CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

środa, 20 lipca 2011

Miłość, trądzik i bal (1)

-Maggy, wstawaj! - mama zapukała do drzwi mojego pokoju, po czym zeszła do kuchni by przygotować mi śniadanie.
Dziś ważny dzień – 1 września, czyli początek roku szkolnego. Dla mnie to pierwszy dzień w liceum. Nie mogłam zasnąć, więc jestem prawie niewyspana, a przecież takiego dnia powinno się tryskać energią! Ale nie ja, o nie! Nie dość, że tej nocy dopadła mnie bezsenność (w Seattle), to jeszcze brzuch z nerwów mnie boli. Okropność.
Leniwie wywlokłam się z łóżka, które nagle stało się ciepłe i przyjemne, gdy w nocy było za gorące i nieprzyjemne. O ironio.
Spojrzałam w lusterko – cholerny trądzik! Nic na niego nie pomaga, a ja jak mnie diabli co weźmie to dotknę te krosty i zamieniam je w jeszcze większą katastrofę. Chociaż dziś tak źle nie było.
W kuchni czekała na mnie pachnąca jajecznica i bułeczki. Mniam! Mama wie, co dobre dla mnie.
Po pysznym śniadanku zamknęłam się w łazience i wykonałam wszystkie potrzebne czynności.
Na wieszaku wisiała moja biało-czarna sukienka – niezawodna na rozpoczęcie, zakończenie roku szkolnego czy inne okazje, na które trzeba ubrać się galowo.
Popatrzyłam na swoje ciało – boże drogi, czemu mnie tak pokarałeś? Proszę, dał mi ciało (i wygląd) Cindy Crawford.
Ubrana zaczęłam się malować, to znaczy tylko użyłam tuszu do rzęs i ciemny cień (to akurat na takie okazje, bo tusz niemal zawsze używam). Następnie przeczesałam włosy, a matka moja pomogła mi zakręcić włosy na lokówce. Przynajmniej to mi się we mnie podobało. Lubię jeszcze swoje oczy, są szare, ale mają raz odcień niebieski, raz zielony. Dziś mam ten pierwszy.
Założyłam buciki na obcasie [jedyne ulubione buty z obcasem (jestem niska, muszę się podwyższyć)] Wzięłam torebkę, zapakowałam telefon, chusteczki, mp3 i mogłam już jechać.
Na takie dni nie warto iść pieszo, musiałabym iść boso.
Jazda zajęła nam ok. 15 minut, więc w tym czasie pogadałam z mamą o moich obawach, o koncercie Depeche Mode w centrum miasta, o mojej składance muzycznej, którą oczywiście puściłam i śpiewałyśmy razem piosenki. Oczywiście ja słucham wszystkiego, co nie dzisiejsze, nie idę za dzisiejszymi trendami, ale komórka i internet to podstawa życia.
Dojechałyśmy. Chyba zemdleje.
-Będzie dobrze, nastaw się na to. - powiedziała mamusia i przytuliła. Pocieszające.
Podjechała pod samą szkołę i tłum młodzieży gromadził się wokół budynku, a pewnie drugie tyle jest w środku. Westchnęłam i wysiadłam z auta, które niebawem odjechało. Szłam wolnym krokiem, patrząc na wszystko dookoła. Zdecydowanie Ci tutaj to drugo- i trzecioklasiści. Niektórzy patrzyli na mnie ze zwykłą miną, a ja dziwnie się czułam. Przyśpieszyłam krok i otworzyłam drzwi wejściowe. Na korytarzu kręcili nauczyciele i pracownicy szkoły. Dopiero potem zauważyłam kręcące się jednostki. Tak, to na pewno świeżyzna jak ja. Zwłaszcza jeden co się kręcił był wysoki, pewnie mu dosięgam do pach. Miał włosy do szyi i okulary z grubą, czarną oprawką. Wydał mi się bezbronny, nieśmiały, a co za tym idzie, miły i uroczy. Tak, muszę do niego zagadać.
-Cześć! - powiedziałam.
-Cześć... - odpowiedział nieśmiało i spuścił wzrok. Typowe zachowanie dla osób takich jak on. Jednak jak czytałam, takie osoby są bardzo romantyczne, wierne w miłości.. chwila.. .ja go nie znam jeszcze!
-Jesteś pierwszoklasistą?
-Tak...
-Super, ja też! - wyciągnęłam rękę. - Maggy Smith.
-Alex James. - uścisnął moją dłoń, jego była taka lodowata i spocona. Moja też
-Ja mam chodzić do 1b a Ty?
-Ja również.
-Ale ekstra!
-No.
-Słuchaj Alex... chcesz usiąść ze mną ławce... na początek oczywiście!
-Tak. - uśmiechnął się delikatnie.
Gdy coś odpowiadał to rzucał na mnie spojrzenie – miał czekoladowe oczy, po czym spuszczał je i kręcił stopą, a ręce chował do kieszeni.
-Wiesz... jesteś pierwszą osobą z klasy jaką znam i...
-Spoko... Ty tez jesteś pierwsza... dla mnie... znaczy.. no.. te... z klasy... - jąkał się i nawet zaczerwienił. Już go polubiłam.
-Rozumiem. - uśmiechnęłam się. - Chodźmy na salę gimnastyczną, może kogoś poznamy jeszcze?
Skinął głową.
Najpierw stawiał duże kroki, za którymi ledwo nadążałam, ale musiał się zorientować, że tak jest, więc zwolnił. Trochę się pomyliłam – dosięgałam mu do szyi.
Przy drzwiach do sali stała dziewczyna średniego wzrostu i patrzyła co się dzieje na sali.
-Musicie poczekać, coś robią na sali. - powiedziała nam, gdy się zbliżyliśmy.
-Aha, rozumiem. - odpowiedziałam. - Jesteś z pierwszej klasy?
-Nie, z drugiej, a wy pewnie pierwsza?
Skinęliśmy głową.
-Kate Gore. - przywitała się, więc my jej też przy okazji wymieniając uścisk dłoni. - Jesteście nowi, więc słabo znacie szkołę.
-Ja aż tak bardzo nie, bo mój brat się tu uczył, idzie teraz na studia.. znaczy ma iść, bo ma zespół muzyczny.
-Twój brat... jak ma na imię?
-Bob.
-Bob... Smith... ah tak! Najsłynniejszy dredziarz w historii szkoły! Faktycznie z tym zespołem, bo często grali w szkole.
-Tak.. ja byłam kilka razy.
-O, nie rzuciłaś mi się w oczy jakoś... no cóż... ale lepiej późno niż wcale.
-Naturalnie.
Zagadałam się z Kat, a Alex cały czas milczał.
-Alex, masz rodzeństwo? - spytałam.
-Młodszą siostrę, Elisabeth. Za rok tu trafi.
-Mieszkasz gdzieś tu?
-Na osiedlach tu.. tam..
-Ah tak! Widziałam je w trakcie jazdy. Bardzo blisko masz do liceum.. .i do kina i pizzerii.
-Ja tez mieszkam na osiedlach. - dodała Kate.
-Jak super! Będę miała do kogo chodzić!
W ten sposób na początek zapoznałam sobie dwie, fajne osoby.
Zbliżały się do nas trzy osoby, które też chciały wejść na salę.
-Poczekajcie, zaraz wejdziecie. - poinformowała Kat
-Ja chcę wejść. - odezwał się jeden.
-Graham, cierpliwości.
-Może nas wpuścisz? - zapytał drugi.
-Dave, proszę cię.
-A gdy oczaruję cię moim uśmiechem? - zapytał trzeci. Gdy pokazał się, poczułam, jak mi się kolana uginają. Był wysokim, przystojnym, brunetem i miał takie niebieskie oczy jak morze. Kocham morze.
-Nie ze mną te numery, Damon.
Od tej pory jego imię dźwięczało mi w uszach.
-No nic... poczekamy.... - spojrzał na mnie, a ja na jego. - koledzy... - dodał po chwili.
Myślałam, że zemdleję – patrzył na mnie najseksowniejszy mężczyzna na ziemi. A gdy się uśmiechnął... chwyciłam dłoń Alexa – miałam taki odruch wobec przyjaciela z podstawówki Basila.
Gdy zorientowałam się, co zrobiłam, spojrzeliśmy na siebie, zawstydziliśmy się, zaczerwieniliśmy i szybko puściliśmy dłonie.
-Wybacz... - szepnęłam. - To mój dziwny odruch.
-Nic się nie stało...
Później kątem oka dostrzegłam, że miał zakamuflowany uśmiech – tak by nikt nie widział, nawet ja. Nie odważył się przyznać, że był mną po prostu zauroczony.
-Można wchodzić! - oznajmiła moja nowa koleżanka i weszliśmy, a za nami wszyscy uczniowie. Usiedliśmy wszystko troje tak na początku, a reszta zajmowała miejsce. Okazało się, że za nami siedzi Damon i jego koledzy. Serce mi biło jak oszalałe.
Kate się odwróciła.
-A wy wszędzie gdzie my? - spytała.
-Zawsze, wszędzie, na kanapie, pod łóżkiem. - odpowiedział ten seksowny głos. Mało tego, gdy się odwróciłam, puścił mi oczko, a ja durna się szybko odwróciłam. Boże, nie znoszę mojej nieśmiałości.
-Damon chodzi do ostatniej klasy i to chyba dobrze, że będę mieć spokój.
Och nie, mam tylko jeden rok by go poznać! A co, jak mi się nie uda? O nie!
Czyżby to była miłość od pierwszego wejrzenia? Jestem stukniętą romantyczką, więc to możliwe.
Wyszła na środek sali pani dyrektor i zaczęła przemówienie, niedługie. Ja i tak nie mogłam się skupić, skoro za mną siedział taki boski facet!
-Wychowawcy wyczytają listę osób klas pierwszych. - dodała na koniec.
Najpierw była pani Stone i jej klasa 1a. Nadeszła pora na 1b.
Wyczytano mnie, więc wstałam i ustawiłam się obok dziewczyny, oczywiście wyższej ode mnie. Następna po mnie osoba wcisnęła się w środek, więc pomyślałam, że jest coś ze mną nie tak. Starałam się więc nie patrzeć w stronę Damona. Następną osobą był Alex, więc oczywiście stanął przy mnie, od razu było mi raźniej. A ta poprzednia osoba jak się okazało nie bała się mnie, bała się wszystkiego, więc ciągle się przesuwała, drżała. Szkoda mi jej było. Gdy wszystkich wyczytali, pani wychowawczyni, pani Fletcher zaczęła nas prowadzić. Szłam razem z Alexem. Szkoda, że rozdzieliłam się z Kat, ale przecież jeszcze ją zobaczę.
Nasza sala była klasą języka angielskiego i tegoż przedmiotu będzie nas uczyć pani Fletcher. Mój i Alexa uśmiech na twarzy wywołał plakat z bananem „Eat banana, you will be great!”. Usiedliśmy w drugiej ławce przy oknie, przed nami siedzieli dwaj okularnicy, a za nami dwie dziewczyny w tym ta zdenerwowana.
-Witam was serdecznie, nazywam się Alexandra Fletcher, uczę języka angielskiego i będę waszą wychowawczynią.
Teraz mnie oświeciło, że ona też była wychowawczynią mojego brata. Co za ciekawy zbieg okoliczności!
-Wszyscy jesteście, to mnie cieszy... mam takie pytania najpierw.... Maggy Smith.... gdzie jesteś?
Wstałam i bałam się, co powie.
-Czy Ty jesteś siostrą Boba?
-Tak.
-No proszę! Pozdrów go! Siadaj.
To było miłe, więc aż uśmiechnęłam się do Alexa.
-Aaron Jones?
Wstał zwykły chłopak, z brązowymi włosami.
-A twoją siostrą pewnie jest Lilly, prawda?
-Nie... to kuzynka.
-A... no widzicie, żaden nauczyciel nie jest doskonały. - zaśmiała się. Już ją zaczynam lubić, widać, że ma poczucie humoru. - Siadaj. Dobrze, rozdam wam plan lekcji, macie się do niego dostosować, bo jutro zaczynamy już. Pewnie będą jeszcze zmiany, ale pierwszy musi być! Jutro zaczynamy akurat godziną wychowawczą, więc jutro wam objaśnię wszystko. Jesteście wolni, możecie uciekać!
Tak szybko to nigdy nie miałam spotkania z wychowawcą.
Mam nadzieje, że pozostali nauczycieli są równie życzliwi.
-Przepraszam! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się, to były dziewczyny. - Jak masz na imię?
-Maggy.
-Danielle.
-A ja jestem Sophie. - przedstawiła się druga.
Jak miło – same do mnie zagadały. Alex tylko się przywita i nic. Na szczęście odwrócili się chłopcy przed nami i uścisnęli sobie dłonie, ze mną też.
-Fred.
-I George!
Byli bliźniakami, wyglądali niemal tak samo, można ich było odróżnić po małym pieprzyku Freda na policzku.
Na korytarzu staliśmy w grupce i rozmawialiśmy tak, jakbyśmy się zawsze znali. Chwilę potem dołączyła do nas Kate. Zaciągnęła mnie na bok.
-Wiesz co ja słyszałam? Wpadłaś w oku Damonowi!
-Ja? - policzki już mnie piekły.
-Ty, Ty! Podobno przy kolegach mówił, że ta nowa Maggy jest słodka i fajna.
Poczułam motylki w brzuszku.
-Oh.. to byłoby coś.. - rozmarzyłam się.
-Wierz mi, jak mu jakaś się spodoba... ojoj, już nie odpuści tak prędko!
Czułam, że miałam skrzydła i się unosiłam.
Ja – ta co ma kompleksy, trądzik niski wzrost... ja... i to mną interesuje się najpopularniejszy chłopak w szkole?! Już kocham to liceum! A jednak życie jest piękne!

1 komentarze:

Kaleid pisze...

Zajebiste <3 ja chce jeszcze <3 *_* :*