CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

poniedziałek, 25 lipca 2011

Listy Do M. (3)

Był już wieczór, babcia już spała, a Kasia ubrała piżamę i położyła plik kopert na stoliczku przy łóżku. Pod ciepłą pierzyną i lampką nad nią wzięła list, którego nie przeczytała dziś nad jeziorkiem. Jak wcześniej zauważyła, pierwszy napisał pewien Aleksander Kowalow, Rosjanin. Wyjęła kartkę staranie, by nic nie naderwać. W prawym górnym rogu kartki widniała data – rok 1989, USA. List został napisany prawie rok temu. Przeszła do czytania treści. Zauważyła, że list jest po polsku.

Marysieńko moja,

Dziękuje Ci za twój list. Ucieszył mnie on ogromnie.

Doszły do mnie wieści o Okrągłym Stole i tak jak Ty byłem uradowany, że Polska znów jest wolnym państwem od komunizmu . Tęsknię za krajem, tęsknie za Tobą Marysieńko. Jestem już za stary by tu wrócić. Polska i Stany Zjednoczone to moje dwie ojczyzny, lecz ta nasza jest mi bliższa. Lecz moim marzeniem na zawsze pozostało ujrzeć cię jeszcze raz, po raz ostatni w życiu. Niedługo już odejdę z tego świata, czuje to moja najmilsza. Chcę byś wiedziała ma najdroższa na zawsze będziesz w moim sercu. Gdy umrę, w testamencie mam zapisane przekazanie Ci moich osobistych rzeczy. Wiem, że one powinny należeć do nas. Kocham cię moja Marysiu.
Majątek przekazałem też moim dzieciom z Elisabeth. Przekaże też część majątku Karolince. Wiem, że ona nic o mnie nie wie, lecz jestem winien jej coś. Pragnę też dać kolejną część majątku Lizie, jej też należy się coś ode mnie. Jestem wdzięczny Antoniemu, że wychował Karolinę z Tobą jak własną córkę. Żałuje, że już nie uścisnę jego dłoni.
Dopada mnie samotność na stare lata. Tylko teraz ten list obudził we mnie życie. Mogłoby się wydawać, że w Ameryce nie istnieje nuda. Dla mnie owszem. Może gdybyś tu była, moja ukochana.
Pamiętam, jak w Niemczech śpiewałaś mi, że „Miłość Ci wszystko wybaczy”.

Miłość Ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni Ci w śmiech.

Miłość tak pięknie tłumaczy:
Zdradę i kłamstwo i grzech.

Choćbyś ją przeklął w rozpaczy,
Że jest okrutna i zła,

Miłość Ci wszystko wybaczy
Bo miłość, mój miły, to ja.

Jeśli pokochasz tak mocno jak ja,
Tak tkliwie, żarliwie, tak wiesz,

Do ostatka, do szału, do dna,
To zdradzaj mnie wtedy i grzesz.

Bo miłość Ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni Ci w śmiech.

Miłość tak pięknie tłumaczy:
Zdrade i kłamstwo i grzech.

Choćbyś ją przeklął w rozpaczy,
Że jest okrutna i zla,

Miłość Ci wszystko wybaczy
Bo miłość, mój miły, to ja.

Ze wzruszeniem wspominam te momenty. Brutalne czasy, w których żyliśmy i w którym narodziła się nasza miłość i nasze dziecko. Ja ze szczęściem wyemigrowałem do Stanów, Ty zostałaś w Polsce z Antonim. Nigdy nie będę żałować tego co się stało. Do grobu zachowam wszystkie wspomnienia.

Bądź ma miła zawsze miła.

Z miłością
Aleksander


Katarzynie drżały dłonie. Schowała list i podniosła się. Spłynęło kilka łez z jej oczu. Nigdy nie przypuszczała takich rzeczy. Nie sądziła nawet, że dziadek Antoni nie jest ojcem jej mamy. Nie mogła już zasnąć. To było silne przeżycie. Zaczęła nawet żałować, że wzięła te listy i jeden przeczytała, i to sprzed roku.
Gdy niebo się przejaśniło, nie zamierzała dalej leżeć. Umyła się, ugryzła kęs suchego chleba i wyszła na dwór. Poszła nad jezioro. Siedziała w tym samym miejscu co wczoraj i rozmyślała. Babka miała w latach wojny romans z mężczyzną o rosyjskich korzeniach, który obecnie mieszka w USA i on jest ojcem jej mamy. Teraz przynajmniej rozumiała, dlaczego ona i ciocia Liza tak bardzo się od siebie różnią.
Zdziwiła się, gdy zobaczyła, że Damian przyszedł nad jeziorko równie wczesną porą jak ona.
-Widziałem cię z okna. - powiedział.
Gdy tylko usiadł przy niej, wtuliła się w niego mocno. Było jej teraz to potrzebne. Pogłaskał ją.
-Czy coś się stało? - spytał.
Skinęła tylko głową i czuła swoje mokre oczy.
-Możesz mi o tym powiedzieć, jeśli Ci to pomoże. - przytulił ją do swojej piersi.
Czy może jej pomóc, gdy powie mu o sekretach rodzinnych?
-Chodzi o babcię. - wydusiła w końcu.
-Źle z nią? - zaniepokoił się.
-Nie... to coś innego... chodzi o...- zawiesiła głos. - Listy...
Opowiedziała mu o swoim życiu, o matce, ojcu, ciotce i babci oraz dopiero wtedy o listach, które znalazła i o jednym, który przeczytała i wywołał w niej takie odczucia.
-Może... porozmawiasz o tym z babcią? - głaskał ją.
-Tez mi to przyszło do głowy... - przetarła oczy.
-Ja Ci mogę opowiedzieć, co ja wiem od moich dziadków.
Chciała to usłyszeć.
-Więc moi dziadkowie znają twoją babcię i twojego ś.p. dziadka od czasów przed II Wojną Światową. Mieszkali w tej samej okolicy i chodzili do tych samych szkół...

Rok 1938.
Anna kończy w tym roku 17 lat i postanowiła zorganizować przyjęcie urodzinowe dla przyjaciół. Jej najlepsza przyjaciółka, rówieśniczka Maria zwana Marysia obawiała się, że zaproszenie Antosia, Jana i Mikołaja nie jest najlepszym rozwiązaniem.
-Daj spokój. - machnęła ręką Ania na wątpliwości Maryśki. - Oni by muchy nie skrzywdzili!
-Zawsze łobuzują. - broniła swojego. - A Antoś znów będzie mnie zaczepiał głupimi odzywkami.
-To to ignoruj. - poprawiała włosy. - Jak moje włosy?
-Piękne. Antoni jest uparty jak osioł i głupi jak but.
-Dziękuje. Nic na to nie poradzisz. Nie widzisz, że mu się po prostu podobasz? Zaczepia cię, bo chcę pewnie wybrać się z Tobą na spacer. - wzięła sukienki. - Która ładniejsza?
-Czerwona. Nigdy w życiu nie umówię się z Antonim Jankowskim! - tupnęła nogą.
Na przyjęciu chłopak Anny, Andrzej przyniósł gramofon i puszczał z niego muzykę klasyczną. Pary tańczyły, inni w kącie zajmowali się rozmową, a np. Marysia stała w oknie w kuchni z dala od innych.
-Marysiu! - usłyszała głos, który ją przestraszył.
-Jasiek! - dostrzegła go. - Przestraszyłam się Ciebie.
-Nie znasz mnie już? - zażartował.
-Zamyśliłam się.
-Krążysz we własnym świecie, Maryśka. - zauważył.
-Mnie to odpowiada.
Podszedł do niej.
-Piękne niebo.
-Owszem. - westchnęła.
-A może wrócisz na przyjęcie i... czy mogłabyś zatańczyć ze mną?
Zaskoczyła ją propozycja kolegi, ale ją przyjęła. Janek był najspokojniejszy przy Antosiu i Mikołajku – jego kumplach. Jan miał piegi na twarz i rude włosy oraz szare oczy, które odziedziczył po matce. Nie był zbyt wysoki, choć wyższy od niej.
Anne i Andrzeja ucieszył fakt, że Marysia zdecydowała się włączyć w przyjęcie. Tylko Antoni miał uwagi co do tego.
-Z nim jest w stanie zatańczysz, a gdybym ja poprosił ją do tańca, to by odmówiła.
-A czy choć raz ją poprosiłeś? - spytał Mikołaj,
-Niezupełnie. Starałem się.
-Widzisz przyjacielu, nie pokazałeś jej, że zabiegasz o jej względy.
-Zamierzam dokonać tego dzisiejszego wieczoru.
-Dokładnie?
-Dokładnie przyjacielu zaprosić ją na kolację, a potem spacer.
Jan był dobrym tancerzem. Nie deptał jej po stopach. Gdy skończył się utwór, dziewczyna znów stała przy oknie z szklanką wody.
-Jasiek, jak tego dokonałeś? - wypytywał Antoś.
-Powiedziałem, że dziś jest piękne niebo i czy zechciałaby wrócić na przyjęcie i ze mną zatańczyć.
-I ona tak się po prostu zgodziła.
-Tak.
Antoni wiedział, że musi teraz podejść do Marii i zatańczyć. Chciałby, żeby przestała patrzeć na niego jak na małoletniego psotnika. Czemu tyle czasu gniewa się za ciągnięcie za warkocza jak byli małymi dziećmi?
Marysia zobaczyła, że Antek idzie w jej kierunku. Szybko odwróciła się w kierunku okna i wypiła wodę.
-Marysiu.. - zaczął.
-Antoś... - odwróciła się. - Ja właśnie idę...
-Zatańczyć?
-Tak. - odpowiedziała po chwili.
-Ze mną? - miał uśmiech na twarzy.
Odeszła bez słów i znów była na sali. Wpadła w ramiona Jaśka i znów z nim tańczyła. Antoś czuł się zazdrosny. Nie wahał się podejść do nich i spojrzeniem wymusić na Janku, żeby odstąpił mu partnerki do tańca. Tamten słowem się nie odezwał i odszedł. Marysi nie wypadło uciec, więc pozwoliła mu się objąć w tańcu. Antek nosił okrągłe okulary na nosie, a za nimi miał czekoladowe oczy. Na jego głowie zawsze luźno układała się ciemna czupryna. Na każde takie przyjęcie był ubrany elegancko w garnitur. Jedyne co się w tym wyróżniało to kolorowy krawat. Marysia nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
-Jesteś rozbawiona. - zauważył.
-Hihi, twój krawat...
-Mam tylko 2 krawaty, jeden pożyczyłem ojcu, a został tylko ten.
Antoni tańczył równie dobrze jak Janek, a może nawet i lepiej. Pierwszy raz nie dokuczał jej, był uprzejmy wobec niej. Widziała, że nie udawał. Czyżby w końcu dojrzał?
-Marysiu...
-Tak?
-Czy... tu jest nie za duszno?
-Jest.
-Chciałabyś zaczerpnąć... świeżego powietrza?
Wyszła z nim przed dom. Chwycił ją za rękę i ucałował. Zamierzał ją pocałować w usta, lecz ona się odchyliła.
-Maryśka, co jest? - spytał.
-Antek, co Ty chcesz ode mnie?
-Chcę byś była ze mną.
-Jestem teraz.
-Ale ja chcę zawsze, żebyś zawsze była ze mną. Kocham cię.
Nie spodziewała się takiego wyznania od niego. On, ten który ją ciągle zaczepiał wyznaje jej uczucie.
-Nie lubię, jak sobie ze mnie żartujesz! - oskarżyła.
-Teraz nie żartuję. - chwycił jej ramiona. - Naprawdę jestem w Tobie zakochany. Od zawsze. Chciałem, żebyś zwróciła na mnie uwagę. Wiesz, co to są końskie zaloty?
-Wiem, ale Ty byłeś złośliwy! - wyrwała mu się z ramion.
-Nie chciałem cię urazić. Może faktycznie przesadzałem, ale w miłości robisz rzeczy niemożliwe. - podszedł do niej i przyciągnął do siebie. - Jeśli naprawdę robiłem Ci przykrości, to przepraszam najmocniej. To już nigdy się nie powtórzy. - złożył pocałunek na jej wargach. Popatrzyła na niego dużymi, niebieskimi oczami, po czym uciekła do domu. Poszedł za nią. Dziewczyna rozmawiała z Anią. Antek westchnął i stanął przy Janku, gdyż Mikołaj tańczył już z Teresą.
-Wyznałem jej miłość i pocałowałem.
-Gratuluje. - poklepał go.
-Nie... zaraz potem ucieka... i teraz tam jest z Anką....
-Masz. - podał mu kieliszek wódki, więc wypił. - Dobrze Ci zrobi.
-Taaak...
Przyjaciółki rozmawiały.
-Ale Ty głupia! - machnęła ręką Ania. - Nie możesz w kółko uciekać przed Antosiem!
-Nie wierzę w jego zaloty.
-Głupia jesteś. On cię naprawdę kocha!
-Tak nagle?!
-A czy on nie powiedział, że od zawsze jest w Tobie zakochany? Poza tym, czy Antek kiedykolwiek skłamał? Czy się z Ciebie śmiał jak Ci to mówił?
-Nie...
-Maryśka... nie bądź kamień, rusz się!
Anka na widok ukochanego rzuciła mu się w szyję i trwali w długim pocałunku. Ona i Andrzej kochali się tak mocno, że to było pewne, że jak skończy 18 lat, oświadczy się jej.
Antek patrzył w stronę Marysi, lecz ta znowu gdzieś mi zniknęła z oczu. Nie był zadowolony. Nie za bardzo spodziewał się jej odmowy. Sądził, że wszystko się ułoży, ze ona też go kocha, że będą od tej pory razem. Nie udało mu się. Nie zamierzał się jednak poddawać. Będzie próbował aż do skutku. Musi mu się kiedyś udać. Wie, że Marysia jest mu przeznaczona, tylko ona o tym nie wie, lecz się dowie i to niedługo.

1 komentarze:

Kaleid pisze...

Oj <3

Weź pisz dalej! <3