mną. Niech tamta strona będzie wasza! - powiedziała Szyszka, po czym wlazła do łóżka Magdy.
Para zakochanych położyła się natomiast w Szyszkowym łóżku i tam zapewne pozwalali sobie na małe pieszczoty.
Zegarek pokazał 5.49 . Bendzi leniwie się przeciągnął i ze smutkiem opuszczał ukochaną, lecz zapewnił ją, że dziś się jeszcze zobaczą. Otworzył okno, a następnie wyszedł przez nie. Przesłał ukochanej buziaki, a potem skoczył z balkonu na dach a z dachu na ziemię i oddalił się.
Dziewczęta wróciły do łóżek i czekały na przyjście pielęgniarki, która o 6 zmierzy im temperatury.

Rehabilitacja (1)

Pola Nowak, zwana „Myszką Hodowlaną” (choć tak naprawdę po prostu „Myszką”) miała lat 16. Starała się nie narzekać na życie, ale miała ku temu powody: nie miała żadnej koleżanki, co najwyżej dwóch kolegów, uczyła się średnio, nie miała chłopaka, miała kłopoty z wagą i kręgosłupem... właśnie, to ostatnio zapoczątkowało serię pewnych wydarzeń.
Otóż miała wprawdzie głupi wypadek... gdy umyła włosy i chciała wyjść w łazienki, poślizgnęła się na śliskiej podłodze i upadła mocno na bok. Wtedy tylko ją trochę pobolało, po czym normalnie chodziła i co najgorsze: dźwigała mega ciężką torbę na jedno ramię. Kręgosłup zaczął ją boleć, a ona gdy wstawała z siedzenia, nie mogła się wyprostować i ledwo się poruszała, niczym babcia.
Rodzice zaniepokojeni jej stanem, kazali jej pokazać się. Doznali bowiem szoku, ponieważ dziewczyna... nie miała jednego wcięcia w talii, tylko prostą talię, a drugi bok miał normalnie wcięcie. Młoda się załamała dramatyzując, że koniec świata będzie, więc rodzice zabrali ją do ortopedy – prywatnie oczywiście, bo państwowo nie dało się i wykrył u niej kręgozmyk – przesunięcie się jednego kręgu w kręgosłupie w odcinku lędźwiowym. Myszka przeszła serię rentgenowskich zdjęć i wizyt u lekarza i co najgorsze – odlew gorsetu oraz czekała ją rehabilitacja w szpitalu. Jednak kilka dni przed planowanym startem rehabilitacji, dziewczyna sama się wyprostowała i miała wcięcia w tali. Zatem, gorset nie mógł być dobry, a 500 zł już poszło.. Dlatego gdy go założyła, poczuła się jak żółw – zbroja i jeszcze tak niewygodnie. Lecz gdy poszli do innej lekarki, to zaleciła szeptem, by młoda tego nie nosiła, bo sobie zniszczy zdrowie. Myszka pokiwała głową i wiedziała już, że pobyt w szpitalu będzie nie lada wyznaniem.
Mama pomogła jej nieść rzeczy, a pokój już czekał. Z sal wyszła młodzież będąc ciekawa, kto to taki dziś z nimi zamieszka.
-Słyszałam, że to ma być dziewczyna, ma przyjść na miejsce Agnieszki. - szeptano.
-Ciekawe, kto to.
-Może okaże się fajna.
Pola zawitała do izby kontrolnej i tu po raz pierwszy spotkała doktor Paździochowicz, ona pilnowała tu porządku. Niestety, już z oczu źle się jej patrzyło. Miała ponury wyraz twarzy i wyglądało, jakby tu siedziała za karę.
-Nazwisko. - mruknęła.
-Nowak.
-Pełne.
-Pola Nowak.
-... nie ma takiego nie ma.
-Ależ jest! - mama Poli się odezwała.
-Jest Apolonia.
-Tak, ale również działa imię Pola jako samodzielne. Zna przecież pani pewnie Polę Negri czy Polę Raksę.
-... niech będzie.... - wzięła kartkę dziewczyny, po czym spojrzała na nią groźnym okiem. - Gdzie ona ma gorset?
-Ale chyba... nie jest zalecany, by teraz przyszła w gorsecie...
-Dziecko ma nosić gorset zgodnie z zaleceniem.
„Masz Ci kurtka los”. - jęczała w myślach Myszka.
Matka i córka wolały się nie odzywać, więc w końcu dostały... tzn młoda dostała pokój nr 7 i miała mieć 2 współlokatorki. Chciała je poznać, ale miała nadzieje, że jej nieśmiałość nie pochrzani nic.
Pola kulturalnie zapukała i usłyszała „Proszę”. Otworzyła i ujrzała okna bez zasłon, była taka duchota, że puch gorąca uderzył ją w twarz. Przekroczyła próg pokoju, po bokach stały stare, drewniane szafy. Na prawo były dwa łóżka za sobą, a na lewo jedno, a za nim stoliczek i dwa krzesełka a na nim porozrzucane karty do gry. Na pierwszym łóżku z prawej strony siedziała wysoka dziewczyna, miała prostą grzywkę i niebieskie oczy. Miała zwykłą czarną bluzkę oraz jeansy i nie miała obuwia. Wokół niej leżało mp3, książki i jakieś gazetki. Zaś po drugiej stronie na łóżku leżała dziewczyna z długimi, czarnymi włosami i po twarzy było widać, że humor jej dopisuje. Pola jak się domyśliła, drugie łóżko po prawej stronie należeć miało do niej.
-Hej. - pomachała ręką Myszka.
-Cześć! - jednocześnie odpowiedziały.
Nagle za pleców wyłoniła się Paździochowa.
-To jest Apo... Pola Nowak... będzie tu spać na miejscu Agnieszki Kowalskiej.
-Zajebiście! - krzyknęła dziewczyna z czarnymi włosami.
-Wyrażaj się dziewczyno! - doktor była oburzona jej zachowaniem.
-Ależ ja się tylko cieszę z powodu nowej koleżanki! - po czym mrugnęła do Myszki.
-Radość okazuję się w inny sposób, młoda damo!
-Ah tak... Jestem oh zaszczycona twą ową obecnością oh droga Polo Nowak, żeś poruszyła nasze serca i me tym bardziej! - wstała z łóżka i podeszła do niej. - Moje Uszanowanie, Aleksandra z Łodzi... - chwyciła jej dłoń i ucałowała. Po czym spojrzała na doktor Paździochowicz. - Czy teraz było ładnie? - wyszczerzyła zęby, natomiast drugą współlokatorka dłonią zasłaniała usta by ukryć śmiech.
Doktorowa wywróciła oczami, następnie odeszła, a mama Poli upewniwszy się, która jest wolna szafka, włożyła z córką torby. Wyszły na korytarz.
-Wszystko mam nadzieje masz. Jakby co, dzwonisz, ok?
-Ok.
-Wszystko dobrze?
-Tak.
-No, kocham cię.
-Ja Ciebie też.
-3maj się!
-Dzięki! I Ty też beze mnie w domu!
Pola wróciła do pokoju numer 7.
-Sorry za ten numer z grzybem. - powiedziała do niej Aleksandra
-Spoko.
-Mów mi po pseudonimie... Szyszka, ok?
-Jasne.
Dziewczyna z jasno-brązowymi włosami wstała i przywitała się z nową.
-Magda, nie Magdalena, pamiętaj! Mnie możesz mówić Karmel. Ty jesteś Pola, jak usłyszałam.
-Tak... ale... mówią mi... Myszka.
-Myszka, Szyszka, Karmel... trio rozpierducha! - Szysza ucieszyła się.
Mysza zaśmiała się i usiadła na swoim łóżku.
-Przeżyjesz tu prawdopodobnie przygodę życia. - mrugnęła do niej Karmel.
-Spójrz w górę! - Ola wskazała palcem do góry.
Pola ujrzała... grzyba na ścianie.
-To jest grzyb Paździochowicz! To rodzeństwo! Doktorowa też ma takiego grzyba na łbie.
Dziewczyny śmiały się.
Usłyszały pukanie do drzwi i powiedziały „Proszę”. Do pokoju weszło kilka osób, przede wszystkim dziewczyny. Zaczęły się kolejno przedstawiać. A z korytarzu wychylał swój łeb jakiś chłopak.
-Damian, wejdź na człowieku!
Damian był średniego wzrostu, włosy miał postawione na żel. Strzelał tymi spojrzeniami do dziewcząt, więc niektóre zaczęły się wdzięczyć.
-Witam szanowną koleżankę. - ukłonił się przed Polą, po czym usiadł tak blisko niej, że mógłby się spokojnie objąć.
-Damian.. - mruknęła Marta – gwiazda oddziału i jak się okazało – przewodnicząca grupy. Jej on się podobał, więc od razu się zrobiła zazdrosna o niego.
-Oh, ja tylko chciałbym poznać szanowną koleżankę o imieniu...
-Pola. - powiedziała.
-Ahh... Pola... co za piękne imię.
Marta kopnęła go w nogę.
Chłopak wstał.
-Proszę, byś mnie najdroższa nie kopała po nogach! - zwrócił koleżance uwagę.
Ta mu pokazała mu język.
Spojrzał na Myszkę.
-Jakby co... 1... tam mnie szukaj. - po czym zniknął, a za nim inne dziewczyny.
Gdy zostały tylko one trzy.
-Uważaj na Martę. - ostrzegła Polę Magda. - Taka zazdrośnica, że uszy bolą. Nawet jak się gada z Damianem to dostaje wścieklizny. Ale on nie lepszy – to podrywacz! Łatwo można się w nim zakochać, ale nie polecam. Szysza coś o tym wie.
-Oj dobra, dobra.
-Uważaj też na Grzyba (Paździochowicz), to jest istny demon! - Karmel dalej ostrzegała. - I spodziewaj się, że często będzie mnie tu odwiedzać chłopak... Bendzi... ahh... - rozmarzyła się. - Tak go kocham, że... że... zostanę jego żoną.
-Nawet się jej oświadczył.
-Cicho Szysza, no! To tajemnica!
-On ma 20 coś lat, a ona tylko 17, ale miejmy w dupie wiek! - Ola wniosła ręcę do góry.
-Uważaj, jak to Grzyb usłyszy, to Ci z tej dupy nogi powyrywa.
-Oj tam, oj tam - Szysza machnęła dłonią.
Pola już polubiła swoje współlokatorki.

Kilkanaście minut później na cały oddział rozległ się dźwięk gwizdka i krzyk „ZBIÓRKA”.
-Zbiórka? - spytała Myszka.
-Prezes Marta drze ryja, gdy jest zbiórka na gimnastykę, śniadanie, obiad, kolację... - odpowiedziała jej Szyszka.
-Tylko, gdy są lekcje to się nie drze. - dodała Karmel.
-A... teraz co jest?
Spojrzały na zegarek.
-Obiad.
-A co będzie?
-Pewnie stary kapeć z grzybami hihi.
-Jedzenie mają tu takie, że chyba w więzieniach serwują lepsze. - westchnęła potem Ola.
-Chodźmy.
Mysza pogrzebała w szafie i wyleciała jej książka. Magda ją podniosła i jej oczy się powiększyły.
-DEPECHE MODE?! - mówiła, a raczej krzyczała nie dowierzając.
-To mój ulubiony zespół... - powiedziała Pola.
-CO?! - Szyszka spojrzała na książką. - A niech mnie Achiles kopnie! To znak!!! To nasza siostra! Bóg tak chciał!!!
Po czym obie mocno wyściskały Myszkę. A ona z kolei sama nie wierzyła, że akurat spotka w tym miejscu dwie fanki tego samego zespołu, co ona kocha. Faktycznie, to musiał być jakiś znak.
-Ciszej!! - krzyknęła do nich Paździochowa. - Macie iść na zbiórkę!
Wszystkie 3 z tajemniczymi uśmieszkami wyszły z pokoju, a doktor nie rozumiała ich zachowania.
Ustawiły się w szeregu dumnie reprezentując pokój numer 7.
-INSPEKCJA!! - wydarła się Marta.
-Co? - Pola spytała kumpele.
-Przy zbiórkach sprawdzają w pokojach czystość, porządek i inne duperele. Jeśli jest coś wrong, to się drą np. „Magda z 7” i musisz lecieć i poprawić wszystko i ma być perfect. - wyjaśniła jej Karmel.
Przewodnicząca krzyczała imiona różnych dziewcząt, nawet wypowiedziała imię Szyszki.
-A kopnij mnie w moje carskie 4 litery! - odpowiedziała wywołując śmiech niektórych.
-Whiskas, rusz te swoje carskie 4 litery i idź posprzątać pokój. - rozkazała jej Grzybek.
-Eh... Dżizas! - Ola zaczęła marudzić, lecz w końcu poszła do pokoju.
-Hihi, whiskas? - Myszka nie mogła opanować śmiechu.
-To kolejny pseudonim Szyszki. - Magda też się śmiała.
Pola rozglądając się po twarzach, dostrzegła przy chłopcach wysokiego chłopaka, miał czarne włosy do szyi, spuszczony wzrok. Nie wiedziała sama czemu, ale same jej oczy chciały tam patrzeć na niego. Jednak gdy on rzucił na nią spojrzeniem, odwróciła się i od razu poczuła pieczenie w polikach.
Szyszka wróciła.
-Przyczepiła się do naszego pokera na stole! - powiedziała głośno.
-Tylko wy chcecie grać w rozbieranego! - odpowiedziała jej Marta złośliwie się śmiejąc.
-Hehe, przynajmniej my mamy co pokazać, bejbe!
Przewodnicząca nie wiedziała jak odpowiedzieć jej, więc tylko krzyknęła „MARSZ” i cała młodzież po schodach i korytarzach udała się do jadalni.

Miłość w dźwiękach Depeche Mode - druga wersja.

Trzy przyjaciółki – Magda, Kasia i Ola znały się od najmłodszych lat. Zawsze trzymały się razem, były dla siebie jak siostry. Nic nie było do tej pory je rozdzielić.
Aż do...
Pewnego dnia wszystkie trzy na imprezie poznały Beniamina – był już po trzydziestce, lecz przypominał im ich idola i był bardzo przystojny. Wszystkie trzy kopnął piorun sycylijski.
-Czy wy też widzicie, to co ja widzę? - Ola oczom nie wierzyła.
-On jest Bogiem... - dodała Kasia mając cały czas otwartą buzie.
-Toż to Jezus Personalny, ah! - rozmarzyła się Magda.
Codziennie oglądały jego zdjęcia, starały się bywać w tych miejscach, gdzie on bywał.
Aż jedna o drugą... i trzecią była zazdrosna. Jednak Magda wolała się nie mieszać w wojny z kumpelami, wolała być po prostu dobrą znajomą Beniego. Natomiast Ola i Kasia kłóciły się, która ma do niego podejść i zdobyć jego serce.
Któregoś dnia wszystkie trzy poszły na zakupy. Spotkały GO tam. Serca zaczęły im bić. Lecz Madzia wróciła do swoich spraw, choć kątem oka patrzyła na niego. Oddaliła się od koleżanek.
Te zaś zaczęły znowu.
-Ja tam pójdę! - ogłosiła Ola.
-Nie, bo ja!
-A nie, bo ja i Bóg tak chciał!
-A nie, bo Stefan Batory, mąż łajzy!
Kasia zaczęła podchodzić bliżej, kiedy to została uderzona torebką Olki. W zamian Kaśka swoją torebką ją uderzyła. W pewnym momencie rzucały w siebie ciuchami i wszystkim co popadło im w dłonie. Dodatkowo goniły się po sklepie.
-Panie, panie! Proszę o spokój! - ochroniarz próbował je uspokoić.
Za to niechcący Ola uderzyła go torebką i przy okazji odpadł z niej breloczek z logiem ulubionego zespołu.
Zaś obie wybiegły ze sklepu i zaczęły się znowu kłócić, po czym zniknęły, zapominając o Magdzie.
Ochroniarz skołowany podniósł zgubę dziewczyny i postanowił ją zachować i oddać jej z powrotem.
Beny dostrzegł Magdę, więc podszedł do niej i się przywitał.
-Jesteś sama?
-Byłam z... - rozejrzała się wokół. - kumpelami, ale... - szukała ich. - chyba je wcięło.
-Hehe, no cóż. Na pewno się odnajdziecie tam... gdzieś... niedługo..
-Tak...
-Więc...
-Tak?
-Nie jesteś zajęta... zakupami?
-W tej chwili tak.
-Może byśmy gdzieś wyszli? Możesz wziąć koleżanki.
-Dobra, zobaczymy. Ja jestem na tak. - uśmiechała się.
Pożegnał ją buziakiem w policzek.

Kasia pisała wiersze, Ola grała na gitarze, a Magda czytała książkę. Ta trzecia dostała smsa od Beniego, że czeka na nią w wyznaczonym miejscu.
-Laski, idziemy z Benym?
-Gdzie?!
-Na bibę, a gdzie? - uśmiechnęła się.
-Wheeeeeee!
Jednak jakieś... 15 minut zajęło im wyszykowanie. Jednak Beniamin w tym czasie rozmawiał z Magdą. Mieli tyle wspólnych tematów.
Dziewczyny wystrojone miały błyszczące oczy na jego widok.

A na imprezie wszystkie trzy sięgnęły po kieliszki wina. A Beny otoczony tak pięknym towarzystwem postanowił z każdą zatańczyć. Dziewczęta wyginały śmiało ciało ;-)
Oli tak mocno serce biło, gdy Beny ją objął do powolnego tańca. Potem do tańca z rodem Dirty Dancing porwał Kaśkę, to ona czuła, jak płonie cała.

Tymczasem ktoś chciał zatańczyć z Olą. Zgodziła się. Wtedy ten ktoś podarował jej breloczek.
-Mój breloczek!
Rozpoznała w nim ochroniarza ze sklepu.
-Alan jestem. - przedstawił się. - Chciałem Ci to oddać, bo ostatnio zgubiłaś.
-Dzięki. Jestem Ola, miło mi.
-Wzajemnie.
Była nim zachwycona tak, że zapomniała o Beniaminie.

Magda dostrzegła między Beniem o Kasią jakąś chemię.
„Co ja będę to psuć. On pragnie ją. To dobrze... w końcu jest szczęśliwa...”.
Jednak wydawało jej się, że to Beny do niej coś czuje... te rozmowy, buziaki... Zostało jej więc cieszyć się ze szczęścia przyjaciółki.
Dostrzegła też, że i Ola odnalazła sobie kogoś.
„Wszyscy, tylko nie ja... taki mój los”.
I nic nikomu nie mówiąc, opuściła lokal.

Bendzi i Kasia rozbawieni podeszli bo barku po kolejną porcję alkoholowych słodkości.
-Widziałaś Madzię? - spytał.
-Nie!
-Poszukam jej!
-Okej!
Kasię zaczepił ktoś obok.
-Paweł? - ucieszyła się na jego widok.
Przytulił dawno nie widzianą przyjaciółkę. Bowiem Paweł i Kasia znają się od czasów zabaw w piaskownicy. Gdy poszli do różnych liceów, kontakt zanikł.
-Co tu robisz? - spytała go.
-Bawię się, Ty chyba też?
-Tak, ale wcześniej cię tu nie widziałam.
-Sprowadziłem się tu niedawno, mam tu pracę.
-Super, ja mieszkam niedaleko stąd, więc możesz do mnie kiedyś wpaść... albo ja do Ciebie.
-Chętnie! Zatańczymy?
Chwycił jej dłoń i wyszli na parkiet.

Benio szukał Magdy po całym klubie, nie znalazł jej. Wyszedł na zewnątrz, lecz i tam nie dostrzegł jej osoby. Westchnął tylko i żałował, że nie zatańczy z nią jakiegokolwiek tańca...

Wróciwszy do środka, spostrzegł, że jej koleżanki bawią się w towarzystwie innych chłopców. Podrapał się w głowę zastanawiając się, czy one szaleją za nim czy za nimi.

Nawet i Kaśka zapomniała o istnieniu Bendziego, bo teraz wszystkie jej myśli skupiały się wokół Pawła. Nie wiedziała czemu, ale gdy patrzyła mu w oczy, to jej serce biło szybciej. Również nie wiedziała, dlaczego w pewnym momencie pocałowała go w usta. On oczarowany smakiem jej warg, powtórzył jej czyn. Postanowili zaczerpnąć świeżego powietrza i wyszli przed budynek, siadając na ławeczce.

Ola nadal tańczyła z Alanem.
-Masz kogoś? - spytał.
-Słucham?
-Masz chłopaka?
-Nie. A Ty masz dziewczynę?
-Niestety nie.
-Aha.
-Umówisz się ze mną?
-Co?
-Czy umówisz się ze mną?
-Pewnie, kiedy?
-Jutro.
-A której?
-13
-Przed super marketem?
-Może być.
-Super!
-Ekstra!
Alan też odważył się i dał jej buziaka.

Następnego dnia Ola i Kasia były bardzo zadowolone, tylko Magda siedziała z pokerową miną.
-A Ciebie gdzie wczoraj wcięło po cichociemnemu? - spytały.
-Ja.. źle się poczułam.
-Beny szukał cię wszędzie. Wiesz, jaką smutną mordkę miał?
„Taaa... na pewno”.
Ola spojrzała na zegar.
-Lecę! Dochodzi 13! Papa! - wyszła z domu.
Magda zaczęła rozmowę.
-Kasiu... chciałam Ci pogratulować.
-Tak?... A czego?
-No... Beniego.
-Hmm?
-Widziałam was wczoraj... te tańce... wiesz, piękna z was para. Ślicznie razem wyglądacie... cóż.. szczęścia, radości życzę!... Ja muszę mykać... pa!
-Madzia, czekaj! - chciała ją zatrzymać, ale tamta szybko wybiegła.
„Dżizzz... o czym ta kobiecina prawiła? Lecę do Beniego prędko!”.
Po drodze spotkała Pawła.
-Skarbie, musimy szybko iść do Beniego, tu chodzi o szczęście mojej przyjaciółki.
-Jasne, podwiozę cię!
Wsiedli na motor i szybko dojechali pod dom Bendziego. Na szczęście tam był.
-Słuchaj! - zaczęła z nim. - Czy zależy Ci na Magdzie? Mów szczerze!
-Tak.
-Kochasz ją?
-Hmmm... myślę, że tak.
-Na 101% ?
-Myślę, ze... tak.
-Brak pewności w twym głosie.
-TAK! KOCHAM! - krzyknął.
-Easy man, easy... wierzę. No to słuchaj teraz, ona wczoraj pomyślała, że Ty na mnie lecisz, dlatego sobie poszła. Więc teraz leć ją szukać i powiedź jej to, co mnie powiedziałeś, KPW?
-Jasne jak choinka!
-No! Aa... nie przedstawiłam Ci Pawła!
Panowie się przywitali.
-Prawda, że jest cudowna? - szepnął do Beniamina.
Ten skinął głową.
Wszyscy wyszli z domu, Kasia z Pawłem na randkę, a Beny w poszukiwaniu Magdy.
Pomyślał, że taka dziewczyna jak ona na pewno spaceruje przy fontannie w centrum miasta. I miał rację, ponieważ siedziała tam i wrzucała grosze rozmyślając nad swoim życiem.
-Madzia! - zawołał ją.
Odwróciła się i natychmiast serce zaczęło jej mocniej bić, lecz potem pomyślała, że tak nie powinno być oraz życzenie z moment mogło by się spełnić.
-Chcę byś wiedziała, że nie kocham Kasi ani Oli, są dla mnie super kumpelkami i widzę, że mają fajnych chłopaków. Ty mi się podobasz, to w Tobie się zakochałem i mam nadzieje, że i Ty we mnie też. Wiem, że to Ty jesteś moją lepszą połówką i zależy mi na Tobie.
Spojrzała na niego, wstała i podchodząc do niego, objęła jego szyję, a on jej talię. Na znak ich miłości pocałowali się w usta. I tak zostali parą.

Poszczęściło się też Oli i Alanowi, bo i oni zostali parą.

Zatem, każda z przyjaciółek znalazła sobie ukochanego. A podczas spotkań miały o czym mówić.
-Ahh... czy Paweł nie przypomina wam młodego Downeya Juniora? - rozmarzyła się Kasia.
-Alan ma takie lotnicho na głowie jak Gahan w 90 ahh!
-A Bendzi jest moim personalnym Jezusem..
Wszystkie jednocześnie westchnęły, po czym zaczęły się śmiać.

Miłość w dźwiękach Depeche Mode.

Poznali się tu, we Wrocławiu. Ona – Magda - 19-latka, on Tomasz 33-latek. Oboje słuchali tej samej muzyki, mieli wspólne zainteresowania, poglądy. Zostali przyjaciółmi.
Wszystkie niemal jej koleżanki zazdrościły jej takiego kolegi i dlatego niektóre z nich chciały udawać przyjaźń z nią, by zbliżyć się do niego. Na próżno. Prawdziwymi przyjaciółkami Magdy zawsze były Kasia, Ola. Wraz z innymi osobami lubili się spotykać w klubach i przy papierosach i alkoholu dyskutować o wszystkim. Byli zgraną ekipą.
Aż tu pewnego dnia Magdę i Tomka ciągnęło do siebie. Nie mogli bez siebie być, każde spotkanie było jak nagroda od Boga, a niespotkanie jak kara.
-Chyba się zakochałam. - wyznała dziewczynom, a one przyznały, że jej się nie dziwią.
-Te tatuaże... - mówiła Ola.
-Te włosy. - i Kasia mówiła.
-Ten uśmiech... - dodała Magda.
Wszystkie jednocześnie westchnęły. Potem zaczęły się śmiać i robić kuksańce.
-A ja kocham Roberta.. - wyznała Kaśka.
-Wiedziałam. - powiedziały jednocześnie dziewczyny.
-No, a ja w Dawidzie. - i Ola powiedziała o swoich uczuciach.
-Czyli wszystkie jesteśmy zakochane. - podsumowała Magda.

Magda główkowała, jak zbliżyć się do Tomka, jak zdobyć jego serce. Na pewno starała się spędzać z nim jak najwięcej czasu. A wtedy nie brakowało przytulanek i czułych słów. Właściwie, wszystkim się zdawało, że już są parą.

-No, kiedy coś się zacznie? - Ola czekała aż oficjalnie będą parą.
-Widzę chemię, widzę chemię! - Kasia zaczęła skakać.
-Ty, Ty, kózko, nie skacz. - powiedziała do niej Magda. - Ja mu się boje powiedzieć..
-A on?
-No... też.
-Łosie!
-Masz coś do Łosi?
Pojawił się Robert – miłość Kasi, a jego pseudonim to... Łosiu.
-Haha, cześć! Do łosi absolutnie nic nie mam! - zawstydziła się trochę.
Posłał jej uśmiech, a jej prawie się kolana ugięły. Dodatkowo miał tak długie rzęsy i piwne oczy, że mogłaby cały czas w nie patrzeć.
-E, Łosiu! - Ola poklepała go po ramieniu. - Oglądałeś Top Gear ostatnio?
-Nie, zapomniałem.
-Grzeszniku! Jeremy uciekał przed czołgiem!
-Nieźle. Am... która pójdzie ze mną na wesele?
Wszyscy popatrzyli na Kaśkę.
-Kasiu... pójdziesz? - znowu zrobił do niej te jego słodkie oczka.
Zahipnotyzowana powiedziała „tak”.
-Ołsom! - krzyknął.
-Da punk! - dodała Kasia.
Gdy Rob odszedł.
-Matko, on mnie zaprosił! - dziewczyna szalała z radości. - Oh... czy to możliwe... i jak?
-Bóg tak chciał. - odpowiedziała Ola.
-Ale... czemu akurat nie wybrał? Bo mógł Ciebie, a...
-Bóg tak chciał!

Tymczasem po Olę przyszedł Dawid, a on kupił jej breloczek. Ucieszyła go i pocałowała czule w usta. Przy wyjściu powiedziała do dziewczyn:
-Widzicie? Bóg tak chciał!

W sobotę Kasia z Robertem poszli, Ola wyszła gdzieś ze znajomymi i Dawidem, a Magda siedziała sama w domu. Zadzwoniła do Tomasza.
-Jestem w domu. - powiedział jej. - Przyjdź, to podepeszujemy!
I jak tu nie przyjść?
Ubrała się ładnie i dziewczęco i w skowronkach biegła przez Wrocławskie ulice. Nie oglądała się za siebie ani przed, tylko myślała o nim. Wybiegła na ulicę aż tu nagle coś ją oślepiło...
Słychać było tylko pisk opon i uderzenie w coś. Dziewczyna upadła, ludzie zaczęli się gromadzić, ktoś krzyczeć, ktoś zadzwonił po karetkę, a ona tylko czuła ból i płynącą krew, po czym straciła przytomność.

Pierwszy raz otworzyła oczy i zobaczyła, jak jej dłoń była trzymana przez kogoś i ten ktoś spał na krzesełku obok.
-Tom... - wyszeptała.
Wtedy on obudził się, a widząc ją żywą tak się ucieszył, że nie zawahał się ją wycałować po twarzy i mocno przytulić, tak jakby robił to ostatni raz.
-Oh Madziu, kochanie... żyjesz moje personalne słońce, światełko mojej duszy...
-Tom... skarbie... mój personalny Jezusie...
Zdali sobie sprawę, jak ważni są dla siebie...

Kilka godzin później poszkodowaną po wypadku odwiedziły przyjaciółki i przyjaciele.
-Cieszymy się, że żyjesz i jako tako nic ci nie jest.
-Chciałabym już stąd wyjść.
-Wyjdziesz, wyjdziesz. Nim się obejrzysz, to już będziesz wychodzić.
A gdy Kasia została sama z Madzią.
-Całowałam się z Robertem. - wyznała przyjaciółce.
-O, i co jeszcze było?
-Tańczyliśmy, całowaliśmy, obejmowaliśmy... ale...
-Tylko nie „ale”...
-Znaczy no... wyznałam mu, że go kocham, ale mam strach, że jak komuś zaufam, to może mnie skrzywdzić, wiesz...
-A on?
-Że ma to samo, ale też mnie kocha i chciałby by tak jak teraz między nami jest.
-Super! - ucieszyła się.
-Dał mi różę... jako znak miłości... i... jeszcze coś... i chyba jestem szalona, że na to się zgodziłam.
-Hę?
Kaśka pokazała jej swoją prawą dłoń, a na palcu serdecznym miała pierścionek z małym brylancikiem.
-O Jezusie personalny!
-Też nie wierzę. - Kasia się śmiała.
-No to gratulacje! - przytuliły się. - A.. rodzice?
-Właśnie będziemy do nich jechać. Stąd taki mój ubiór i jego.
-A ja myślałam, że wy z wesela od razu do szpitala hehe.
-No... dwa dni nie przebierać się to..
-Wait, hold on... ile?
-No, dwa dni byłaś nieprzytomna.
-Jezus Maria...
-Tomek... matko, jak on się martwił! Mówił nam, że jeśli nie przeżyjesz, to on też i dlaczego Ci nie wyznał, co czuje.
„Ahh... kocha mnie”.

Magda po pewnym czasie mogła wreszcie opuścić szpital, lecz musiała raz w tygodniu chodzić na rehabilitację. A z kim? Z Tomaszem. Teraz opiekował się nią i była jego oczkiem w głowie.

Postanowili tego wieczoru, że dokończą to, co nie zaczęli w dniu wypadku.
Był już wieczór, żaluzje zasłonięte, paliły się tylko świece. Cicho grała muzyka Depeche Mode.
Siedzieli naprzeciw siebie na dywanie, on miał na sobie czarne spodnie i biały podkoszulek, a ona czarną koszulkę z logiem zespołu i jeansy. Chwycili się za dłonie, zamknęli oczy i wsłuchiwali się w każdy dźwięk, oprócz muzyki. Było bardzo nastrojowo.
Gdy w piosence „In Your Room” padły słowa „I'm hanging on your words living on your breath feeling with your skin will i always be here”, Tomek zbliżył się do niej i zaczął całować. Objęła jego szyje i z chęcią smakowała jego słodkich ust. Zdjął koszulę swoją i jej, po czym położyl isię na sobie nie odrywając warg, a rozbierając się do szpiku kości. Gdy tak całkiem nadzy leżeli, popatrzyli znacząco na siebie, a on zgasił świeczki...

Rano już nie spali, on bawił się jej włosami jednocześnie będąc w nią wtulonym, a ona się uśmiechała i trzymała jego dłoń.
-Wiesz Madziu...
-Tak?
-Robert i Kasią niedługo się pobiorą.. pewnie niedługo będą mieć dzieci..
-Oczywiście.
-To może..
-My?
-Tak... kocham Cię.
Odwróciła się do niego. Pogłaskał jej policzek.
-Nie chcę innej kobiety, chcę ciebie. Chce, żebyś była moją żoną i matką moich dzieci. Wyjdziesz za mnie?
-Oh Tom... Tak!

Tomek kupił Magdzie pierścionek zaręczynowy, po czym znalazł się on na jej palcu. Wszyscy serdecznie im gratulowali. Uzgadniając z Robertem i Kasią, najpierw ślub wzięli oni, a tydzień później Magda z Tomem. Są ze sobą szczęśliwi. A co będzie dalej? Tego możemy się domyśleć. Zapewne za jakiś czas dziewczyny zajdą w ciążę i urodzą dzieci. I stworzą szczęśliwą, kochającą się rodzinę.
KONIEC.