CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

sobota, 28 maja 2011

Glitch City (3)

Tak właśnie wyglądała znajomość Michaela i Faith – w szkole byli sobie obojętni, lecz wysyłali sobie znaki, w pracy już rozmawiali, a po niej dopiero mogli swobodnie ze sobą przebywać. Damon nic nie wiedział, jak i nie rozumiał, czemu coraz mniej Faith się z nim po szkole umawia. A ona zastanawiała się, czy mu powiedzieć. Wprawdzie mu ufała, ale obawiała się jego reakcji.
-Powiedź mu. - zachęcał ją sam Michael. - To twój przyjaciel.
Po pewnym zdecydowała się na to.
Faith zabrała Damona na plac zabaw na jej osiedlu, zapewniając go, że są tu bezpieczni. Ufał jej, więc wierzył, że mówi prawdę, choć miał obawy.
-Przyznaję, że zaniedbałam nasz czas po szkole. - mówiła mu.
-Nic się nie stało. W szkole chociaż się widzimy codziennie i rozmawiamy.
-Tylko wiesz... ja mam powód... nie potrafiłam Ci tego wcześniej powiedzieć... więc z góry przepraszam, że teraz to mówię...
-Spoko, mów śmiało.
Widząc ten jego spokój i uśmiech, chwyciła jego dłoń, tak po prostu, jak do przyjaciela.
-Ja się zakochałam. - wyznała.
-Naprawdę? - uśmiechnął się.
-O tak... tak na bardzo poważnie. - nieśmiało się uśmiechnęła i znowu czuła, jak ją policzki pieką.
-To się cieszę! - wyraźnie tak było.
-Jej, to fajnie! Tym bardziej, że go znasz.
-O, skoro go znam... to powiem Ci, że on też cię kocha! - uśmiechał się szeroko i zachowywał się, jakby był podekscytowany.
-Na serio wiesz o kogo chodzi?! - była zaskoczona.
-No pewnie! - nadal się szeroko uśmiechał i głaskał jej dłoń. - I chciałby cię bardzo pocałować.
-Ah tak.. ma słodkie usta, mmm... kocham go całować...
-W... usta?
-Tak, jest taki doskonały...
-Eem... nie wątpię!
-Widzę, że to wszystko wiesz! To powiedz, kto to.
-O nie, Ty powiedź jego imię... - poruszał brwiami, jednocześnie zaczął się zastanawiać nad czymś.
-No dobrze, skoro chcesz usłyszeć, to paraparampam! Faith Coleman zakochała się w...
Damon omal nie podskoczył z emocji, gdy miał zaraz usłyszeć imię, które brzmiało..
-Michaelu!
Wyraz twarzy Damona przybrał minę w stylu „Eee... że jak?”.
-No, o nim pomyślałeś, prawda?
-Michael... który Michael?
-No weź! Wiesz przecież!
-Chyba jednak nie bardzo... - podrapał się w głowę.
-Michael Jordan.. ten z mojej klasy... czarnoskóry chłopak, o którym mi nie raz mówiłeś!
-A... ten Michael...
-O nim myślałeś, nie?
-Taa... właśnie tak.
-No to dobrze. Mam nadzieje, że nic nie masz przeciwko.
-Nie... nie mam...
Objęła go, a on nieśmiało ją.
-Dziękuje, Damon.
-Proszę, Faith.
Wracali już oddzielnie – ona do domu ubrać się na randkę, a on do swojego domu.

-Mamo, wrócę o 22.00! - oznajmiła zakładając najładniejszą sukienkę, jaką miała i balerinki do niej.
Zadzwonił dzwonek.
Dziewczyna niemal w mgnieniu oka znalazła się przy wejściu, nim matka zdążyła dojść. A po ich otwarciu w progu stał ten, na którego czekała: jego jasno-brązowa skóra, kręcone, czarne włosy, piwne oczy oraz ten zniewalający uśmiech znowu ją zaczarowały.
-Cześć! - przytuliła go.
Podarował jej malutkie pudełko. A jego zawartość to...
-Naszyjnik! Jaki piękny! - był zrobiony z bursztynów. - Dziękuje! - pocałowała go w policzek.
-Proszę. Chodźmy, póki nas nie mogą zobaczyć! - chwycił jej dłoń a ona zamknęła za sobą drzwi i razem zbiegli po schodach opuszczając dom.
Oczywiście udali się do bloku, potem przez piwnicę i do teatrzyku. Dziś Faith zaśpiewała „Luka”.
-If you hear something late at night
Some kind of trouble, some kind of fight
Just don't ask me what it was
Just don't ask me what it was
Just don't ask me what it was. - śpiewała.

Miała tak piękny głos, że Michael za każdym razem był pod wielkim wrażeniem. I zawsze dostawała za to buziaka.

Matka aż w końcu ją zapytała, co ją łączy z „tym afroamerykaninem”.
-Kochamy się, mamo. - wyjaśniła. -W szkole tego nie pokazujemy ze względu nie bezpieczeństwo.
-Czy jesteś z nim szczęśliwa?
-I to bardzo.
Mama nie zamierzała mieszać w sprawy uczuciowe córki. Zależało jej tylko na szczęściu córki.

Michael zaprosił ją do swojego domu, by poznała jego rodzinę. Nie mógł przed nimi już ukrywać, że ma ukochaną. Gdy weszli do jego mieszkania, jego matka akurat szyła sweter, młodsza siostrzyczka bawiła się lalkami, a bracia byli na dworze, zaś ojciec wyszedł do sąsiada. Oczywiście matka przywitała dziewczynę miło, a siostrzyczka dość entuzjastycznie. Michael uprzedził ją wcześniej, że ojciec może być przeciw niej, podobnie bracia, ale z nim ma się nie bać.
Bracia: Eddie, Billie, Steve wrócili po kilkunastu minutach i akurat natknęli się na Michaela w objęciach z Faith.
-Co braciszku, wyrwałeś białaskę? - odezwał się ten pierwszy.
-To ta z naszej szkoły.
-I z jego klasy.
-Chłopaki, - przerwał im Michael. - To moja sprawa, z kim się spotykam.
-No spoko! - Eddie wymachiwał dłoniami. - Ale wiesz, co ojciec powie.
-Wywali ją na zbity pysk. - dodał Steve.
W tym czasie ich mała siostrzyczka – Zoey wtuliła się w Faith radośnie powtarzając jej imię.
-Co ona z tą wiarą? - zastanawiali się bracia.
-Faith to moje imię. - po raz pierwszy odezwała się do nich.
-Tylko to w niej ojciec polubi.
O wilku mowa – akurat wrócił do domu.
Michael mocniej ścisnął dłoń ukochanej, że aż ją to zabolało nawet. Przeprosił ją spojrzeniem i pocałował w policzek. Ojciec wszedł do saloniku i ujrzał ją. Jego uśmiech natychmiast zniknął, przyglądał się jej uważnie z ponurą miną.
-Kim jesteś? - spytał ją.
-Faith się zwie. - odezwał się Billie.
-I nasz mały Mickey się z nią prowadzi. - dodał Eddie.
Dziewczynie mocno biło serce i była już przygotowana na te najgorsze słowa, choć w duchu modliła się, że powie jej coś łagodnego.
-Nie zamierzam powtarzać tego, co powiedziałem o białasach. - powiedział ojciec, po czym usiadł na swoim fotelu i wziął gazetę. Jego postawa miała świadczyć o ignorowaniu gościa.
-Proszę pana.... - przemówiła do niego. - Nie jestem jakąś tam „białaską”. Jestem takim samym normalnym człowiekiem jak pana syn, Michael. Kochamy się, jest nam ze sobą dobrze. Miłośc nie wybiera, miłość jest ślepa, ona nie widzi różnic. Dlatego jest potęgą.
Odsłonił gazetę i znowu na nią popatrzył, tylko tym razem jakby z bardziej kwaśną miną.
-Lepiej wyjdź z tego domu, bo nie będzie mi się tu białaska jakaś wymądrzać! - podniósł głos.
Michaelowi przestało się to podobać.
-Tato, przestań! Kocham ją i nie obchodzi mnie kolor jej skóry!
Ojciec wstał z fotela.
-Zamknij się! - krzyknął do syna. - I zabierz mi tego kogoś, bo mnie krew zaleje.
Michael wyprowadził ją z salonu i wychodząc z mieszkania, dodał.
-Nigdy mnie nie rozumiałeś! Jesteś paskudnym rasistą!
Poszli oczywiście do teatrzyku, ale byli tylko oni sami, bo dziś nic nie grano.
-Pieprzony rasista! - był zbulwersowany.
Głaskała go, przytulała, całowała – byleby się uspokoił. To pomagało, ale nadal go to bolało.
-Jak on może mi to robić? Przecież ja cię tak kocham... może jesteś dla mnie kimś więcej niż dziewczyną...
Chwyciła jego dłoń.
-Też cię kocham. Dałeś mi to, czego mi brakowało po śmierci taty...
Pocałował ją.
-Chciałbym cię mieć na zawsze...
Namiętność wymieszała się z miłością w ich pocałunkach. Gdy przerwali, poszli za kulisy. Tam idąc krótkim korytarzem zamknęli się w pokoiku, gdzie zwykle dziewczyny ubierały się i malowały. Lecz oni położyli się na łóżku tam i wrócili do całowania. Mając świadomość, że są sami, zaczęli się rozbierać. I tak nadzy znaleźli się pod pierzyną. Nawet nie zastanawiała się, że robi to po raz pierwszy bez przygotowania i to niedaleko od domu, ale z ukochanym mężczyzną. Nie wiedziała co to ból, ponieważ on dawał jej najwyższą rozkosz. Po raz pierwszy poznawała ciało mężczyzny, po raz pierwszy poznawała seks. Uczyła się miłości fizycznej, która miała zapach i dotyk. Nic nie dzieliło ich ciał, granica się zatarła. Aż w końcu orgazm, którego doznała tak ją sparaliżował, że w pewnym momencie opadła bez sił. Jednak gdy się w niego wtuliła, czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie.

W jej domu nikt się niczego nie domyślił. Dziadek miał swój świat krzyżówek i piłki nożnej, a mama wciąż coś robiła, by zarobić.
Zamknęła się w łazience i się rozebrała. Stanęła przed lustrem i oglądała swoje nagie ciało. Zauważyła, że schudła – skutek tej całej przeprowadzki i ograniczonego jedzenia. Jej duże piersi zaokrągliły się, nie zwisały już jak dwa worki, ale były bardzo kobiece. Brzuch był niemal płaski, a szerokie biodra idealnie współgrały z wąską talią tworząc figurę klepsydry. Przypomniało się, jak Janet jej mówiła, że taka figura oznacza, że taka kobieta jest bardzo płodna i będzie rodzić piękne dzieci. Nie wiedziała, ile w tym prawdy, więc nie słuchała dalszych ciekawostek odnośnie jej figury. Dłońmi zeszła niżej, swoją kobiecość odkryła przed Michaelem. To dzięki niemu polubiła swoje ciało, które wcześniej miało być jej przekleństwem z powodu szerokich bioder i dużych piersi. Teraz wiedziała, że są to jej atuty. Przyjrzała się swojej twarzy. Duże, szaroniebieskie oczy, duży nos, który dopiero teraz przestał jej przeszkadzać, szpiczasty podbródek, duże usta. Włosy – kasztanowe, długie oraz grzywka, która odrastała. Sama ją sobie podcinała, bo nie mogła sobie wyobrazić siebie bez grzywki, tak było jej dobrze. Gdy już uważniej się sobie przyjrzała, stwierdziła, że się sobie naprawdę podoba. Sprawka miłości, pomyślała i się uśmiechnęła na myśl o Michaelu. Chociaż wciąż pamiętała incydent z jego ojcem, to i tak wspomnienie, kiedy się do siebie zbliżyli było silniejsze i najpiękniejsze.
-I tak będziemy razem. - szepnęła do siebie, po czym weszła do wanny wykąpać się.

W szkole cały czas wysyłała Michaelowi znaki, które nawet sam Damon zauważył.
-Oh Damon, żebyś Ty wiedział, jak my się kochamy... najwyższa miłość... - o niczym innym mu nie mówiła.
-Nie wątpię..
-Mamy takie fajne tajne miejsce... jeśli mi pozwolą, to Ci je pokażę.
-Dobrze.
Na stołówce dłubał widelcem, nie zjadł ani kęsa.
-Źle się czujesz? - spytała.
-Nie... tak jakoś... apetytu nie mam.
-Mogę Ci jakoś pomóc?
-Nie... ja chyba do domu pójdę... chyba mi źle... - wstał od stołu.
Dziwnie się zachowywał, a ona nie wiedziała dlaczego. Potem pomyślała, że zaniedbuje ich znajomość.
-”Muszę mu pokazać teatrzyk, to na pewno mu przejdzie”.

Po lekcjach oczywiście pobiegła z Michaelem udała się drogą do teatrzyku i już nie mogła się doczekać kolejnego przedstawienia.

0 komentarze: