CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

poniedziałek, 4 lipca 2011

Pamiętnik (1)

*
Tęsknię za Jego zapachem...
*
Za dotykiem...
*
Za czochraniem Jego włosów...
*
Za drapaniem Go po plecach...
*
Za trzymaniem za ręce...
*
Wymianą spojrzeń...
*
Pocałunków...
*
Za Jego obecnością...
*
Tu teraz...
*
Przy mnie...
*
Tęsknie za Nim...
*
Tak bardzo pokochałam...
*
Tak po prostu...
*

To była ostatnia kwestia filmowa aktorki Laury Stone. Nikt poza nią nie wiedział, że te wypowiedziane słowa dotyczyły jej prawdziwego stanu, że wyrażały jej odczucia, że to były jej własne słowa, a nie kwestia w scenariuszu. A gdy powiedziała to, ekran zrobił się czarny, znikła i nie wróciła. Miała tylko 27 lat, była młodą kobietą, lecz śmierć jak widać czyhała za rogiem. Pan czarny żniwiarz dusz nalał jej wody aż do płuc i pozostawił jej ciało w wannie – martwe, blade, bezbronne. Mówili i mówią, że sama tego pragnęła, że wymusiła by żniwiarz dusz ją zabrał. Zaś inni twierdzą, że ktoś pomógł mu zabrać ją z tego świata. Jak było naprawdę? Wyjaśnię wam to ja, jej córka Audrey. Znałam ją bardzo krótko, dosłownie przez chwilę, jednak dopiero w dorosłym życiu dowiedziałam się kim była. Podobnie z ojcem, z tym że towarzyszyłam mu w ostatnich dniach jego ziemskiej przygody. Gdyby nie pewni ludzie, gdyby nie pewne wydarzenia nie było by całego tego chaosu.

Wychowałam się w kochającej rodzinie, która mnie adoptowała jak miałam ok. roczek. Zastąpili mi moich rodziców, dziękuje im za wszystko ,co dla mnie zrobili. Zawsze będą moi rodzicami, mimo wszystko. Gdy miałam 15 lat, powiedzieli mi prawdę. Nie wiedzieli kim byli moi biologiczni rodzice. Starałam się z nimi szukać jakichkolwiek źródeł, kontaktów, lecz nikt nic nie wiedział. Z czasem „zapomniałam” o tym i moją głowę zajęły inne sprawy. Zdaje się, że musiałam się „przyzwyczaić” do faktu, że nigdy nie poznam swojej prawdziwej rodziny.

Nadszedł taki dzień, kilka dni po moich 21 urodzinach. Otrzymałam list od pewnego pana. Zwykły list z niezwykłą treścią.

Szanowna Pani Audrey Robinson,

Pozwoli się pani mi przedstawić, nazywam się Stephen Henriks. Jestem kamerdynerem, obecnie mieszkam w pięknej posiadłości w Townsween, która należała kiedyś do znanej gwiazdy filmowej lat 60, Laury Stone. Piszę ten list, ponieważ pani Laura miała córkę, która nazwała Audrey, lecz po jej nagłej śmierci w 1971 roku niestety dziecko trafiło do adopcji, pomimo że starano się zrobić wszystko by zostało ono w rodzinnej miejscowości. Od niedawna osoby zajmujące się testamentem pani Laury uznały, że majątek należy się jej córce. Rozpoczęliśmy więc poszukiwania i wszystkie nasze poszlaki że tak się wyrażę wskazały na właśnie panią. Nie mamy jednak pewności, czy to właśnie pani byłaby córką pani Laury, lecz jeśli pani jest stanie przyjechać do Townsween, bylibyśmy bardzo wdzięczni. Z pewnością pomogłaby nam pani z tą sprawą. Nie jest to dla nas łatwe i każdą taką pomoc wysoko cenimy.
Liczę na pani odpowiedź, jaka by ona nie była.
Z wyrazami szacunku.
Stephen Henriks

Nie mogłam ze zdumienia cokolwiek zrobić czy powiedzieć. Ja – córka gwiazdy filmowej? Nazwisko tej aktorki kojarzyłam, chociażby z kultowego filmu „Szkarlatyna” albo „Miłość w szumie fal”. Czy ja mogłabym być jej córką... byłam przecież adoptowana... nigdy nikt nie wiedział skąd jestem, czy naprawdę moją matką była znana osoba, myślałam.
Fotograf Alex Curtis - osoba bliska mojemu sercu polecił mi czym prędzej jechać. Wolałam najpierw odpisać.

Szanowny panie Stephen Henriks,

Chciałabym na początku podziękować za list. Byłam wielce zaskoczona jego treścią. W życiu nie wyobrażałam sobie, że mogłabym być córką znanej aktorki. Nigdy nie dowiedziałam się kim byli moi rodzice, stało się to prawdziwą zagadką. Dlatego pana wiadomość do mnie jest jednocześnie niemal nierealna a zarazem niezwykła. Różnie się może okazać, ale w najbliższym czasie będę mieć wolny czas, więc wybiorę się do pana z wizytą, więc proszę na mnie czekać. Mam nadzieje, że w końcu poznam swoją rodzinę, o ile nią jest rodzina Laury Stone.
Pozdrawiam
Audrey Robinson

Nie chciałam jechać sama, więc poprosiłam Alexa by mi towarzyszył. Zgodził się i kilka tygodni potem wsiedliśmy w samochód i wyruszyliśmy w podróż do Townsween. Dawno nie byłam tak daleko od swojego miasta. Jednak ciekawość była na pierwszym miejscu i musiałam się dowiedzieć prawdy.

Po kilku godzinach dojechaliśmy do ogromnej posiadłości, to był dworek, tak piękny dworek, że aż mi zaparło dech w piersiach. Nie jestem w stanie go opisać, to była jedna z najpiękniejszych rzeczy jaką ujrzałam. To był niczym zamek dla księżniczki. Nawet wnętrze prezentowało się równie wspaniale. Przywitał mnie miły starszy pan, który się okazał nadawcą tego listu. Z jego oczu biło takie ciepło, że przyjemnie mi się z nim rozmawiało. Oprowadzał mnie i Alexa, było dużo do zwiedzania. Gdy skończyliśmy, usiedliśmy w salonie, byli tam ludzie od testamentu Laury Stone. Powiedzieli mi to samo, co pan Stephen mi napisał. Czułam się taka zawstydzona, że zauważył to Alex, który pogłaskał i poklepał moją dłoń. Sprawa jest na tyle skomplikowana, że jeden dzień nie wystarczy, więc zostało mi nocować tu z Alexem. To akurat mi się podobało, ponieważ to miejsce było dla mnie niezwykłe jak i tajemnicze, gdyż miałam wrażenie, że jest pełne zagadek, które to ja powinnam rozwiązać. Główna zagadka to śmierć Laury. Pan Stephen powiedział mi, że każdy kto próbował rozwiązać tą zagadkę miał poważne kłopoty i odradził mi wnikanie w to. Ale skoro miała być moją matką, to powinnam wiedzieć co się z nią działo. W moim przypadku najważniejsze było, żeby zrobić test DNA. Zastanawiałam się w jaki sposób mieliby zrobić je, skoro ona już nie żyła. Wtedy mi powiedziano, że weźmie się jej rzeczy jak szczoteczka do zębów, grzebień itd.
Po rozmowie pozwolono mi chwilę odpocząć.

Miałam spać w pokoju mojej niby matki. Łóżko było tak wielkie, że od razu się na nie rzuciłam i tak chwilkę leżałam. Obok łóżka stał mały stoliczek ze szkatułką obok. Otworzyłam ją, lecz była pusta. Gdy wstałam popatrzyłam uważnie na wszystko co inne – stolik, wygodne krzesełko, szafki, lustro, półki z książkami i filmami, garderoba, wielkie zasłony oraz tajemnicze drzwi, do których podeszłam chcąc otworzyć. Były zamknięte. Zaczęłam w nie pukać. Usłyszałam, że ktoś a nimi jest. Ktoś przekręcił zamek.
-O, witaj! - Alex stanął mi przed oczami.
-Myślałam, że...
-..to tajemnicze przejście? - rozbrajająco się uśmiechnął.
-Tak.. - oparłam nieco zmieszana. - Ale to i tak tajemniczy dom i muszę go zwiedzić!

Więc zaczęłam się sama rozglądać po domu.
-Co zrobisz najpierw? - spytał mnie Alex, który mnie znalazł.
-Zamierzam się rozejrzeć po wszystkich interesujących miejscach tutaj. Ten dom jest taki pełen tajemnic... - odpowiedziałam.
-Myślisz, że czegoś się sama dowiesz?
-Możliwe, mam nosa do zagadek. - mrugnęłam okiem.
Zainteresowały mnie pewne, stare, zamknięte drzwi na piętrze. Na szczęście nie były zamknięte na klucz, lecz gdy je otworzyłam to pył kurzu nas zaatakował. Znaleźli się w salce z projektorem, porozrzucanymi taśmami, kasetami video ułożonymi na półkach i wielkim ekranem.
-Ciekawe, czemu tu nikt nie wchodził... - zastanawiałam się.
Uruchomiłam projektor, na ekranie pojawiła się kobieta. Była zniewalająco piękna.
-Czy to Laura? - spytał.
-Tak... -po chwili dodałam. - Jaka ona była piękna...
Wpatrywałam się w nią jak w obrazek. Miała pełne usta, duże oczy, balową suknię i ładny uśmiech. Wcale nie byłabym zdziwiona, gdyby ktoś powiedział, że oszalał na jej punkcie. Pewnie gdybym była mężczyzną, toteż bym się zakochała.
-Wiesz co... nawet jesteś do niej podobna. - powiedział.
-Ja? Czy nie mówisz tego, by mnie pocieszyć?
-Nie, na serio mówię... Tylko... ona ma ciemniejsze oczy, a Ty masz takie jasne... niebieskie.
-Cóż... jest jeszcze ojciec... tylko kim on był... muszę spytać pana Stephena.
Wyłączyliśmy wszystko i wyszliśmy z pomieszczenia. Alex udał się umyć, a ja udałam się do pana Stephena.

Usiedliśmy w salonie, napalił w kominku oraz zaparzył dla nas herbatki.
-Co chcesz wiedzieć moje dziecko?
-Chciałabym wiedzieć... o Laurze... to znaczy... kim była... jak długo pan ją zna?
Westchnął.
-Znam ją od urodzenia, ponieważ ten dom – wskazał palcem do góry i pokręcił. - kupili jej rodzice, zanim przyszła na świat.
-A więc był... pan kamerdynerem jej rodziców?
-W rzeczy samej.
-Więc chyba był blisko pan niej.
-Tak, jej rodzice często wyjeżdżali zostawiając ją w tym domu ze mną, jednak i tak ją kontrolowali na każdym kroku. Gdy była nastolatką powiedziała mi, że prędzej ja jestem jej ojcem niż ten jej prawdziwy.
-Kiedy zdecydowała się zostać aktorką?
-Jej rodzice zdecydowali. Jak powiedziałem, kontrolowali ją, tak samo jeśli chodzi o przyszłość. Uznali, że ich córka powinna być gwiazdą, więc załatwiali jej pierwszy występ, gdy miała tylko 5 lat. Na początku jej to się podobało, lecz gdy była już znacznie większa, chciała mieć normalne życie, czyli spotkania z rówieśnikami, nawet wolała chodzić do szkoły niż iść na plan filmowy.
-Ale przyznam, że była naprawdę dobrą aktorką. Każda jej rola jest taka... prawdziwa.
-Tak, lecz niestety nigdy nie była przez to w pełni szczęśliwa. Do czasu gdy...
Zamilkł na jakiś czas.
-Proszę... pana...?
Podrapał się po szyi, jego twarz wyraźnie posmutniała.
-Czy... jest to coś, czego nie powinnam wiedzieć?
-Nie.. tylko gdyby... eh... lepiej będzie, jak obejrzysz film „Srebrny Smok”, jeśli go obejrzysz uważnie, odkryjesz coś, co Ci przybliży panienkę Laurę... - wstał, po czym przetarł oczy i zniknął.
Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Na pewno coś wiedział, lecz nie był w stanie tego powiedzieć. Zamiast tego dał mi zagadkę, którą miałam rozwiązać. Poczułam się więc jak pani detektyw, która ma ważną misje do wypełnienia.

Poszłam ponownie do tego pokoju z projektorem. Odszukałam na półkach film i włączyłam go. Usiadłam na dywanie naprzeciw ekranu i zaczęłam oglądać. Akcja filmu działa się w Chinach a nasza bohaterka była wychowanką starego, chińskiego mędrca, który mówił same mądrości życiowe, a ona się ich uczyła i wykorzystywała w życiu oraz notowała w pamiętniku. Zakochała się w chińskim chłopcu, który był członkiem bandy łobuzów znających kung fu. Jednak tak go oswoiła, że stał się dobrym człowiekiem. Oglądało mi się dobrze, a Laura była zachwycająca. Przez prawie cały film nie mogłam się doszukać czegoś, co by mi pomogło rozwiązać zagadkę. Trwały ostatnie minuty filmu, a ja zaczęłam się złościć, że musiałam coś przegapić i będę musiała oglądać od początku. Wtedy w moje oczy rzuciła się pewna rzecz – szkatułka i to ta sama, która znajduje się w pokoju. W tej ostatniej scenie bohaterka brała ślub ze swoim ukochanym. Od tego mędrca dostała w prezencie ślubnym tą szkatułkę. Gdy ją otworzyła była pusta. Wtedy on je powiedział „każdy srebrny smok kłania się nisko swej pani”. Kamera pokazała przybliżenie na szkatułkę i „rączkę”, która ją otwierała – była w kształcie smoka. Nacisnęła na to i wcisnęła guzik obok tego. Nagle środek szkatułki się otworzył, a tam diamentowy naszyjnik. Mąż jej założył na szyję, a ona tak pięknie się uśmiechała. Następna scena pokazuje, jak zapisuje ostatnie słowa do pamiętnika. Gdy go zamyka, chowa go do szkatułki i zamyka i pojawiają się napisy. W mojej głowie narodziła się myśl, że muszę sprawdzić szkatułkę. Dlatego wszystko zamknęłam i pobiegłam do pokoju. Uderzyłam w Alexa.
-Hoho, co tak biegniesz?
-Szkatułka!
-Słucham?
Nie maiłam czasu mu wyjaśniać, więc czym prędzej dotarłam do pokoju, a on za mną. Usiedliśmy na łóżku, a ja wzięłam do rąk ową rzecz. Otworzyłam ją. Przyjrzałam się temu smokowi, był srebrny.
-Każdy srebrny smok kłania się nisko swej pani.. - powiedziałam pod nosem.
-Audrey, kochanie, co się dzieje?
Dotknęłam smoka i go pochyliłam. Następnie nacisnęłam guziczek obok – tak jak w filmie. Tak samo więc otworzył się środek, a tam znalazłam notes, który wyjęłam.
-„Pamiętnik Laury Stone”... - odczytałam nagłówek.
-Wow...
-Obejrzałam tą scenę w filmie, to mi chciał więc powiedzieć pan Stephen...
-Więc... musisz przeczytać jej pamiętnik by ją... poznać?
-Na to wychodzi.
-To.. ja Ci nie przeszkadzam. - wstał.
-Czekaj. - zatrzymałam go ciągnąć za rękę. Spojrzałam mu głęboko w jego czekoladowe oczy. - Cieszę się, że tu jesteś ze mną.
-Do usług. - uśmiechnął się.
Dałam mu czułego buziaka w usta, jednak on zaczął serię bardziej namiętnych pocałunków. I tak zapomniałam o tym pamiętniku i całym świecie. Zaraz chwilę potem znaleźliśmy się łóżku, nasze ciała wirowały w tańcu, ja szeptałam jego imię, a on całował mnie po twarzy. Zasnęliśmy w swoich objęciach.


* ©Kaleid

0 komentarze: