CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

czwartek, 5 kwietnia 2012

Listy Do M. (6)

Był słoneczny dzień wiosny. Marysia ze względu na mocno zaawansowaną ciążę nie pracowała ciężko, a wszyscy starali się mieć oko na nią, szczególnie Aleksandr i Ania oraz Pani Stieler.
Dziewczyna niosła mleko w wiadrze. Niespodziewanie upadła na ziemię, a napój rozlał się całkowicie. Anna zauważyła to od razu i pobiegła do niej.
-Marysiu! - zobaczyła jak wije się z bólu.
-Rodzę!! - krzyknęła przez łzy.
Przyjaciółka wezwała Olka i Józka. Zanieśli ją do domu, a pani Stieler naszykowała jej łóżko w pokoju.
-Co robić? - pytała zakłopotana Ania.
-Przynieście 2 wiadra wody, jedną miskę, ręczniki... i nożyce. - powiedziała pani domu.
-Nożyce? - zdziwił się Józef.
-A czym przetniesz pępowinę?
Słowem nie pisnął i z Aleksandrem poszli po wiadra i nożyce, a Ania przyniosła suche i mokre ręczniki.
Marysia piszczała, momentami krzyczała z bólu. Olek przytulał ją mocno i wspierał.
-Dobra... Ty – pani Stieler zwróciła się do niego. - skoro jesteś to usiądziesz za nią i będziesz ją mocno trzymał. Ja będę odbierać poród. A Ty – zwróciła się do Anny – będziesz jej zimne okłady z ręczników.
Józek opuścił, więc tylko Aleksandr, rodząca Maryśka i Ania oraz pani domu zostali w pokoju. Mimo tego, Józef, Magda, Władek i Marta stali pod drzwiami i słyszeli tylko krzyki kobiety oraz głośne „przyj”.
-Widzę główkę! - mówiła pani Stieler.
-Nie dam rady... - płakała Maryśka.
-Dasz radę, moja najmilsza. - mówił jej Olek.
Ania ocierała jej spocone czoło.
-Już tak niewiele zostało Ci! - mówiła gospodyni.
Dla Marysi to trwało wieczność. Ogromny ból jaki doświadczała paraliżował ją. Czuła jakby miała zaraz umrzeć. Miała coraz mniej sił by wypchać dziecko na świat.
-Jeszcze trochę Marysiu. - mówił Aleksandr.
-Dasz radę! - mówiła Anna.
-Nieeee! - płakała dziewczyna.
Przez jej głowę przeszła myśl, że już nigdy nie będzie rodzić dzieci.
-Już ostatni raz. - powiedziała pani domu.
-Moja najukochańsza... już tylko ostatni raz poczułeś ogromny ból... a potem już poczujesz ulgę i ujrzysz dziecię nasze. - Olek nie przestawał jej dodawać otuchy.
-Marysiu... zaraz dziecko się urodzi!
Maryśka kręciła głową, że już nie chce, ale z drugiej strony rozsądek jej mówił, że musi jeszcze raz przeć mocno.
-Marysiu... proszę... - Ania mówiła do niej.
Dziewczyna zaczęła mocno przeć krzycząc jeszcze głośniej.
-Boże.. - westchnął po drugiej stronie Józef. - Nie chciałbym być na jej miejscu.
-Ale będziesz kiedyś ojcem. - dodała Magda.
-Fakt... dlatego cieszę się, że jestem mężczyzną.
Krzyk Marysi ustał, za to wszyscy usłyszeli krzyk dziecka. To koniec.
-Już po bólu! - powiedziała szczęśliwa pani Stieler.
Ania rozpłakała się ze szczęścia, że jej przyjaciółce udało się. Świeżo upieczeni rodzice również płakali ze szczęścia.
Gospodyni delikatnie obmyła dziecko z krwi i potem łożysko wsadziła do miski. Odcięła też pępowinę.
-To nie mój pierwszy poród, więc znam się na rzeczy – powiedziała. - Oh! To dziewczynka! - uśmiechnęła się. Owinięte maleństwo w ręczniki dała wykończonej Marysi.
-Jakie... piękne maleństwo.. - wydusiła z siebie.
Aleksandr chwycił malutką rączkę niemowlęcia.
-Karolinka.. - powiedział mocno wzruszony.
-Nasza mała Karolina. - dodała i tuliła mocno do siebie maleństwo..
Pani Stieler wyszła tylko do młodych oznajmiając, że mała Karolina właśnie przyszła na świat.

Marysia została „zwolniona” ze swoich obowiązków, ponieważ musiała się zająć dzieckiem. Aleksandr w każdej wolnej chwili szedł do ukochanej i córki zająć się nimi. Czuł się dumny z powodu nowej roli w życiu – w roli ojca.

Gdy minęły już prawie 2 miesiące od narodzin, Maryśka wróciła do pracy, choć przywiązała się bardzo do Karolinki i też każdą wolną chwilę poświęcała maleństwu. Wszyscy, łącznie ze Stielerami opiekowali się dzieckiem.
-Jest taka śliczna. - zachwycała się Marysia. - Poród to straszne przeżycie i powiedziałam wtedy, że nigdy więcej nie urodzę... ale chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko... najlepiej chłopca. - rozmarzyła się kobieta.
Aleksandr ją objął.
-Będziemy mieć. - pocałował ją w czoło.
-Mam nadzieję, że wojna się skończy i... wrócimy do Polski?
-Być może.. albo osiedlimy się gdzie indziej – byle razem. - pocałował ją.
-Kocham Cię. - uroniła łezkę.
-Nie płacz. - otarł łzę. - Jestem tu.
-Bądź tu, tam, zawsze...

Miłość Ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni Ci w śmiech.

Miłość tak pięknie tłumaczy:
Zdradę i kłamstwo i grzech.

Choćbyś ją przeklął w rozpaczy,
Że jest okrutna i zła,

Miłość Ci wszystko wybaczy
Bo miłość, mój miły, to ja.

Jeśli pokochasz tak mocno jak ja,
Tak tkliwie, żarliwie, tak wiesz,

Do ostatka, do szału, do dna,
To zdradzaj mnie wtedy i grzesz.

Bo miłość Ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni Ci w śmiech.

Miłość tak pięknie tłumaczy:
Zdradę i kłamstwo i grzech.

Choćbyś ją przeklął w rozpaczy,
Że jest okrutna i zła,

Miłość Ci wszystko wybaczy
Bo miłość, mój miły, to ja.

Miała piękny, melodyjny głos. Dziecko od razu zasnęło spokojnie, a Olek stwierdził, że nigdy tego nie zapomni.
Święta Bożego Narodzenia zbliżały się. W domu państwa Stieler panowała miła atmosfera, choć pan domu z lekka zastanawiał się jak ma się zająć robotnikami, skoro przyjedzie rodzina – jego syn Wilhelm jest nazistą, głęboko wierzy w Hitlera i jego działa, choć rodzice nigdy tego nie chcieli. Nie mieli jednak na to wpływu – chłopiec musiał wstąpić do Hitlerjugend i to niestety zrobiło mu pranie mózgu. Oprócz syna mieli córkę, która miała na szczęście podobne, choć skryte poglądy o polityce – Helena. Państwo Stieler ostrzegli młodych przed Wilhelmem.
-Będziemy musieli nawet pokazać wam silną dłoń niekiedy w obecności syna, o ile sytuacja naprawdę będzie tego wymagać. - powiedział pan Stieler.
-Musicie nam to wybaczyć. - dodała pani Stieler.
Wszyscy skinęli ze zrozumieniem.
-Co będzie wtedy z dzieckiem? - spytał Olek.
-Cóż... nie ukryjemy tego faktu, choć chcielibyśmy. Mamy nadzieję, że tylko nic jej (dziewczynce) nie będzie. Wątpię by był Wili był aż tak srogi... - dodała z żalem na końcu gospodyni.
Zostało tylko wyczekiwać tych dni...

Teraźniejszość

-Na razie tyle Ci opowiedziałem, co się dowiedziałem. - zakończył Damian. - Ale obiecuję, że jeszcze dzisiaj usłyszysz resztę. - mrugnął okiem.
Kasia nie potrafiła znaleźć jakiegokolwiek słowa opisującego to, co czuła słysząc opowieść o robotach przymusowych w Niemczech jej babci, jego dziadków oraz tajemniczy rosyjski kochanek jak i narodziny jej matki.
-Wszystko ok? - spytał.
-Tak... tylko... słów mi zabrakło.
-Nie dziwię Ci się. - wstali. - Teraz idę pomagać dziadkom w ogrodzie. - mówił, gdy szli w kierunku domów - Ty może otwórz kolejny list.. - wskazał na plik listów w jej słoni - albo tam babci też w czymś pomóż. Może... porozmawiasz z nią o tym?
-Nie... - odpowiedziała. - Jeszcze nie teraz.
-Rozumiem.
Chwycił ją za dłoń mocniej, gdy poczuł, że jej uścisk słabnie. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-Wiesz co powiedział dziadek o Tobie?
-Tak?
-Jesteś tak piękna jak twoja babcia w młodości. Masz też – co ja nawet zauważyłem – podniósł palec do góry – oczy po babci!
Dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła i czuła, że ma już czerwone poliki.
Chłopak zatrzymał się i stanął naprzeciw niej. Kaśka wstydziła się spojrzeć na niego, aby nie pokazać swoich polików. Ten jednak pogłaskał jej policzek, więc spojrzała na niego.
-Jesteś taka... niezwykła... tylko...
-Tylko? - pomyślała, że zaraz powie jej coś niemiłego albo straszną prawdę.
-Smutna... - pogłaskał jej włosy. - Wydaje mi się, że nigdy nie zaznałaś prawdziwego szczęścia. Ale.. - zbliżył się do niej. - ja to mogę zmienić. - pocałował jej usta.
Katarzyna wiedziała, że znowu nie ucieknie od tego. To już ją całkowicie pochłonę. A to co powiedział Damian było prawdą, nawet to, że może ją uszczęśliwić. Dzięki niemu poczuła, że może być dla kogoś wyjątkowa. Zaczęła wierzyć, że istnieje dla niej miłość.
-Ja... wiem.. - wyjąkała, gdy przestali.
-To znaczy? - zapytał z uśmiechem.
-To co powiedziałeś pod drzwiami wczoraj...
-Wiem, celowo to zrobiłem. - zaśmiał się. - Wiedziałem, że będziesz przy nich stać. Cieszę się, że się nie pomyliłem.
Speszyło ją to mocno. On widząc to przytulił ją mocno.
-Moja maleńka. To przecież nic złego. Powiedziałem prawdę. Naprawdę się w Tobie zakochałem.
Czuła jak serce szybko jej bije.
-A wiem, że Ty też kochasz mnie. - dodał głaszcząc jej włosy.
Ona tylko skinęła głową. Lecz gdy się oderwali od siebie, nie chciała podnieść wzroku. Zauważył u niej łzy.
-Jesteś bardzo wrażliwa. - zauważył. - Ale mnie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. - uśmiechnął się do niej i ucieszył się, ze odwzajemniła jego gest.
-Przepraszam... to emocje... - powiedziała. - Po prostu... pierwszy raz tak... jest jak w bajce.
Objął ją i mogli iśc dalej.
-Jeśli tylko będziemy chcieli, może stworzyć na wspólnej drodze życia własną bajkę... i żyć długo i szczęśliwie.
Kasia rzuciła mu się na szyje i pocałowała w policzek. Chłopak nie krył radości, że w końcu znalazł kogoś dla niego idealnego.

Z daleka zauważyli ich jego dziadkowie.
-Mówiłem Ci. - zaśmiał się Andrzej.
-Dobrze, dobrze, mówiłeś. - machnęła ręką Anna.
-W niej widzę całą Maryśkę.
-A ja w nim... no właśnie? - zastanawiała się staruszka.
-Odpowiedź jest bardzo prosta. - wstał dziadek z siedzenia.
Babuszka domyśliła się odpowiedzi i uśmiechnęła pod nosem. Przed oczami miała wspomnienia z robót w Niemczech. Przypomniała sobie państwo Stieler oraz osoby, z którymi pracowała, które to z biegiem czasu stały się jej bliskie. W jej oczach stanęły łzy. Chciałaby ich spotkać jeszcze raz, lecz niestety to już nie jest możliwe, ponieważ została jej tylko Maryśka...

1 komentarze:

Kaleid pisze...

Ojej, jak dawno tego nie czytałam... <3 Super rozdział, ciekawa jestem co dalej! :*