CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Wakacje (1).

Wakacje.
Pojechałam z moimi przyjaciółkami Ewą, Paulą, Olą i Magdą oraz jej chłopakiem Tomkiem nad morze. Bardzo cieszyliśmy się, że spędzi ten dłuższy czas razem. Madzia i Tomuś mogli bez problemu jechać, ale ja i reszta dziewczyn musiałyśmy ubłagać naszych rodziców, bo mamy tylko siedemnaście lat – udało się!

Ja z Ewką, Pauliną i Olką zamieszkałyśmy w jednym domku 4-osobowym, a Magda wynajęła pokój z chłopakiem blisko naszego domku. Już świetnie bawiliśmy się w swoim Towarzystwie.
Któregoś dnia pobytu tutaj, znów wybraliśmy się nad plażę. Ewusia jak zwykle wskakiwała z Paulą do wody i nie chciały wyjść. Tomek wybrał się z naszą przyjaciółką na romantyczny spacer po miasteczku, a ja siedziałam z Olą na plaży. Leżałam pod parasolem z książką i zeszytem w ręku. Jak zwykle powieść inspirowała mnie do rysowania małych pierdół.
Dziewczyny wróciły do nas po wykąpaniu się w morzu. Wygłupiałyśmy się wszystkie jak zwykle.
Po czasie zaproponowałam, że pójdę kupić nam żarełko. Morskie laski chciały lody, a my z Olą gofry – z tym, że ona chciała z bitą śmietaną, kiedy to ja wole bez niczego – zero dodatków.
Wzięłam nasze wspólne pieniądze i poszłam do tej cukierni w tym miasteczku. Dobrze, że w środku mieli klimatyzację, bo na dworze można zdechnąć od tego słońca. Była mała kolejka, więc szybko pójdzie. I wtedy właśnie dostrzegłam go... stał na kasie. Był idealny – miał czarne, tapirowane włosy. Zawsze marzyłam, by mój chłopak miał tapir. Miałam dwóch chłopaków – pierwszy był żałosnym dupkiem i oszustem, a z drugim za dużo nas różniło, ale to z nim straciłam cnotę (i trochę tego żałuje...). Ale żaden nie miał tapira o którym tak marzyłam. Wyobrażałam sobie, że swoimi palcami pieszczę to...
Wracając do tego kolesia przy kasie – wyglądał mi na dwadzieścia trzy lat. Jego oczy... były niebieskie... brunet o niebieskich oczach i tapirze – mój ideał mężczyzny.
Chociaż schudłam, to nie uważałam się za piękność – nie lubiłam patrzeć na siebie i byłam przekonana, że nikt mnie nie zechce.
Gdy zaczął mnie obsługiwać, posłał mi serdeczny uśmiech, więc to odwzajemniłam. Powiedziałam, co chce, a on zaczął to chyba notować na serwetce(?). Dałam kasę, on podał mi żarełko dla ekipy na talerzu plastikowym i lody do ręki. Znowu się uśmiechnął. Był taki uprzejmy i śliczny... w mojej głowie pojawiały się fantazje na jego temat...
Czy mogłoby być coś z tego? Nigdy nie wierzyłam w wakacyjne miłostki, dlatego odrzucałam od siebie myśl, że ja i on... razem. Ale on nie chciał się wyprowadzić z mojego umysłu.
Wróciłam na plaże i dałam dziewczętom to, co chciały. Przez moją nieobecność, Olka poznała Dawida. Widać było, że coś między nimi zaiskrzyło.
Gdy wyjęłam serwetkę do gofra, zobaczyłam, że są na niej słowa.
„Cześć! :) Zadzwonisz do mnie?
(numer)
Pozdrawiam, Robert”.
To była ta serwetka, na której on pisał! I ma na imię Robert.... ahhh Robert. Od tej pory to imię dźwięczało w moim umyśle.

Poszłam do domku drewnianego i wykręciłam numer, który mi podał. Oby odebrał.
-Tak? - poznałam, że to był jego głos.
-Cześć Robert...
-To Ty! Dzięki, że zadzwoniłaś...
W ten sposób trochę pogadaliśmy przez telefon, ale umówiliśmy się dziś wieczorem nad plażę.
Przyszedł ubrany w białą koszulę i krótkie jeansy. Ja ubrałam fioletową tunikę z krótkimi ramionami. Szliśmy za ręce wzdłuż brzegu morza. Było to bardzo romantyczne. Albo szliśmy rozmawiając albo w ciszy wsłuchując się w szum fal.
Zaprosił mnie na lody. Ja oczywiście zamówiłam moje ulubione smaki – śmietankowy, czekoladowy i straciatela. Wybrał to samo. Uwielbiał żartować przy mnie, więc nie mogłam powstrzymać śmiechu. W pewnym momencie nie wiem jak to zrobiłam, ale wybuchłam śmiechem poruszając się i ubrudziłam nos tym smakołykiem. Jeszcze bardziej się z tego śmialiśmy.
- Poczekaj, wytrę Ci to.
Myślałam, że będzie chciał mi to wytrzeć chusteczką. Przybliżył się do mnie i ustami pozbył się straciateli na mojej twarzy. Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja jakoś tak po prostu go objęłam. Delikatnie mnie pocałował w usta. Całowaliśmy się bez języka – czule i nie szybko. Obojgu nam było przyjemnie.
Gdy odprowadził mnie pod mój domek drewniany, pocałował mnie tak samo. Byłam wniebowzięta.

Spotykaliśmy się codziennie po jego pracy – przyjechał tutaj zarobić trochę pieniędzy i liczył, że spotka go coś miłego. Mówiąc to ostatnie posłał mi znaczący uśmiech. Siedzieliśmy razem objęci i nic nie mówiliśmy mówić – my się rozumieliśmy bez słów.
Czy... to miłość? Nie wiem... jakby nie patrzeć, to wszystkie objawy się zgadzają, a zauroczenie z miłością łatwo pomylić. Dlatego zostańmy przy tym, że to zauroczenie – takie poważne.

Któregoś dnia umówiliśmy się nocą na plażę – wtedy nie ma nikogo, a niebo jest pełne gwiazd. Miał być też dziś księżyc w pełni.
Spacerowaliśmy oczywiście wzdłuż brzegu. Potem położyliśmy się na plaży, na piasku. Pokazywaliśmy sobie gwiazdy i jak zwykle śmiechu nie brakowało. Odwróciłyśmy twarze do siebie i tak patrzyliśmy na siebie. Położyłam się na nim i całował jego ciepłe wargi. Oderwałam się od niego i usiadłam, a on obok mnie. Objęłam jego szyję, a on moją talię całując się namiętnie.
Nagle jego koszulka zaczęła mi przeszkadzać. Zdjęłam ją z niego. Choć było ciemno, to jego nagi tors widziałam dobrze. Miał na nim małe, delikatne włoski. Teraz jemu przeszkadzała moja tunika. Gdy ja jemu rozpinałam spodnie, on zdejmował mi tunikę. Wstałam i sama zdjęłam majtki i rzuciłam obok niego. On zrobił to samo ze swoimi bokserkami. Gdy się podniósł i chciał mnie objąć, uciekłam ze śmiechem.
-Złap mnie!
Pobiegłam w stronę morza, a on za mną. Złapał mnie i upadliśmy w wodzie. Leżał na mnie. Księżyc i gwiazdy oświetlały jego twarz. Dostrzegłam to jego głębokie spojrzenie. Chcieliśmy tego. Rozchyliłam bardziej nogi, a on wszedł we mnie. Fale uderzały w nas, ale to był tylko kolory akcencik w tym akcie. Cały czas nie odrywaliśmy ust i co jakiś czas obracaliśmy się o 180 stopni.
On głośno wzdychał, a ja jęczałam z rozkoszy. Na kochanka nadaje się idealnie.
Nie wiem, ile czasu spędziliśmy w tej wodzie. Czuliśmy, że już dłużej siedzieć nie możemy.

Ubraliśmy na siebie ciuchy i poszliśmy do jego mieszkania. Tam znów się rozebraliśmy do naga i wskoczyliśmy do łóżka. Najpierw zrobiliśmy to, czego nie było na plaży.
Dotykałam skóry jego penisa, główki i jąder. Całowałam je i lizałam, a on wzdychał i mruczał. Ponieważ mam duży biust, to wsadziłam go między piersi i wykonywałam ruchy, w górę i w dół. Jego nasienie trysnęło mi na biust i szyje.
Tak wypieścił mi moją kobiecość, że dostałam orgazmu. Jego język oblizał mi tam wszystko i do tej gry weszły jeszcze jego palce.
Usiadł, a ja na nim. Objął moje plecy, a ja jego kark. Poruszał się we mnie zdecydowanie, ale nie było to ostre ani nieprzyjemne – było nam nieziemsko.
Całował mnie bardzo namiętnie. Czułam go w sobie tak dobrze, każdy ruch przeżywałam tak samo.
Tak się kochaliśmy, że byliśmy od tego mokrzy jakbyśmy wyszli dopiero z wody.
Seks, jak to zwykle bywa – zakończył się wytryskiem na moje ciało.
Wzięliśmy jeszcze szybki prysznic.
Byliśmy po tym zmęczeni, więc gdy tylko się położyliśmy się, zasnęliśmy...

Rano obudził nas mój telefon komórkowy - moje siostry martwiły się o mnie.
Nie wspomniałam im o wspólnej nocy z Robertem, ale one chyba wszystkiego się same domyśliły...

0 komentarze: