CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

wtorek, 5 lipca 2011

Pamiętnik (3)

Gdy tylko zdjęcia do filmów się kończyły, gdy miałam czas dla siebie w domu, chodziłam do Damona do stajni. Czasami posadził mnie na konia z przodu, a siadał za mną i jeździliśmy nad jeziorko albo do lasu na spacer. W takich chwilach czułam się jak normalna dziewczyna. Najpiękniejsze było, gdy na moje 20 urodziny zrobił dla mnie prezent – wyrzeźbił mi z drewna - mój dom. Wszystko było tak starannie zrobione, że było widać, że włożył w to dużo wysiłku jak i serca. Zbliżały się moje 21 urodziny, obiecał dać mi też prezent. Jednak byłam w tych dniach smutna – dzień po moich urodzinach wyjeżdża by zarobić pieniądze. Był mi jedyną bliską osobą, to on mnie wspierał w każdej trudnej chwili. Czułam, że sama nie dam rady. W nocy płakałam i wpatrywałam się w niebo pełne gwiazd i świecący księżyc. Chciałam mu załatwić pracę na planie filmowym, lecz odmówił. Powiedział, że sam musi sobie poradzić, ale docenia to, że mam dobre chęci. Wstydziłam mu się powiedzieć, że chciałabym, żeby był przy mnie blisko, bo jego miejsce jest w moim sercu.

Moi rodzice wydali przyjęcie z okazji moich 21 urodzin. Zaprosili większość osób, których nie znałam oraz osoby, które znałam z ekranu i magazynów oraz znajomi po fachu: moja ulubiona starsza koleżanka Audrey Hepburn z którą grałam w kilku filmach czy włoska piękność jaką jest Claudia Cardinale czy Elisabeth „Kleopatra” Taylor. Jestem pod wrażeniem ich urody, tego wdzięku i klasy. Naprawdę można się zakochać.

Gdy przewróciłam kartkę, wypadła fotografia. Przedstawiała ona parę, on siedział na poręczy, ona stała naprzeciw niego. Trzymali się za ręce, patrzyli na siebie. On miał na sobie garnitur, ona białą sukienkę. A w tle drzewa i jasne niebo.


Usłyszałam „panowie proszę panie do tańca”. Ludzie dobierali się w pary, a ja na to patrzyłam i zastanawiałam się, czy ktoś mnie poprosi do tańca.
-Czy zechciałaby by pani zatańczyć ze mną?
Odwróciłam się i moje serce zabiło szybciej. Szepnęłam jego imię, a on uśmiechając się do mnie wbijał we mnie swoje niebieskie oczy. Był ubrany elegancko w garnitur, a włosy luźno układały się na jego głowie dodając mu tej młodzieńczości.
Moja lewa ręka zatrzymała się na jego ramieniu, a prawą rękę uniosłam i chwycił moją rękę, drugą jego zaś poczułam na swoich plecach. Poruszaliśmy się w wolnym tańcu wśród innych par rozkoszując się graną nam piękną muzyką i ciesząc się swoją obecnością. W pewnym momencie byliśmy już tylko my, muzyka grała w naszych sercach, a sala była tylko nasza.
-Jesteś piękna. - szepnął mi.
-Dziękuje. - odpowiedziałam zawstydzona.
-Za prawdę się nie dziękuje.
I tak tkwiliśmy w tym rytmie, świata poza nami nie było.
Choć muzyka się skończyła, my nadal ją słyszeliśmy.
-Mam dla Ciebie prezent. Chodź ze mną, pokażę Ci.
Po kryjomu opuściliśmy salę. Wyszliśmy na zewnątrz. Zatrzymaliśmy się przy werandzie.
-Zamknij oczy.
Zamknęłam.
-Otwórz.
Moim oczom ukazał wielki, brylantowy naszyjnik, taki o jakim kiedyś marzyłam.
-Damon! Skąd Ty to...
-Przez całe 365 dni zarabiałem i odkładałem pieniądze, by kupić Ci ten prezent.
-Ja... aż nie wiem co powiedzieć!
Założył mi to na szyi. Idealnie pasował mi do białej sukienki.
-Dziękuje Ci Damon... to najpiękniejsza rzecz, jaką dostałam.
-Nie dziękuj, najważniejsze, że jesteś szczęśliwa, na tym mi zależało.
Usiadł na poręczy i chwycił moją dłoń, którą pocałował i przystawił do twarzy. Usiadłam przy nim.
-Naprawdę muszę wyjechać... ale wrócę, obiecuję.
-Na jak długo?
-Rok, dwa... więcej może.
-Nie chcę zostać sama...
-Nie będziesz... nigdy...
Spacerowaliśmy teraz po ogrodzie. Stanęliśmy przy wielkim dębie.
Pogrzebał w kieszeniach i wyjął coś. Było to malutki kamyczek w kształcie serca. Podarował mi to dając w dłoń i przyciskając nasze palce do tego.
-To będzie Ci mnie przypominać, zawsze będę tam, gdzie Ty.
-Damon... zatańczymy proszę.. ostatni taniec...
Znów trwaliśmy w naszym własnym, spokojnym tańcu, wśród nocnej ciszy. Wtuliłam się mocno w niego tak jakbym bała się, że go puszczę. W tamtym momencie nie wiedziałam jak mam mu powiedzieć, co do niego czuję. Bohaterki, które grałam w filmach mówiły to otwarcie, lub mężczyzna pierwszy im to wyznawał albo nic nie mówili, tylko się całowali. Ja jeszcze nigdy go nie pocałowałam, tylko w policzek. Wcześniej nie zrobiłam tego, ponieważ wstydziłam się. Całowałam w usta tylko aktorów na planie. Nigdy wcześniej nie całowałam kogoś, kogo naprawdę kochałam, nie znałam smaku ust ukochanego mężczyzny.
Zatrzymaliśmy się w naszym tańcu. Spojrzał na mnie. Jego dłoń znalazła się na moim policzku, który delikatnie pogłaskał. Ja miałam łzy w oczach. Druga jego dłoń znalazła się na drugim policzku. Kciukami otarł łzy. Delikatnie się uśmiechnął. Schylił swoją twarz i mnie pocałował moje słone usta od łez i zarazem słodkie od szminki. Przytuliłam go mocno do siebie. Tak bardzo się potrzebowaliśmy.
Gdy znów patrzyliśmy na siebie wyczytaliśmy z naszych spojrzeń nasze myśli. Udaliśmy się do stajni i wsiedliśmy wspólnie na Mustanga i popędziliśmy ścieżką. Chwile potem widzieliśmy z daleka drewnianą chatkę. Tylko tam mogliśmy być sami.

Pomyślałam, że muszę obejrzeć z Alexem te miejsca.

Nigdy nie byłam z żadnym mężczyzną tak blisko. Damon był moim pierwszym i jedynym.
W kominku się paliło, siedzieliśmy na łóżku, obejmowaliśmy się i całowaliśmy. Szybko zdjął z siebie marynarkę, muchę i zaczął rozpinać bluzkę. Zatrzymałam go.
-Nie śpieszmy się tej nocy, niech ona trwa tak długo jak może. - szepnęłam.
Powoli odpinałam mu guziki z koszulki. Powoli zdjęłam z niego koszulę i ujrzałam jego męską, owłosioną klatkę piersiową. Delikatnie dotykałam ją palcami, delikatnie muskałam wargami.
Zdjął mi naszyjnik i rozpiął sukienkę. Ujrzał moje piersi. Każdą wycałował, wypieścił dłońmi.
Znaleźliśmy się obok siebie nago. Całowaliśmy nasze ciała, staraliśmy się dać wzajemnie tyle rozkoszy ile się da.
Był nade mną, dalej wszystko działo się tak nagle, czułam jak coś się we mnie porusza, co z początku wydało mi się tak dziwne, tak jakby nieprzyjemne... potem już nie myślałam o tym, skupiałam się na moim mężczyźnie. Pragnęłam, by nasz osobisty taniec w łóżku trwał i trwał nie kończąc się wcale. Pragnęłam, by trzymał mnie swoich ramionach, pragnęłam jego pocałunków na szyi, pragnęłam go czuć w sobie. Jęczałam jego imię, wplotłam swoje palce w jego włosy, on mocno mnie do siebie przyciskał tak, że nie było żadnych granic między nami. Ta noc należała do nas, ta jedyna noc przed rozstaniem.. nie myśleliśmy o tym wtedy, zapomnieliśmy, że o poranku spakuje swoje rzeczy i wyjedzie w poszukiwaniu szczęścia i wróci za pewien czas z tym szczęściem. To działo się TERAZ i miało trwać długo. Chcieliśmy wyrazić w ten sposób nasze emocje, nasze uczucia wobec siebie w tak pięknym akcie miłosnym. Chcieliśmy czuć naszą bliskość... bliskość naszych ciał.
Poczułam ciepło, niesamowite ciepło we mnie.
Z trudem łapaliśmy oddech.
Ogień przygasał w kominku.
Położyliśmy się obok siebie, wtuliliśmy mocno.
Niebo było ciemne, mocno gwieździste, a księżyc świecił po oczach.
Przez chwilę jeszcze czułam jak mnie głaskał po ramieniu, potem odpłynęłam w świat snów.

Wróciliśmy do posiadłości wczesnym rankiem, tak by nikt nas nie zauważył. Musieliśmy wejść tajemniczym wejściem do projekcji, a potem stamtąd przedostać się do mojego pokoju. Wszystko idealnie poszło. Pożegnaliśmy się czułymi pocałunkami, zobaczy się jeszcze ostatni raz jak będzie wyjeżdżał. Ostrożnie zamknęłam szafę. Położyłam się przespać na tą godzinkę, dwie.

Zaczęłam się zastanawiać, o którą jej szafę chodziło. Ale kontynuowałam czytanie.

Jego rzeczy były już w jego aucie. Zaraz odjedzie.
Poprosiłam go, byśmy stanęli przy naszym dębie.
Znowu płakałam, ale to było ode mnie silniejsze.
-Nie płacz kochanie... nie płacz... - mocno mnie przytulał.
-Proszę... proszę... odwiedź... mnie...
-Postaram się, choć nie chcę obiecywać.
On mnie mocno tulił, ja go mocno trzymałam.
Usłyszeliśmy, że go wołają.
Za rękę poszliśmy.
Teraz wszyscy służący w naszym domu widzieli moje łzy, ale nie chciałam się ich wstydzić. Oni akurat mnie rozumieli i zdawali się podejrzewać, że coś jest między nami.
-Panienko.. - słyszałam.
-Spokojnie. - mówił do nich Damon. - Jest jej tylko smutno, że muszę wyjechać na dość długo.
-Jak nam wszystkim... wracaj szybko Damonie!
-Postaram się panno Susan.
Chwycił moje dłonie.
-Gdyby nie moje życie na planie, to bym z tobą pojechała...
-Wiem najdroższa... wiem...
-Nie zapomnij o mnie... proszę...
-Nigdy nie zapomnę...
Odpalono silnik samochodu.
-Będę Ci wierny zawsze... moja Lauro... kocham cię...
-Ja Ciebie... ja Ciebie też... Damon...
Odjechałeś.
Zostałam sama.
Ze wspomnieniami.
Ze łzami.
Z miłością do Ciebie....

Nie wiem czemu, ale się wzruszyłam czytając to. Może dlatego, że byłam w stanie wyobrazić sobie co czuła do niego. Kochała go prawdziwie. Więc... czy to on byłby ojciec jej dziecka... moim ojcem?
Na tej fotografii są niewyraźni. Ciekawe, kto im zrobił zdjęcie w tym momencie. Było śliczne.

Wstałam do biurka i popatrzyłam na szafy w pokoju, były dwie – jedna na ubrania, druga z półkami. Podeszłam do tej pierwszej i otworzyłam. Zastał mnie widok przepięknych sukienek. Dostrzegłam jedyną, białą suknię. Wyjęłam ją z wieszakiem. Pomyślałam, że to była jej suknia z balu urodzinowego. Odłożyłam z powrotem i patrzyłam dalej. Postukałam w środek szafki. Zaczęłam dotykać, szukać czegoś, co by wydało się właściwego.
Akurat Alex wszedł do pokoju.
-Co robisz? - spytał.
-Trzymaj. - podawałam mu wszystkie sukienki.
Szafa zrobiła się pusta.
-Czemu opróżniłaś szafę?
-Gdzieś tu jest sekretne przejście, tak wyczytałam z pamiętnika.
Zagwizdał.
Dotknęłam górnej półki i gdy trochę nie poruszyłam, nagle obniżyła się w dół, choć się trzymała. Wtedy moim oczom tył szafki zniknął, a w tle zobaczyłam ciemny korytarz. Jednocześnie z Alexem jęknęłam „wow”.
-Weź latarkę, idziemy.

0 komentarze: