CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

wtorek, 18 stycznia 2011

Wakacje (2).

Nie był to nasz ostatni seks. Uprawialiśmy go codziennie w jego mieszkaniu. Skupialiśmy się tylko na sobie. Zapomniałam, że w ogóle przyjechałam tu z przyjaciółkami. One jednak też znalazły sobie kogoś – Ola chodziła ciągle z Dawidem, a Ewka poznała z Paulą bliźniaków, a Magda z Tomkiem zajmowali się sobą. A ja miałam Roberta.

Teraz już wiedziałam, że go pokochałam ze wzajemnością. To nie był żaden blef – połączyło nas najpiękniejsze uczucie na świecie. Sześć lat różnicy nie stanowiło dla nas przeszkody. Tylko... ta pieprzona odległość. On mieszkał tu, a ja w stolicy. Nie mogę się wyprowadzić, bo mam jeszcze siedemnaście lat! Nawet jak będę pełnoletnia, to muszę skończyć liceum, czyli najmarniej za 2 lata dopiero będziemy mieszkać razem. A kto wie, czy on nie znajdzie innej, albo ja innego... nie chciałabym, żeby to coś pięknego między nami umarło.
Im bliżej wyjazdu, tym bliżsi sobie byliśmy.
Ola miała lżej – Dawid mieszkał zdecydowane bliżej jej miasta i będzie mógł ją odwiedzać...
Wypłakałam się z tego powodu na ramieniu Pauliny.
-Może jakoś dobrze będzie... - pocieszała mnie.
-Są telefony, net i listy. - rzuciła Ewka.
Super, że są sposoby na utrzymywanie dalekich kontaktów, ale do szału mnie doprowadza, że nie będę mogła go dotknąć... rozmawiać w cztery oczy... pocałować... nie wspominając o seksie...

Dzień przed wyjazdem postanowiliśmy poświęcić tylko sobie i nikt więcej. Dlatego więc wstaliśmy o poranku, by ten czas płynął nam wolno.
Zaczęło się od wspólnego śniadania.
Poszliśmy się kąpać w morzu.
Pograliśmy w babingtona.
Zjedliśmy wspólnie obiad.
Wybraliśmy się na jednego drinka.
Zjedliśmy kolacje.
Spacerowaliśmy wzdłuż brzegu.
Poszliśmy do niego...
Kochaliśmy się tam jeszcze bardziej dynamicznie i namiętnie niż poprzednio. Osiągnęliśmy razem jeszcze więcej orgazmów... tak wyrażaliśmy między innymi nasze uczucie poprzez ten równie piękny akt. Znowu odkrywałam jego ciało. Pożądałam dotyku jego dłoni na mym ciele... pocałunków... czułości.. miłości...
I tak cały wieczór i noc spędziliśmy albo w łóżku albo na balkonie. Nie myśleliśmy o następnym dniu...

Stał przy mnie, kiedy przyjaciele pakowali rzeczy to samochodu. Spakowali nawet mnie samą, bo nie chciałam.
Musiałam wsiadać do auta, ale ja nadal stałam naprzeciw niego i patrzyłam mu w jego błękitne ślepia... starałam się nie płakać.
-Kasia, wsiadaj! - krzyknęła z auta Magda.
Niemal to zignorowałam.
-Masz kartkę z moimi kontaktami? - spytał.
Kiwnęłam, że tak.
-Odezwij się, jak dojedziesz.
-Kasia... - dziewczyny się trochę niecierpliwiły, ale mnie rozumiały.
Ewka specjalnie wysiadła i delikatnie od tyłu mnie objęła.
-Kasiu...
Odchodziłam się od niego powoli. Tak samo wsiadłam do samochodu. Przez szybę patrzyliśmy na siebie. Tomek odpalił i ruszyliśmy powoli. Wtedy mnie coś ruszyło i kazałam im się zatrzymać, bo zapomniałam o czymś. Wybiegłam z auta w jego stronę, a on biegł w moją stronę. Gdy się doścignęliśmy, wszelkie hamulce puściły, a ja się rzuciłam na niego z płaczem. Objął mnie bardzo mocno, jakby miał mi żebra złamać. Całowaliśmy się bardzo namiętnie. Odrywając wargi...
-Kocham cię... - jego słowa sprawiły, że moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej.
-Ja Ciebie też... - przyciskałam go jeszcze bardziej.
Nie chciałam go puścić. Nie... nie mogę go zostawić. Zabijcie mnie, ja nie chcę wracać.
Auto podjechało do nas.
Otarł moje łzy kciukami.
-Będzie nam kiedyś jak w niebie. - szepnął mi. - Będziemy razem...
Obiecałam sobie i jemu, że będę w to wierzyć.
Posadzono mnie w środku z tyłu. Przejechaliśmy tylko kawałek, a ja znowu wybuchłam płaczem. Wtuliłam się mocno w Paulinę, a Ewa we mnie, a Ola trzymała moją dłoń. Tak bardzo mnie wspierały, a ja ledwo łapałam oddech od tego płaczu.

Odkąd wróciłam do domu, codziennie pisałam z nim na czacie, rozmawiałam przez telefon, wysyłałam smsy, gadałam na skype'ie, pisaliśmy listy...
To prawie mi zastępowało nasze chwile w wakacje... bardzo za nim tęskniłam...

Efekt spędzania z nim nocy wtedy musiał wyjść na wierzch – zaszłam w ciążę. Tak bardzo bałam mu się powiedzieć, że zostanie ojcem... bałam się, że nawet jak to zaakceptuje, bo nie będzie mógł widywać dziecka... a co powie na to rodzina? A przyjaciele? Co z szkołą.
Nie chciałam tego żałować – to był owoc naszej miłości. Ono jest dowodem tego, jak bardzo się kochamy. Nie myślałam więc o aborcji ani razu – dla mnie to morderstwo.
Zastanawiałam się, jaką drogą mu przekazać to. Zdecydowałam, że list... dowie się trochę później. Udawałam przez ten czas, że nic się nie dzieje.
Paulina pierwsza się dowiedziała o ciąży. Ten fakt ją nie dziwił. Zresztą, Olkę, Ewkę i Magdą też. Były przy mnie, kiedy mówiłam to rodzicom. Byli zszokowani, że ich dziecko już współżyło, ale wiadomość, że zostaną dziadkami ich cieszyła. Zatem, miałam wsparcie, więc pomyślałam, że dam radę.

Otrzymał list. Zadzwonił do mnie.
-Jestem taki szczęśliwy kochanie! - nie wyczułam w jego głosie sztuczności. - Dlatego mam dla Ciebie niespodziankę! Jutro dowiesz się jaka.
Byłam podekscytowana – wieść o dzidziusiu go nie przeraziła. Zatem, do szczęścia brakowało mi jego...

Nie odzywał się... jego telefon milczał... nie wchodził na komputer. Czułam, że z nerwów eksploduje. Pomyślałam, że jednak się nie cieszy na wieść o dziecku. To koniec... kto by chciał matkę z dzieckiem...

Napisałam więc list. Pozostało mi czekać na odp.

Ktoś napisał list do mnie, kiedy wróciłam ze szkoły. Zamknęłam się w pokoju, by go przeczytać.
Jego treść spowodowała we mnie histeryczny płacz i niedowierzanie.
Wiedziałam jedno – muszę pojechać na jego pogrzeb...

Robert zginął dzień po naszej ostatniej rozmowie. Zginął jadąc z bukietem róż i czekoladkami do mnie... zginął przez pijanego kierowcę... zginął niewinnie... zginął, choć na to nie zasługiwał...

List napisała jego matka, która chciała mnie poznać, bo byłam ukochaną jego syna. O ciąży nic nie wiedziała, ale on tylko jej powiedział, że wkrótce powie jej coś i to będzie miła niespodzianka. Nie byłam w stanie się uspokoić... jego mama była bardzo dla mnie gościnna i pokazała mi jego pokój – dała mi jego rzeczy. Płakałam...

Płakałam też nad jego grobem i pytałam Boga „Dlaczego?”. Nie rozumiem jego decyzji...

Dziś minęło od tego wydarzenia prawie sześć. Dziś jestem szczęśliwą mężatką – kilka miesięcy temu poślubiłam Pawła. Był moim przyjacielem z liceum. Bardzo mnie wspierał po śmierci Roberta. Wtedy odważył mi się wyznać, że mnie kocha. Byłam tym bardzo zaskoczona. Był początkującym wtedy muzykiem, a moja osoba bardzo go inspirowała w tekstach piosenek. Dziś jest znanym w kraju piosenkarzem, więc zarabia na płytach. Ja udzielałam się w kampaniach przeciw prowadzeniu pojazdu po alkoholu. Liceum skończyłam i studiuje normalnie. A uczucie do Pawła narodziło się z czasem. Potrzebowałam na to trzy lata, a on na to tylko czekał. Razem jesteśmy szczęśliwymi rodzicami ślicznego chłopca o czarnych włosach i niebieskich spojrzeniach po ojcu...


..:THE END:..

1 komentarze:

Cayenne pisze...

Podoba mnie się to :D