CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

poniedziałek, 25 lipca 2011

Listy Do M. (2)

Babcia Marysia jak zawsze ugotowała smakowitą zupę, że jej córka i wnuczka nie odmówiły sobie kolejnych porcji.
-Babciu, jesteś mistrzynią kuchni! - chwaliła Katarzyna.
-W czasach, gdy byłam w twoim wieku, to twoja babcia z niczego robiła jedzenie! - powiedziała ciotka Liza. - Choć nie zawsze mogło mi coś smakować, ale jeść coś trzeba było. Takie były czasy.
-Tylko Karolinka zawsze wszystko jadła, nie grymasząc i nie mówiąc. - dodała staruszka.
Kaśka wyobraziła sobie swoją mamę w wieku dziecięcym jak je posiłek. Po chwili zrobiło jej się smutno, że matka zawsze była porządnicka, opanowana i poważna.
-Kasiu... - objęła ją babcia. - Nie smuć się.
-Wszystko jest w porządku. - odparła kłamiąc.
Po obiedzie dziewczyna postanowiła rozejrzeć się po domku. W salonie nad kominkiem stały fotografie w ramkach. Na jednej z nich był nieżyjący już jej dziadek Antoni. Zmarł, gdy miała 5 lat. Była zbyt mała by go dobrze zapamiętać, lecz jakieś wspomnienia z nim zachowała do dziś. Kolejna fotografia przedstawiała jej mamę i ciotkę jak były dziećmi i siedziały na kanapie. Inne zdjęcie zostało zrobione jak jej babka była młodą, piękną kobietą o bujnych blond włosach, czasem wiązanych w warkocz. Pomimo upływu lat, babcia Marysia miała wciąż tak samo wielkie, niebieskie oczy. Katarzyna była pod ich wrażeniem.
Weszła po schodach i położyła plecak w pokoju, w którym będzie spać. Wcześniej należał do jej matki. Byłby pusty gdyby nie łóżko, szafa, półka na książki i biurko z krzesłem. W pokoju ciotki wisiały jeszcze plakaty zespołów muzycznych i kilka małych napisów na ścianie.
-Haha, widzisz jaka byłam młoda i szurnięta. - powiedziała ciocia. - Zostawiła niektóre plakaty, a inne wzięłam ze sobą do swojego mieszkania jak wyszłam za mąż. Do dziś trzymam je w teczce. - mrugnęła do niej okiem. - Może się chcesz zamienić?
-Nie, dzięki. - choć w głębi duszy wolała taki pokój, ale wolała nie mówić.
Znalazła się w pokoju z podwójnym łóżkiem. Po śmierci dziadka babcia Marysia przestała tu spać, gdyż czuła się zbyt w samotnie w za dużym dla niej łóżku. Kasia przyszła tu, bo chciała pooglądać pamiątki rodzinne. Popatrzyła się, czy nikt jej nie obserwuje po czym wyciągnęła szufladę. Znalazła tam głównie biżuterię. W porcelanowym pudełku znalazła dwie, związane obrączki - należały do babci i dziadka. W kolejnej szufladzie znalazła ponownie biżuterię. Pomyślała, że tyle co tu tego jest to prawdziwy majątek. Była tam też kosmetyczka, a w niej kosmetyki. Wyjęła piórnik, w którym były długopisy, kredki i ołówki. Zobaczyła też, że babka trzyma tam małą klepsydrę. Pod nią zobaczyła napis.
-Mo...na...chium... Monachium 1929.
Zastanawiała się, skąd babcia Marysia ma pamiątkę z Niemiec. Miałaby wtedy 8 lat. Może była w Monachium jako mała dziewczynka z rodzicami?
Odłożyła rzeczy i otworzyła ostatnią szufladę. Były dwie paczki kilkunastu listów. Wiedziała, że nie powinna ich czytać, lecz ciekawość ją zżerała. Jeszcze raz rozejrzała się czy nikt nie patrzy i wzięła jeden plik listów. Schowała listy za siebie i opuściła pomieszczenie. Trafiła na ciotkę.
-Fajnie tu, nie? - zapytała ciocia.
-Bardzo.
-Co będziesz robić?
-A... pójdę do pokoju po torbę, bo tam mam wodę.
-Ok.
Dziewczyna szybko zamknęła się w pokoju i wsadziła plik listów do torebki. W każdej chwili może wejść ciotka lub babka, więc wolała je poczytać w jakimś spokojnym miejscu. Pomyślała o ogrodzie albo gdzieś nad jeziorkiem.
Ciotka wyjeżdżała już.
-Bądź grzeczna! - powiedziała żegnając się z siostrzenicą.
I tak została już tylko z babcią i sąsiadami. Pomyślała o Damianie i jego niezwykłych oczach. Chciała, by był teraz obok i ją objął, ale tak mocno, przyciągnął ją do siebie i przytulił.

Kilka dni później postanowiła sobie, że w końcu weźmie się za przeczytanie listów. Oznajmiła babci, że idzie na jezioro, a babka skinęła tylko głową. Dróżka znów prowadziła między drzewa. Czuć było zapach sosen. Po chwili już była na miejscu. Kochała patrzeć na jeziora, rzeki, morza, oceany... woda koiła w niej wszystko. Usiadła na małym wzgórku, a drzewa za nią dawały jej cień. Zrobiła wdech i wydech. Teraz poczuła świeże powietrze.
Wyjęła plik listów. Ostrożnie wyjęła pierwszy. Na kopercie napisane było „Aleksander Kowalow”.
-Rosjanin... - szepnęła.
Miała już wyjąć list, gdy to nagle usłyszała radosny krzyk i zobaczyła skok do wody. Została trochę ochlapana. Szybko schowała rzeczy do torby i próbowała dostrzec, co się stało. Z wody wypłynął... Damian.
-Przepraszam, nie chciałem cię ochlapać. - powiedział.
-Nic się nie stało. - odparła.
Znów się zanurzył i podpłynął do brzegu. Wyszedł z wody i mogła się przyjrzeć jego ciału. Miał na sobie tylko kąpielówki, więc zobaczyła jego obnażony, nieco owłosiony tors jak nogi. Był dobrze zbudowany, nie był ani wychudzony ani otyły. Był w sam raz. Dla niej.
-Ładna dziś pogoda. - zaczął siadając obok niej. - Idealna do kąpieli.
-I odpoczynku. - powiedziała.
-Nie kąpiesz się?
-Mogę się później zmoczyć.
-A popływać?
-Nie umiem. - objęła swoje nogi.
-Mogę cię nauczyć. - uśmiechnął się.
-Dzięki, pomyślę nad tym.
Siedzieli przez chwilę nie zamieniając słowa i patrzyli na niebo.
-Zachód słońca. - powiedział.
-Tak...
Powoli przysunął swoją dłoń i chwycił jej dłoń. Czuła, jak pali się w środku. Chciała z tego powodu zabrać rękę, lecz marzyła, by to zrobił.
Spojrzała na zegarek.
-Muszę już iść. - wyrwała swoją dłoń udając, że się śpieszy.
Wstał.
-Zostań. - powiedział.
Patrzyła na niego i serce jej biło szybciej. Znała go jeden dzień, a pragnęła go całować, tulić, wyznawać miłość co 10 sekund.
-Na razie! - uciekła.
Nie zorientowała się, że nie wzięła torby. Na szczęście on to widział, więc wziął zgubę i pobiegł za nią. Dogonił ją, gdy była na dróżce między drzewami.
-Zapomniałaś. - oddał jej.
Wiedziała, że to się musi stać, nie ucieknie przed tym. Nie mogła już odciągnąć jego palców od jej podbródka, nie mogła oderwać jego ust od swoich. To był najsłodszy pocałunek w jej życiu. Mógł trwać w nieskończoność.
-Naprawdę muszę iść. - powiedziała.
Chwycił jej rękę, gdy chciała ruszyć. Po jego minie zrozumiała, że samej jej nie puści. Trzymała się jego ramienia, szli w ciszy, lecz to im nie przeszkadzało. Zatrzymali się przed jej płotem. Pocałował jej dłoń. Przy drzwiach znowu się zatrzymali.
-Jutro o tej samej porze nad jeziorkiem? - spytała otwierając drzwi
-Z przyjemnością. - odpowiedział.
Zamknęła drzwi, lecz opierała się o nie i czuja się najszczęśliwszą osobą na świecie. On też jeszcze tam stał.
-Kocham cię, Kasiu. - usłyszała
Chciała powiedzieć, że też go kocha, lecz gdy podbiegła do okna w salonie, on już szedł w kierunku domu. Mogła od razu wybiec i rzucić mu się na szyję. Była jednak zbyt sparaliżowana tym, co powiedział. Czy wiedział, że stała po drugiej stronie? Czy chciał, by to usłyszała?
Prawie go nie znała, wiedziała tylko jak się nazywa. Nie wiedziała ile ma lat, gdzie naprawdę mieszka, jaki jest... czy można kochać kogoś kogo się nie zna? A może to jest właśnie miłość od pierwszego wejrzenia?

0 komentarze: