CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

niedziela, 23 stycznia 2011

UK (1)

Kilka miesięcy temu zarejestrowałam się na słynnym portalu społecznościowym – facebook. Na samym początku musiałam się w tym połapać, przyszło mi to szybko i łatwo. Tak samo ze znajomymi. Najpierw byli to sami moi przyjaciele. Z czasem mnie i ja sama zapraszałam obcych ludzi. Byli oni tacy jak ja – byliśmy fanami jednego zespołu i nie wstydziliśmy się o tym pisać. Oni poszukują innych fanów w celu jednym celu i obojętnie z jakiego kraju - chcą nawiązać między światowy kontakt. Ja zaczęłam robić to samo i wciągnęło mnie to.  Zapoznałam sobie fanów z Francji, Chile, Wielkiej Brytanii, Argentyny, Niemiec, Hiszpanii, USA, Rosji, Australii... Mnożyła się ich ilość, a ja byłam zawsze zaczepiana na czacie.

Pewnego dnia dnia przeszukując propozycje znajomych, natrafiłam na profil pewnej, ciekawej osoby. Po jego wyglądzie dostrzegłam, że to też fan tej samej kapeli! Miał czarne, natapirowane włosy, brązowe spojrzenie i czarujący uśmiech oraz miał na imię Simon i urodził się w UK.
Musiałam go mieć w znajomych. Takiej okazji nie wolno przegapić. Kliknęłam „Dodaj do znajomych”.
Teraz tylko czekać...

Wieczorem dostałam powiadomienie, że zaakceptował mnie. Powinnam mu coś napisać. Najpierw przejrzałam, co  wcześniej nie mogłam zobaczyć w jego profilu. Okryłam, że dzieli nas rok różnicy, więc ma on dopiero dziewiętnaście lat. Jest muzykiem – gra w zespole muzycznym „Hot Ass” na basie. Posłucham kilka piosenek i byłam zachwycona. Chłopaki naprawdę fajnie grali. Dobrze, że znam język angielski na bardzo dobrym poziomie – nie mam trudności z komunikacją. Teraz jeszcze większa wzięła ochota na poznanie go. Postanowiłam, że zacznę od małych kroczków.
Skomentowałam jego zdjęcie profilowe. Niemal od razu odpisał i spodobały mu się moje słowa. Jednak, to na razie było jeszcze nic, a ja jakiś nadziei nie robiłam.

Dzień później kiedy to sobie spokojnie siedziałam na facebooku, napisał do mnie na chatcie. Byłam naprawdę miło zaskoczona. Tak nas rozmowa wciągnęła, że ten upływający czas był niewidoczny. Czuliśmy oboje, jakbyśmy się znali od zawsze. Spędziłam ten czas miło. Wiedziałam, że on musi być cool!

Pisaliśmy ze sobą albo codziennie, albo co dwa dni albo co kilka dni – wtedy on nie miał czasu, bo nagrywał z kumplami piosenki. Ja nie narzekałam wcale – sama miałam szkołę; byłam w drugiej klasie liceum, a za dwa miesiące miałam iść na wakacje.

Jeśli chodzi o mnie i muzykę, to piszę wiersze jako teksty piosenek, gram na gitarze i klawiszach. Nie uważam, żebym miała dobry głos, więc nawet o śpiewanie nie myślałam. Dlatego więc ustaliłam z Simonem, że jeśli przyjadę do Londynu, to nagramy coś wspólnie.

Wyjazd do Wielkiej Brytanii stał na razie pod znakiem zapytania. Zobaczymy, jak z kasą i czy ktoś może się ze mną wybierze. Jak na razie chętne są Paula i Olka.

TAK!!! JADĘ DO UK!
Jestem tym faktem bardzo podekscytowana! Dziewczyny jechać nie mogą, bo Paulinie nie starczy funduszy, a Ola może jechać dopiero za dwa miesiąc. Cóż... mam nadzieję, że dam radę.
Simi bardzo się ucieszył, że wreszcie mnie spotka. Wspólnie odliczaliśmy dni do mojego wyjazdu... tylko miesiąc...

TO DZIŚ!!!
 Czas pakować manatki i do samolotu! Nigdy nie latałam... zawsze się tego bałam... ale czas ten strach przełamać... nie mogę przecież zginąć w katastrofie...

Ach... doleciałam...
Cały lot miałam słuchawki i książkę do czytania oraz klapkę na oczy. Pomogło mi, bo nie myślałam o tym, że siedzę w samolocie.
Umówiłam się z Simonem, żeby miał transparent z napisem „Kathy”, to wtedy będzie mi łatwiej go rozpoznać.
Na lotnisku stało kilkanaście osób z różnymi napisami i ja szukałam tego właściwego. Ktoś krzyknął „Kathy”. Odwróciłam się w kierunku głosu i dostrzegłam jak młody, wysoki mężczyzna trzyma transparent nad głową. Podeszłam bliżej i dostrzegłam, że to mój Simi. Nie mogłam się pohamować z emocjami, więc gdy tylko podbiegłam do niego, to rzuciłam tą walizką, a on tym napisem. Bardzo mocno przytuliłam go do siebie. Czułam oprócz cudownych, męskich perfum ciepło jego ciała. On przycisnął swój pod brudek do mojej głowy – taki był wysoki. Miał takie imponujące włosy oraz silne ramiona, które mnie obejmowały. Pocałował mnie w policzek – to się liczyło!
Wypytywał mnie o lot i w ogóle wszystko chyba. Teraz mogłam sprawdzić się ze swoją angielszczyzną – skromnie mówiąc popisywałam się na 6+ .
Szliśmy objęci – jak zakochani. Wydał mi się on jeszcze lepszy niż w internecie. Był słodki, miły, zabawny... czuły... ze zdwojoną siłą.  
Zaprowadził mnie do jego mieszkania – zwykły, skromny domek, typowo angielski. Kuchnia, łazienka, korytarz i sypialnia.
-Ja będę spać na kanapie. – zaproponował mi, kiedy postawiłam walizkę.
-Nie... to twój dom przecież...
-Gość w domu powinien być traktować w domu jak mistrz.
-W Polsce mówi się: „Gość w domu, Bóg w domu”.
-Fajnie! – uśmiechnął się. – A może... pośpimy w jednym łóżku?
Na tą propozycję aż zapiekły mnie policzki. Nie chodzi mu o... nie... ale to tak zabrzmiało...
-Nie wiem czy mogę... – nieśmiało powiedziałam.
-Oczywiście, że możesz kochanie.
Cóż... zastanowiłam się.
-Ok., przynajmniej nie będzie mi zimno. – puściłam oczko, a on się słodko do mnie uśmiechnął.

Zabrał mnie do jak sam stwierdził „najlepszego klubu w Londynie”. Trzymałam go za słowo.
Usiedliśmy przy jakimś stoliku i piliśmy jakiegoś drinka, który mi smakował. 
Najlepsze w tym wszystkim było, że zabrał mnie do takiego miejsca, gdzie leciała sama moja ulubiona muzyka. Zaraz miał przedstawić mnie chłopakom z zespołu...
Przyszli po czasie w towarzystwie swoich dziewczyn lub sami. Sama siebie zaskakiwałam tym, że umiałam już w pierwszych chwilach nawiązać z nimi kontakt. To w Polsce nigdy mi to nie wychodziło, a tutaj tak wszystko mi szło mi łatwiej niż się wydaje.
Przez cały czas byłam wtulona w Simona, a jego ręką spoczywała na moim ramieniu.

Wróciliśmy do jego domu nocą.
W pewnej chwili przyparł mnie do ściany. Zaczął mnie całować namiętnie w usta, następnie w szyje. Zamknęłam oczy i drapałam jego kark, a on mruczał niczym kotek. Nie opierałam się mu ani trochę, pozwalałam mu, żeby zrobił ze mną co tylko zechce.
Po cichu jak jeszcze znałam go tylko przez łączę, to miałam fantazje i sny o nim. Raz było niewinne, a raz bardzo grzeszne. Przyznaję się, że raz... no dobra dwa, że kiedy się spotkamy, to on właśnie zacznie ze mnie tą gierkę. I jak widać, to chyba się to dzieję naprawdę.
Zdjął szybko ze mnie prawie całą górę. Stanik rozpinał mi powoli, a dotyk jego palców na mojej skórze sprawiał, że miałam dreszcze. Moje różowe brodawki i sterczące sutki sprawiły, że miał na policzkach delikatne rumieńce. Delikatnie i powoli polizał jeden, a ja mruknęłam. Zaczął ssać jeden, a raz drugi i oblizywać brodawki.
Położył mnie na łóżku i zabrał się do całowania mojego brzucha. Zdjął mi jeansy. Tak jak w przypadku biustonosza, majtki zdejmował mi powoli. Rzucił je gdzieś za łóżko.
Pieścił językiem, ustami i palcami moją kobiecość. Robił to w taki sposób, że moje ciało ogarniały wstrząsy, a ja się wierciłam i  mięłam pościel oraz wydawałam z siebie dźwięki rozkoszy, jaką mi dawał. Gdy skończył, podniosłam się i rozpinałam mu koszulę. Jego tors był pokryty małymi, ciemnymi włoskami. Pieściłam jego klatkę piersiowo moimi dłońmi i składałam delikatne pocałunki. Równie delikatnie pchnęłam go dłonią na pościel i rozpięłam mu rozporek. Nie zdjęłam spodni, ale wsadziłam swoją rękę w jego majtki. Dotykałam jego męskości dokładnie i przeżywałam każdy dotyk. Czułam w swojej dłoni, jak jego członek budzi się, sztywnieje i główka wychodzi na wierzch. Znów słyszałam jak tak słodko mruczał.
Był już całkiem nagi jak ja. Powoli położyłam się na poduszkę nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. On powoli kładł się na mnie. Gdy był już blisko, ja rozsunęłam nogi, a on wciskał się między nie. Wszedł we mnie zdecydowanie jednym, ale nieszybkim ruchem. Poruszał się we mnie normalnym rytmem, objęłam jego szyję. Jego gorące pocałunki na moich wargach tylko mnie rozpalały. Nie chciałam przerywać tego...
Nie wiem, ile czasu się kochaliśmy... godzinami? Nie ważne – było po prostu cudownie. Kochaliśmy się w różnych pozycjach, w różnym tempie, w różnych stylach... za każdym razem czułam się jak w niebie, a co było jak dostawałam orgazmów...   

0 komentarze: