CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

poniedziałek, 25 lipca 2011

Listy Do M. (4)

Antoni starał się zbliżyć do Marysi, lecz na próżno, gdyż ta unikała, szybko zakańczała rozmowę. On wciąż się nie poddawał, nawet przychodził pod jej dom każdej nocy i krzyczał jej imię a nawet czasem grał na gitarze i śpiewał budząc domowników. Za ponad 10 razem ojciec Maryśki nie wytrzymał.
-Czego łon od Ciebie chce Maryśka?!
-Nie wiem... znaczy...
-Skoro chłopak tak się stara, to zrób chociaż łaskę swojemu ojcu, matce i siostrom i bratu i wyjdź do niego!
Słowa ojca było święte, więc Marysia posłusznie wyszła w piżamce do Antosia. Ten już zaczął wspinać się do jej okna.
-Antek! - krzyknęła.
Odwrócił się i stracił równowagę, więc upadł na ziemię. Przerażona podbiegła do niego sprawdzić, czy żyję. Wykorzystał i szybko odwrócił się z brzucha na plecy i porwał ją w swoje objęcia i zaczęli obracać się, tarzać w trawie. Leżał nad nią i kosmyk, który opadł na jej czoło założył za ucho.
-Antek... jesteś... jesteś...
-Jestem?
-Niemożliwy...
-To moja specjalność.
Gdy już pochylał głowę w jej kierunku, obróciła go. Zaśmiali się. Pomyślała, że coś musi być, skoro przychodzi pod jej dom. Zdjęła mu okulary. Wyglądał inaczej, bardziej przystojnie. Nigdy pierwsza nie całowała, lecz dla tej sytuacji zrobiła wyjątek. Objął ją w pasie i tak całowali się leżąc w trawie, a ojciec z okna kiwał tylko głową, a matka zdała sobie sprawę, że Maryśkę niedługo trzeba za mąż wydać, a ten chłopak wydaje się być idealnym kandydatem.
Spełniło się jego życzenie – Marysia wreszcie odwzajemniła jego zaloty. Już nie uciekała od niego, już nie odchylała głowy, gdy chciał ją pocałować, nie protestowała, gdy ją niespodziewanie przytulał, mówiła, że też go kocha, gdy on mówił jej to pierwszy, mówili oboje też, że się pobiorą, zamieszkają razem i będą mieć dzieci i żyć ze sobą do końca życia Tworzyli piękną, szczęśliwą parę.

Rok 1939, wrzesień.

-Niemcy zaatakowali Polskę! - wpadł zdyszany Janek do domu Jankowskich, gdzie siedziała Marysia, Andrzej i Ania.
Włączyli radio.
-Dziś rano o godzinie 5 minut 40 oddziały Niemieckie przekroczyły granicę Polską, łamiąc pakt o nieagresji. Bombardowano szereg miast, za chwilę usłyszą państwo komunikat specjalny: A więc wojna[...] Walka aż do zwycięstwa!
Zapadła cisza między nimi. Od dawna się mówiło, że Hitler może napaść na Polskę, ale jednak to we wszystkich wywołało szok i strach, przeraźliwy strach. Tym bardziej, że Mikołaj i Tereska byli w Gdańsku.
-Mam nadzieje, że nic się im nie dzieje... - Ani łamał się głos.
Andrzej i Antoni wiedzieli, że nie pozwolą zginąć ojczyźnie, muszą walczyć z wrogiem. Antoś chciał zostać lekarzem, lecz w obliczu tego co się dzieje jest gotów to porzucić. To nie spodobało się Marysi i Ani.
-Możesz zginąć! - krzyczała Marysia do Antka.
-Wiem Marysiu, ale muszę bronić Polski.
-A ja? Co ze mną Antoni? Jesteśmy zaręczeni. Nie chcę cię stracić. - rozpłakała się.
Przytulił ją do siebie.
-Zawsze będę przy Tobie... nie ważne czy gdzieś z karabinem czy tu. Kocham cię i nasza miłość jest silniejsza niż śmierć.

W tym samym czasie, gdy chłopcy zgłosili się do wojska, dostali wiadomość, że Mikołaj i Tereska nie żyją. Teresę chcieli rozstrzelać, więc Mikołaj rzucił się i wszystkie strzały padły na niego. Ona zaraz potem dostała kilka strzałów. Wszyscy płakali i poprosili księdza za mszę nad nimi i innymi ofiarami.

Kolejnym wstrząsającym faktem był atak ZSRR na Polskę. Wtedy zginęła dziewczyna Jaśka, Wanda. To było jak koszmarny sen.

Kampania wrześniowa dobiegła końca. III Rzesza i ZSRR rozpoczęły okupację.

Dziewczyny nie czuły się takie bezpieczne. Jeszcze bardziej niebezpiecznie było z Jankiem – był żydem. Narażały swoje życie, ale wiedziały, że muszą go chronić. Jasiek mieszkał ukryty w piwnicy Jankowskich. Nie wychodził na zewnątrz, Marysia przynosiła mu posiłki.

Anna i Maria dostawały raz na jakiś czas listy od ukochanych. Pisali im, że śmierć nie raz zajrzała im w oczy, muszą codziennie patrzeć, jak ich przyjaciele giną lub zostają ranni w walce. Pisali też, że mają nadzieje, że to wszystko szybko się skończy i ich kochają.

Rok 1940

Listy od Antoniego przychodziło coraz rzadziej. Ostatni list napisał na początku roku i już ponad pół roku czekała na kolejny list. Obawiała się najgorszego.
Listy od Andrzeja też rzadko przychodziły, ale przychodziły.


Rok 1941

Niemieccy żołnierze wparowali do domu Jankowskich. Wszystkich przeszył strach. Mówili w język niemieckim, więc część domowników oprócz Marysi tego nie rozumiała. Ojciec im przetłumaczył z smutną twarzą.
-Zofia i Małgorzata zostaną wywiezione na przymusową robotę do Niemiec.
Zofia była młodszą o 2 lata siostrą Marysi, a Małgosia była młodsza o 4 lata . Zosia rzuciła się do ojca z płaczem.
-Tatusiu, zrób coś.
Porozmawiał z żołnierzami, zrozumiała tylko „Nein, nein” w odpowiedzi. Pan Jankowski błagał ich, lecz oni byli nieugięci. W pewnym momencie Marysia powiedziała w ich języku.
-Pojadę zamiast moich sióstr.
Ojciec powiedział do niej.
-Maryśka, przestań.
-Nie ojcze, ja jestem od nich starsza. Poradzę sobie.
Była uparta po nim, wiedział o tym.
-Ja też pojadę zamiast córek z Marysią. - powiedział im.
Brat Maryśki, Michał powiedział.
-Ojcze, ale Ty...
-Ty synu opiekuj się swą matką i siostrami twymi. Jesteś teraz mężczyzną tego domu.
Słowa ojca są święte, Michał przyjął je kiwając głową.
Niedługo potem okazało się, że Ania i jej młodsza siostra Marta też zostały wywiezione. Przyjaciółki wiedziały, że muszą się trzymać razem.

Jechali wszyscy pociągiem ciasno upchani. Marysia czuła się brudna, głodna. Miała nadzieje, że chociaż Antoni żyje. Miała nadzieje, że go zobaczy. Tak bardzo za nim tęskniła.
-Aniu, nie wytrzymam... - jęczała.
-Wytrzymaj... ja się staram nie myśleć o jedzeniu.
-Mam nadzieje, że chociaż coś dostaniemy tam...
Wtedy ktoś dotknął jej ramienia. Zobaczyła młodego chłopaka, ubranego w płaszcz. Miał przydługie, czarne włosy i jak Antoni czekoladowe oczy. Obejrzał się i wyciągnął kawałeczek chleba. Poruszał dłoni, na których miał ucięte na palach rękawiczki.
Wskazała na siebie i niemo powiedziała „Dla mnie?”, a on skinął głową. Nie wiedziała, czy wypada jej zjeść coś, przecież inni są też głodni, lecz ona umierała już z głodu. Nieśmiało wyciągnęła dłoń i wzięła małe pożywienie. Szepnęła mu „dziękuje”, a on szybko się uśmiechnął i odwrócił odsuwając trochę. Był z jego strony miły gest, zastanawiała się, dlaczego dał kawałek chleba jej. Przecież nie mówiła głośno o głodzie. Przedzieliła kawałek na 3 kawałki i jeden dała Ani a drugi Marcie. Anka spojrzała na nią ze zdziwieniem, a ona wskazała na chłopaka. Po kryjomu zjadły i od razu zrobiło im się lepiej. Przytuliły się do siebie i zasnęły.

Dojechali do Niemiec, niestety Marysia została oddzielona od ojca, lecz o tyle dobrze, że nie od Ani i jej siostry.
Zostały wyznaczone na wieś, będą pracować tam na gospodarstwie rolnym. Mówiło się, że to jest najlżejsza praca ze wszystkich przymusowych. Maria czuła, jak nie ma siły iść, wtedy poczuła, że ktoś ją wziął pod ramię. To był ten chłopak.
-Poradzę sobie, dziękuje. - powiedziała.
-Ja tebie pomogu. - powiedział po raz pierwszy.
Odkryła po akcencie, że jest Rosjaninem. Zdziwiło ją to, że trafił akurat tu, z Polakami.
-Jestem Polak i jestem Russkij.
-Jak?
-Mama Polka, tata Russkij. Mieszkamy w Polsce. Zabrali mnie, myślą, że ja prawdziwy Polak, nie pół Polak. Tato nie sowiet, tato prawie Polak.
Mówił tak uroczo, pomyślała. Wydał jej się bardzo sympatyczny.
-Menja zowut Aleksandr Kowalow. - przedstawił.
-Jankowska... Marysia...
-Marysia... Maria!
-Wolę Marysia.
Uśmiechną się i skinął głową.
-Mogę Ci mówić po polsku?
-Da.
-Chciałbym Ci mówić Olek.
-Dobrze.
Było kilka gospodarstw, Marysię wyznaczono do jednego z Anią, Martą, Olkiem i jeszcze 4 osoby. Część z nich ma spać na strychu, część w stodole. Maryśka zdecydowała, że dziewczynki będą z nią. Ponieważ poznała sympatycznego Rosjanina i wiedziała, że nie jest zdrajcą, zaproponowała, żeby trzymał się ich. Zgodził się.
Sam gospodarz był starszym człowiekiem, mówił do nich spokojnie i nie wydawał się być jakimś tyranem. Nawet jego żona była taka sama. Dali im zjeść jeden talerz zupy, a potem mieli się wziąć do pracy. Maryśka poznała 4 osoby, byli to Józek – jej rówieśnik, jego ukochana też rówieśniczka Magda, starszy o 5 lat Władek i młodszy o rok Jurek.
-Dobrze, że trafiliście tu. - powiedział pan Stieler, gospodarz. - Pan Braun jest bardzo srogi. Bije takich jak wy.
Marysia pomyślała, że faktycznie dopisało jej szczęście w nieszczęściu, że trafiła akurat do takiego gospodarstwa. Pan Stieler zresztą specjalnie wziął polskich robotników do siebie, gdyż po cichu był przeciwny wojny i polityce Hitlera, ale ze względu na swoją rodzinę nie wygłaszał tego publicznie. Dlatego chciał właśnie choć kilka osób uchronić od ciężkiej pracy i stwarzać pozory.

Kilka miesięcy później.
-Maryśka! - krzyknął Józef. - Jest wiadomość do Ciebie.
Dziewczyna przerwała pracę jaką robiła z Olkiem i pobiegli sprawdzić, co dostała. Był to list, otworzyła go. Posmutniała.
-Antoni nie żyje... - ręce jej się trzęsły, a głos łamał. Schowała twarz w dłoniach.
Ania ją objęła.
-Nie płacz... - Olek też ją przytulił.
-On musi żyć niee..... - jęczała. - Dlaczego?! Jestem jego narzeczoną, mam pierścionek... dlaczegooo. - łkała. - Chcę być z nim... mój Antoś...
- Mój brat zaginął... - zaczął Józek - a przed wyjazdem tu dowiedziałem się, że Niemcy go rozstrzelali... i leży pogrzebany w ziemi... - splunął. - Nienawidzę ich... - miał na myśli Niemców.
W tej chwili Marysia nie wiedziała, co myśleć. Czuła, że coś w niej pęka. Nie widziała Antoniego już 2 lata, od ponad roku nie było żadnych wieści a teraz była pewna, że już nigdy go nie ujrzy, już nigdy nic jej nie powie, nigdy nie będzie tak blisko niej. Życie szło dalej. Nie mogła się poddać. Chciała wierzyć, że on żyje i gdzieś jest, lecz to w niej umierało. To wojna, to nie czas na wyobrażanie sobie, że życie jest piękne. To była brutalna rzeczywistość. Musiała żyć, dla siebie, dla Antoniego, dla Ani, dla Olka...

1 komentarze:

Kaleid pisze...

Ja chce wiecej *_*