CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

poniedziałek, 4 lipca 2011

Pamiętnik (2)

Obudziłam się późnym rankiem, w końcu wreszcie mogłam się porządnie wyspać, a obok mnie spał mężczyzna moich marzeń. Zawsze była między nami ta chemia, a wczorajszego wieczoru dała o sobie znać.
Ubrałam jego długaśną dla mnie koszulę i poszłam do łazienki. Gdy umyta wróciłam do pokoju, on nadal spał słodko tak, że nie chciałam go obudzić, a niech śpi. Zeszłam do jadalni, a tam zobaczyłam przygotowany stół pełen jedzenia.
-Dzień Dobry pani. - przywitały mnie pomoce domowe.
-Dzień Dobry. Cóż za wyśmienite dania na stole. - powiedziałam.
-Wszystko to dla panienki i pani przyjaciela.
-Naprawdę? Ojej.. ja.. dziękuje... - poczułam się zawstydzona jak to ja, ale zarazem bardzo szczęśliwa.
Zasiadłam do stołu i nie wiedziałam od czego zacząć. W końcu wzięłam dwie kromki chleba, posmarowałam masłem i nałożyłam szynkę i ser. Dość skromnie patrząc na stół. Po posiłku zastałam na schodach Alexa.
-Cześć kochanie. - przywitał mnie buziakiem.
-Hej... - objęłam jego szyję.
-Kocham cię, wiesz?
-Wiem. - uśmiechnęłam się, po czym pocałowałam. - Więc chyba dasz się namówić na...
-Na..?
-Na spacerek... na zewnątrz domku.
-Z przyjemnością.
Trzymając się za ręce chodziliśmy wzdłuż domu. Za nim było pole pełne zbóż oraz widoczna dróżka. Na tyle domu była również stajnia. Były w niej dwa konie, jeden jkasztanowy, a drugi był biały.
-Jakie piękne! - zachwycałam się.
Wtedy pojawił się pan Stephen.
-Mają swoje lata... lecz to inteligentne bestie.
-Nie wiedziałam, że jest tu stajnia.
-Jest już tu od kilku dekad. Wybudowałem ją z synem na życzenie państwa Stone.
-Ma pan syna?
-Miałem... ale wyjechał dawno temu... daleko stąd..
Skinęłam głową.
-Panienka Laura uwielbiała konie. - pogłaskał zwierzę. - zawsze na nich jeździła, to była jej pasja... może panienka i pan chcą się przejechać?
-Nie, dziękujemy.
Podeszłam bliżej niego.
-Panie Stpehen... rozwiązałam pana zagadkę... znalazłam pamiętnik.. nie czytałam go jeszcze, ale zamierzam.
-Dobrze, dziecko drogie. Tam z pewnością poznasz swoją matkę...
Powiedział to tak pewnie, jakbym naprawdę była jej córką.

Usiadłam w swoim pokoju przy stoliku. Przede mną leżał pamiętnik. Trochę bałam się go otworzyć. Czy spodziewałam się jego treści? Nie.
Ostatecznie jednak otworzyłam go. Pierwszy wpis był z roku 1962, gdy miała 18 lat. Każdy następny wpis pokazywał, jak bardzo w tak młodym wieku była zapracowana, jak bardzo brakuje jej prawdziwych przyjaciół i jak rodzice jej nie rozumieją oraz nie do końca czuje się szczęśliwa.
Czasami mam po prostu ochotę uciec stąd jak najdalej i nie wracać. Chcę żyć normalnie, ja naprawdę oddałabym całą moją sławę za to, by żyć normalnie. Tak bardzo chciałabym, żeby moim problemem był trądzik, złe oceny szkole czy szkolne miłości. Ja naprawdę nie chce być gwiazdą...”
Moim rodzicom, chyba już tylko zależy, żebym była jak bankomat – wydawała kasę. Zapomnieli już chyba, że jestem ich dzieckiem, które powinni kochać, a nie traktować jak zabawkę. Mamo, dlaczego nie chcesz zbyt ze mną rozmawiać? Dlaczego wolisz swoje bogate koleżanki niż swoje dziecko?Tato, dlaczego mnie nie przytulisz? Dlaczego tak obojętna jestem dla Ciebie?”

Tak, na niektórych jej filmach ujrzałam jej oczy pełne smutku, naprawdę ona była tym zmęczona.
Moje zainteresowanie przykuł jednak pewien wpis, który był tak naprawdę pierwszym wpisem, który zapoczątkuje pewne wydarzenia.

Pokłóciłam się z rodzicami. Nie chciałam grać w kolejnym filmie, ja naprawdę chcę mieć spokój, ja nie mam prawie chwili odpoczynku, nawet moje wpisy są rzadko. W przypływie złości ojciec strzelił mnie w policzek. We łzach wykrzyczałam mu, że go nienawidzę. To nie była prawda, ale ja nawet nie kochałam do końca moich rodziców, byli tacy mi obcy.
Gdy to wykrzyczałam, wybiegłam z domu. Pobiegłam na tył, do stajni. Chciałam uciec, udać się do jeziorka i w nim się utopić. Uznałam to za jedyny sposób na rozwiązanie moich problemów. Moje 19-letnie życie miało się skończyć. Wyprowadziłam Mustanga i wsiadłam na niego. Cmoknęłam i koń ruszył. Gdy byłam na zbożach, zrobiło mi się słabo, więc zleciałam z konia. Zabolała mnie lewa noga i nie mogłam się podnieść. Usłyszałam jak zboża się poruszają.
-Laura! - krzyknął ktoś.
Zaraz potem zobaczyłam, że to Damon.
-Laura... boże.. żyjesz?
-Żyję... ale noga...
Wziął mnie na ręce i zaniósł do jego domu. Opatrzył mi rany, szczególnie na nodze.
-Zdaję się, że skręciłaś sobie kostkę.
-Wolałabym, żeby to było coś gorszego.
-Dlaczego?
-Nie chce mi się żyć...
-Coś... się stało?
-Nie chcę grać w filmie, do którego mnie wciągnęli rodzice. Bardzo się pokłóciłam z ojcem, a... potem mnie uderzył w twarz... i wykrzyczałam mu, że go nienawidzę... potem jak wybiegłam powiedziałam sobie, że się utopię...
-Laura, ale nie możesz sobie odbierać życia przez jakiś film.
-Rozumiesz, że ja jestem zmęczona? Ja chcę normalnie żyć!! - krzyknęłam aż.
Gdy zamilkliśmy, rozpłakałam się.
-Chcę być zwykłą dziewczyną... - wyszlochałam.
Usiadł przy mnie.
-Przecież nią jesteś... tylko... Ciebie wszyscy znają.
-Nie chcę, by każdy mnie znał.... nie chcę widzieć siebie w filmie, zwłaszcza w tym nowym...
-Moim zdaniem powinnaś przyjąć rolę w tym filmie. Graj nie dla rodziców, graj dla siebie. Jesteś taka utalentowana i nie powinnaś marnować swojego talentu. To cenny dar. A tacy jak Ty są wyjątkowi.
To były najcenniejsze słowa jakie usłyszałam.
-Masz rację...
-Bądź pozytywnie nastawiona, a wszystko się ułoży.
Uśmiechnęłam się do niego. Objął mnie ramieniem. Nikt mnie wcześniej nie obejmował, to było dla mnie coś nowego. Tak zawsze marzyłam, żeby rodzice mnie przytulili, lecz oni byli pozbawieni uczuć, nawet między sobą. Zaczęłam się trząść.
-Zimno mi...
Dlatego wtuliłam się w niego bardziej, bo był taki ciepły. Potrzebowałam ciepła. Nigdy tak się nie tuliłam do chłopaka, prawdzie nie miałam nawet na to czasu. Miałam wcześniej jednego, lecz zerwał ze mną, ponieważ nie miałam dla niego czasu, a on znalazł kogoś innego, kto poświęcał mu czas.
Do domu wszedł jego ojciec.
-Panienka Laura.
-Dobry wieczór...
-Tato, ona zostanie dziś u nas na noc... nie mów państwu Stone.
-Dobrze, synu. Przygotuj spanie dla niej.
Zawsze mnie ciepło przyjmowali, bo nie raz uciekałam z domu i najczęściej się u nich znajdowałam. I zawsze spałam w łóżku Damona, on zaś na kanapie.
-Ale ja mogę spać na kanapie...
-Nie, nie możesz.
-Ale..
-Nie dyskutuj, tylko dobrze się wyśpij.
Zaniósł mnie na ramionach do jego łóżka.
-Dobranoc, Lauro.
-Dobranoc... Damon.
Nie mogłam zasnąć, bo myślałam o tym, co mi powiedział. Zaraz miałam jego obraz w głowie. Nigdy o nim tak nie myślałam, był tylko o trzy lata starszy, choć był jedyną osobą w podobnym wieku do pogadania. Ale tego wieczora coś się zmieniło, tylko nie wiem co. Wciąż widziałam jego piękne oczy, czułam jego silne ramiona, słyszałam jego głos, było mi gorąco. Chciałam, żeby był już ranek.
Obudził mnie właśnie on.
-Jak tam noga, boli nadal?
-Tylko troszeczkę. Ale chyba nadal ledwo będę chodzić.
-Więc muszę Ci pomóc. Zaniosę cię do łazienki.
To mnie zawstydziło, ale byłam zdana na niego.
Nalał mi wody do wanny.
Gdy miałam się rozbierać, odwrócił się, by mnie nie podglądać. Gdy byłam nago, owinęłam się w ręcznik. Wziął mnie na ramiona znowu i wsadził do wanny, a ja szybko przed zamoczeniem zdjęłam ręcznik. Przy wannie położył gwizdek.
-Gwizdnij tym cackiem, jak skończysz.
Wyszedł.
Skończyłam, zagwizdałam tym jego „cackiem”.
Przyszedł.
Wziął ręcznik, podniosłam się trochę i mnie okrył. Wziął mnie na ramiona, posadził na krześle, podał ubrania. Znowu się odwrócił, założyłam bieliznę. Ubrałam, więc przy nim założyłam bluzkę i spódnicę. Mimo wszystko po raz pierwszy ubierałam się przy chłopaku, mimo że nie patrzył się. Skończyłam, to wziął ręcznik i wytarł mi mokre włosy.
-Ja sama mogę się przeczesać i wysuszyć...
-Nie, ja to zrobię. Znam się na tym. - mrugnął.
-Naprawdę?
-Jak wyjechałem stąd do miasta zarobić, to zarabiałem jako fryzjer. Szło mi to całkiem, całkiem.
-Skoro tak, to spraw by moje włosy były gładkie i piękne.
-Się robi. - uśmiechnął się.
Miał racje, sprawił, że moje włosy wyglądały lepiej niż od fryzjerów z planów filmowych. Aż nie mogłam oderwać rąk od włosów, tak bardzo mi się podobały.
-Damon, coś Ty zrobił... one są takie... piękne!
-Ja je tylko uczesałem.
Jest taki skromny.
-Nie bądź taki skromny!
-Ależ skromność to moja cecha.
-Dziękuje... naprawdę dziękuje!
Byłam taka szczęśliwa. Właściwie o to mu chodziło, chciał mnie uszczęśliwić.
-Przynajmniej się nie smucisz.
Znowu mnie zabrał na ramionach. Patrzyłam na jego twarz, na tą piękną twarz. Był taki śliczny. Chyba mam słabość do niebieskookich ciemnych blondynów.
Posadził mnie na łóżku i przyniósł moje fioletowe balerinki. Gdy chciałam coś powiedzieć....
-Założę Ci i bez sprzeciwu.
Pozwoliłam mu więc dotknąć moich nóg. Robił to tak delikatnie, że zrobiło mi się.. . Przyjemnie... nie odważyłam mu się powiedzieć, żeby nie przerywał. A przecież to tylko zakładanie bucików. Gdy założył mi pierwszego, spojrzeliśmy na siebie, tak głęboko w oczy. Bez przerywania założył mi drugiego. Serce mi waliło jak oszalałe, czułam się taka czerwona, ale to było ode mnie silniejsze. Nigdy przy nim tego nie miałam, a znam go od zawsze. Może dlatego, że tamtej nocy nie spojrzałam na niego jako na chłopca, który tu pracuje, ale jak na mężczyznę, który okazał mi tyle dobroci, że coś we mnie się poruszyło. Czyżbym... czyżbym ja coś do niego poczuła?
-Damon, panienka Laura musi wracać. - jego ojciec wszedł do jego pokoju.
Ponownie niósł mnie na rękach. Trzymałam się jego szyi, a nogi swobodnie mi latały. Oparłam głowę na jego piersi, tak miękkiej i ciepłej.
-Pamiętaj, co Ci wczoraj mówiłem. - powiedział mi, gdy już znaleźliśmy się w moim domu.
Tata uważnie mi się przyjrzał.
-Sama chodzić nie umie?
Trudno nie dziwić się jego oschłemu tonu.
-Ma skręconą kostkę, proszę pana. - wyjaśnił Damon.
Mruknął coś pod nosem.
-I jak Ty zamierzasz chodzić?
-Poradzę sobie... tato...
-A film?
-Zagram w nim...
To musiało go mocno zdziwić, ale jak zawsze musiał to ukryć pod maską.
-Panno Susan!
Akurat robiła jej ukochany sernik, lecz na zawołanie pana od razu się zjawiła.
-A co się panience stało?
-Kostkę ma skręconą.
-Oj, niedobrze! Jak mogę pomóc?
-Niech pani jej da laskę albo na wózek posadzi.
-Mam drewnianą laskę. Przyniosę.
Tak więc poruszałam się za pomocą laski, jak staruszka.
Zdjęcia się jeszcze nie zaczęły, więc mam czas dla siebie.
Za to mam dług wdzięczności od Damona. Wieczny dług wdzięczności....

0 komentarze: